BMW GS Trophy 2013 - na podbój Beskidów
VIII edycja GS Trophy była nowym posunięciem wykonanym przez BMW, które zerwało z tradycją i przeniosło imprezę skierowaną do właścicieli serii GS z poligonów wojskowych wprost na malownicze tereny Beskidu Niskiego. Komańcza, jako miejsce zjednoczenia fanów motocykli spod znaku niebieskiego śmigła i rozgrywania eliminacji do międzynarodowego finału BMW Motorrad GS Trophy, okazała się strzałem w dziesiątkę. Dzięki przychylności lokalnych władz i służb, mieliśmy okazję znaleźć się w miejscach na co dzień niedostępnych dla motocyklistów. Całości dopełniała wspaniała pogoda, która towarzyszyła nam przez cały weekend.
Weekend w pigułce
Impreza oficjalnie rozpoczęła się w piątek o godzinie 15. W ciągu dnia na miejsce zjeżdżali się kolejni uczestnicy, którzy tłumnie zawitali w Komańczy. Po dokonaniu rejestracji, odebraniu identyfikatora i pakietu startowego, przyszedł czas na zakwaterowanie i kolację. Piątkowy wieczór upłynął na wspólnej integracji i niecierpliwym oczekiwaniu pierwszej wyprawy w teren. Następnego dnia plan działań był prosty: śniadanie, odprawa, organizacja grup, całodniowy wyjazd na trasy. Co niektórzy w tym czasie korzystali z możliwości treningów pod okiem instruktorów z Akademii Enduro, jeszcze inni brali udział w eliminacjach do niedzielnego finału Europy Centralnej w GS Trophy. Wieczorem na uczestników czekał grill, koncert na żywo oraz konkursy z nagrodami. Wszystko to podane zostało rzecz jasna w formie dobrej zabawy.
Niedzielny poranek rozpoczynał się podobnie jak dzień poprzedni - od śniadania i odprawy. Spragnieni off-roadu, ponownie ruszyli na eksplorację okolicznych terenów. Część osób, która przemierzyła całą Polskę, aby dotrzeć do Komańczy, spakowała swoje manatki i opuściła pensjonat nieco wcześniej. Będąc przygotowanymi do drogi, wstąpili jeszcze na chwilę do oddalonej o pięć kilometrów Wojtasiówki, gdzie znajdowała się baza szkoleniowa i miejsce rozgrywania eliminacji GS Trophy. Również w niedzielę, przez cały dzień w Akademii można było ćwiczyć podstawy techniki jazdy enduro, przy okazji omawiając wszystkie elementy od strony teoretycznej. Zainteresowanie szkoleniem było dosyć spore, w dodatku sami uczestnicy chętnie wchodzili w interakcję z trenerami.
Finałowa rywalizacja
Oprócz sielankowej atmosfery i luźnych przejazdów po okolicy, nie mogło zabraknąć sportowej rywalizacji, która dotyczyła eliminacji do międzynarodowych finałów GS Trophy. Przejazd finałowy składał się wyłącznie z elementów technicznych. Podczas ich pokonywania należało wykazać się odpowiednią pracą gazem oraz sprzęgłem, a także zachowaniem równowagi na motocyklu. Trasa była stosunkowo wąska i kręta, a każde podparcie lub ominięcie przeszkody traktowano jako błąd i obciążano punktami karnymi. Od szybkości przejazdu ważniejsza więc była jego płynność i poprawne wykonanie. Wśród elementów z jakimi musieli się zmierzyć finaliści były między innymi: slalom pomiędzy pachołkami, podjazd z nawrotem w dół, ominięcie beczki na zjeździe, czy chociażby pokonanie niewielkiego basenu z wodą. Najlepiej we wszystkich zmaganiach poradzili sobie:
1. Wojciech Zambrzycki – 11 pkt.
2. Maciej Gryczewski – 17 pkt.
3. Karel Řeháček – 20 pkt.
Przegląd tras
Z uwagi na zróżnicowany poziom umiejętności i doświadczenia związanego z poruszaniem się w terenie, organizatorzy przygotowali dla uczestników dwa rodzaje tras – Turystyczną i Adventure. W tej pierwszej znaleźli się wszyscy Ci, którzy nie czuli się na siłach, aby gnać tempem terenowych wyjadaczy, oraz chcieli pominąć bardziej złożone elementy trasy. Bądź co bądź, niektóre tereny mogły na pierwszy rzut oka amatora sprawiać wrażenie trudnych do pokonania. W gruncie rzeczy, tegoroczna pętla była jednak dość łatwa. Większości nie chodziło wszakże o to, aby utopić swój motocykl w rowie z wodą, zakopać po siedzenie w błocie czy doszczętnie zniszczyć na skomplikowanych kamienistych sekcjach. W końcu zdecydowana większość tych motocykli przybyła do Komańczy na kołach i na nich zapewne każdy z właścicieli planował także powrót. Tym bardziej, że mówimy o motocyklach o wadze ponad 200kg i z natury nie nadających się do uprawiania klasycznego hard enduro.
