BMW Motorrad GS Trophy 2014 - Baligród wita
Po dokładnie rocznej przerwie od ostatniej edycji BMW Motorrad GS Trophy, ponownie z uśmiechami na twarzy wyruszyliśmy w zeszły piątek, 22 sierpnia w malownicze bieszczadzkie tereny. Dobre prognozy pogodowe, chęć poznania nowych tras oraz myśl o spotkaniu się ze starymi, dobrymi znajomymi sprawiały, że z niecierpliwością kierowaliśmy się w stronę Baligrodu.
Co, gdzie, jak?
Bazą tegorocznej, dziewiątej już edycji imprezy skierowanej do miłośników marki BMW, w szczególności modeli GS, był kompleks rekreacyjno-wypoczynkowy Natura Park w Stężnicy koło Baligrodu. Sama lokalizację można uznać za wymarzoną do organizacji tego typu rajdów. Co więcej, właściciel 650-hektarowej posiadłości doskonale zna klimaty panujące wśród fanów motoryzacyjnych eksploracji, bowiem od kilku lat regularnie organizowane są w tym miejscu imprezy off-roadowe. Doskonałym tego przykładem był bufet, który na śniadania i kolacje oferował szwedzki stół, a na obiady syte posiłki w postaci prawdziwego, męskiego jadła – grochówki, żeberek czy też karkówki. Świetnego jedzenia było pod dostatkiem, co jak wiemy, po całodziennej wyprawie w teren ma ogromny wpływ na morale.
Pierwsi uczestnicy pojawili się na miejscu imprezy już w środę, a ostatni opuścili Baligród dopiero w poniedziałek, skąd udali się bezpośrednio do Rumunii – szczęściarze. W sumie w tegorocznym GS Trophy wzięło udział blisko 240 uczestników, z czego na bieszczadzkie trasy wyjechało aż 170 motocykli. Większość z nich skorzystała z miejsc noclegowych w pensjonacie oraz domkach wieloosobowych, oddalonych od bazy o kilka kilometrów. Pojawili się również i tacy, którzy przywieźli ze sobą namioty, jednak sądząc po stosunkowo chłodnych nocach i deszczowej niedzieli, bardzo ucieszył mnie fakt, że nas zakwaterowano w jednym ze wspomnianych domków. Co do pogody, piątek i sobota były wspaniałe. W niedzielę od rana zaczął padać deszcz, który towarzyszył nam do samego wyjazdu. Części uczestnikom nie pokrzyżowało to jednak planów i mimo niesprzyjającej aury, postanowili oni wyruszyć na przegląd okolicznych tras.
Podobnie jak w roku ubiegłym, na miejscu nie zabrakło uwijającej się z robotą ekipy serwisowej z BMW Sikora Bielsko-Biała, gdzie chętni mogli wypożyczyć opony do jazdy w terenie, skorzystać z serwisu i sklepu bezpośrednio na miejscu.
Trasy dla każdego
Zgodnie ze wcześniejszymi zapowiedziami, przygotowano trzy trasy o różnym poziomie trudności. Ze względu na czwartkowe opady deszczu, najtrudniejsza z nich – Extreme stała się praktycznie nieprzejezdna dla dużych motocykli. Nie oznaczało to jednak, że nie można się było na nią wybrać. Spośród wszystkich uczestników znalazło się dwóch śmiałków, którzy postanowili stawić czoła wyzwaniu. Udało im się pokonać blisko połowę kilkudziesięciokilometrowej, usianej podjazdami i błotnymi koleinami trasy, co stanowiło nielada wyczyn, biorąc pod uwagę, że dokonali tego na ważących grubo ponad 230kg motocyklach.
Na fanów szybkich, terenowych przelotówek, na których nie było konieczności babrania się w błocie i poddawania ciężkiej próbie własnej tężyzny fizycznej, czekała trasa Adventure. Około 150 km trasy, z czego ponad 2/3 z nich stanowiły leśne dukty. W najszybszej z grup średnia prędkość przelotowa oscylowała momentami w granicach 80km/h. Warunki jakie panowały na trasie Adventure były moim zdaniem odpowiednie jak na motocykle serii GS – można było jechać szybko, ale bezpiecznie. Nawet jeżeli komuś było mało i mimo wszystko miał ochotę potaplać się w wodzie (choć chętnych było niewielu), miał ku temu kilka okazji podczas chwilowych postojów w sąsiedztwie górskich potoków.
Trasa turystyczna, jak sama nazwa wskazuje była przygotowana z myślą o motocyklowych turystach, którzy albo nie czują się na siłach, aby wjeżdżąć swoimi krążownikami w teren, albo najnornamniej w świecie ich to nie jara. Jej uczestnicy najpierw pokonali dużą, a następnie małą pętlę bieszczadzką, w międzyczasie zatrzymując się w Polańczyku w leśnej przystani, gdzie zorganizowano grilla i rejs łodzią motorową. W trakcie powrotu do bazy rajdu grupa turystyczna także miała okację zjechać na moment na szutrowy odcinek drogi, nie mniej jednak kto nie chciał, mógł go ominąć wracając asfaltem.
W trosce o bezpieczeństwo uczestników podczas imprezy, rękę na pulsie przez cały weekend trzymała bieszczadzka grupa GOPR wyposażona w samochód terenowy, quada z przyczepką do transportu oraz karetkę. W razie konieczności do dyspozycji pozostawał również śmigłowiec LPR. Na szczęście poza jedynym zdarzeniem, o którym poniżej, nie wydarzyło się na szczęście nic co wymagałoby interwencji z ich strony.
GS-owa rywalizacja
Po całym, sobotnim dniu jazdy w terenie w końcu przyszedł czas na rozegranie eliminacji GS Challenge, które odbywały się w dwóch klasach – 800 i 1200. W porównaniu z rokiem ubiegłym, tym razem przygotowana trasa była o wiele dłuższa i bardziej zróżnicowana, a co za tym idzie ciekawsza. Jednym z jej najtrudniejszych elementów był pokonywany wzdłuż stumień, zakończony 90-stopniowym zakrętem przechodzacym w podjazd. Na całe szczęście porzucono rygorystyczne zasady dodawania kar czasowych za podpieranie się nogą, niczym w zawodach trialowych. Zasady były proste – zwycięża ten, komu najszybciej uda się pokonać wyznaczoną trasę. Warunkiem było niezrywanie taśm oraz nieprzewracanie słupków.
To co na pierwszy rzut oka wydaje się stosunkowo łatwe, przestaje takie być w momencie, kiedy do akcji wkracza wewnętrzna chęć pokazania się, presja czasu oraz zmęczenie fizyczne, o czym przekonałem się na własnej skórze, jadąc na czas poza konkurencją. Nieszczęśliwie przekonała się o tym również jedna z pań – Marta Bogotko, która jako jedyna przedstawicielka płci pięknej ośmieliła się stanąć na starcie ramię w ramię z mężczyznami. Sliska nawierzchnia w połączeniu z ciężkim motocyklem i przykrym zbiegiem okoliczności zakończyła się złamaną nogą i powrotem do domu samochodem.
Poniżej prezenujemy Wam natomiast nazwiska trójki najszybszych uczestników każdej z klas, dla których nagrody ufundowali BMW Motorrad Polska, Touratech Polska, Protest Team i Akademia Enduro, która w Baligrodzie przeprowadzała szkolenia z jazdy enduro.
Klasa 800:
I miejsce – Mirosław Kopeć
II miejsce – Grzegorz Kępa
III miejsce – Piotr Sobczak
Klasa 1200:
I miejsce – Tomasz Zuwała
II miejsce – Tomasz Hebzda
III miejsce – Krzysztof Czarnota
Pani Marta, w ramach pocieszenia otrzymała od BMW Motorrad kask enduro, a motocykl na którym przyjechała został przetransportowany do miejsca zamieszkania na koszt firmy Touratech Polska. Pecha nie ustrzegł się również inny uczestnik GS Trophy, który po kraksie na jednej z tras zniszczył swój motocykl na tyle poważnie, że nie było możliwości kontynuowania jazdy. W tej sytuacji Rafał dostał motocykl zastępczy, a jego uszkodzony jednoślad miał zostać dostarczony pod drzwi jego domu – wszystko na koszt BMW Motorrad. Taki mały wielki gest.
Do zobaczenia za rok?
To był szczególnie udany weekend w tegorocznym kalendarzu motocyklowych imprez. Nowy organizator, firma Prorest Team jak na swój debiut odwaliła kawał dobrej roboty, o czym można się było przekonać na własnej skórze. Potwierdzali to również sami uczestnicy, którzy doceniali trud włożony w organizację całego przedsięwzięcia.Sami z siebie nieśmiało przeczuwamy, że na przyszłorocznej edycji BMW Motorrad GS Trophy 2015 będzie nam dane spotkać się ponownie. Pozostaje jedynie pytanie gdzie i kiedy, bowiem my (jak i wy zapewne) nie możemy się już doczekać.
Polecamy pełną fotorelację z BMW GS Trophy 2014 (132 zdjęcia):
GS Trophy 2014 okiem fotografa - FOTORELACJA
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeCzy ktoś mógłby podać namiary na muzykę w wideo?
Odpowiedz