Na trasie mogliśmy spotkać w zasadzie wszystkie rodzaje nawierzchni. Począwszy od asfaltowych dojazdówek, przez utwardzone szutry i polne drogi, na krótkich, błotnistych odcinkach kończąc. Dla urozmaicenia, co jakiś czas można się było sprawdzić w trakcie pokonywania betonowych brodów, łączących ze sobą brzegi strumienia, na których należało zachować szczególną ostrożność. Mokre płyty w połączeniu z glonową powłoką nierzadko sprawiał wrażenie lodowiska, o czym można się było łatwo przekonać nieco agresywniej operując manetką gazu. Podobne wrażenie sprawiała nawierzchnia specyficznych dróg asfaltowych, pokrytych z wierzchu drobnym, sypkim grysem. Nie zabrakło także obiecanych wcześniej podjazdów oraz zjazdów, na których można było zweryfikować swoje off-roadowe umiejętności. Bardziej wybrednym w prawdzie zabrakło nieco więcej trudniejszego terenu, jednak dla większości, która na co dzień porusza się wyłącznie po asfalcie podobna ilość w zupełności wystarczała.
Sprawy organizacyjne
W zasadzie jedynym momentem w którym uczestnicy rozstawali się ze swoimi motocyklami w ciągu dnia była przerwa na obiad. Niektóre osoby skarżyły się na zbyt skromne porcje. Szczególnie, że większość z nich stanowili rośli mężczyźni, którzy w połączeniu z całodniowym wysiłkiem w terenie, po powrocie do bazy nabierali wilczego apetytu. Równie istotną kwestią, która wprowadzała nieco nerwową atmosferę wśród uczestników, były sprawy związana z poranną odprawą. Dało się to odczuć szczególnie w sobotę. Okazało się bowiem, że nie wszyscy zainteresowani znaleźli się na liście obecności, na podstawie której każdy z osobna przydzielany był do odpowiedniej grupy i przewodnika. Mimo początkowego zamieszania, udało się w końcu okiełznać grupę blisko 40 poddenerwowanych panów i wyruszyć na trasę. Poza pewnymi niedociągnięciami w organizacji, wynikającymi być może z gruntownej zmiany formuły i lokalizacji, cała reszta imprezy odbywała się sprawnie i przede wszystkim w przyjaznej atmosferze.
Na koniec warto również wspomnieć o ekipie mechaników z BMW Sikora, u której można było wymienić opony, dokonać ogólnego przeglądu motocykla i usunąć wszystkie drobne usterki wynikające z jazdy w terenie. W tym przypadku chłopaki spisywali się na medal. Podsumowując – zaliczyliśmy w Komańczy udany weekend, choć niepozbawiony niedociągnięć. Nie mniej jednak patrząc na sprawę z szerszej perspektywy, mamy wciąż do czynienia ze wspaniałą imprezą, na której można spotkać świetnych ludzi i równie dobrze się z nimi bawić. Póki co, powoli odliczamy czas do przyszłorocznej, IX edycji BMW GS Trophy.
Polecamy pełną fotorelację z BMW GS Trophy 2013 (105 zdjęć):
Motocykle BMW w Komańczy - fotogaleria 2013 - FOTORELACJA
Komentarze 8
Pokaż wszystkie komentarzeja juz byłem kilka razy na tej imprezie, niestety musze potwierdzic komentarze kolegów, jest coraz gorzej. Ciesze sie ze w tym roku odpuściłemi wole o 100% pojechac na Bieszczdzka tułaczke gdzie ...
OdpowiedzFakt niezaprzeczalny to koszmarna organizacyjna wtopa, już w piątek czuło się podenerwowanie wśród uczestników a swoje apogeum miało na sobotniej odprawie, miałem wrażenie że nikt nic nie wie i że ...
OdpowiedzByłem raz na GS trophy w Polsce i wiecej z frajerską firmą ESOX nigdzie nie pojadę. A to że organizują tą imprezę to nie wynik takiego dobro stanu tylko jakiś pokrętnych układów w BMW Polska. I to ...
OdpowiedzKoledzy powyzej napisali juz wszystko na temat tej imprezy, tego jak beznadziejnie bylo i jak nieprofesjonalna jest firma esox, dorzucam swoj komentarz, zeby oficjalnie byla kolejna niezadowolona ...
OdpowiedzSorry Michał jest sobota, ale nie mogę wytrzymać. Chciałeś wrażenia: 1. Zobacz co pisze na naszych koszulkach Komacza - bubel nr 1, którego nikt nie zauważył. 2.Brak ręczników, jak poprosiłem 5 zeta, ale palant był i kazał dać i nawet przeprosił. 3.Jedzenie ( bo na pewno nie wyżywienie ) pseudo zupy - "dużo wody i na gęsto". 4.Bandyckie ceny za napoje np woda żywiec 5 zeta pod kominkiem, w drugiej bazie 2 zeta. 5.Rano brak ciepłej wody, każdy jak złodziej mył się w ciągu dnia. 6.Totalny chaos informacyjny ( raczej dezinformacyjny ). 7.W drugiej bazie jeśli ktoś nie miał opłaconego "wyżywienia" 15 zeta za wodną pomidorową i 15 zeta za gulasz z kaszą ( choć jako jedyne danie dobry ). 8.Podsumowując, uczestnicy wspaniali, instruktorzy wspaniali, tylko pan mieniący się ORGANIZATOREM na filmie ścigacz.pl zarobił szybką kasę po warszawsku, nas jego żywicieli w tym przypadku - polał ciepłym moczem. Jest to ignorancja i brak szacunku ok. 120 osób, które kochają takie spotkania ludzkie, nie patrząc w żywiole zabawy na te niby drobiazgi. Pozostaję z szacunkiem i dziękuję za zaproszenie na tę imprezę, lecz wskaż mocodawcą, że ta marka i ludzie jej ufający, nie zasługują na takie traktowanie. Z poważaniem Lech Wojdan
OdpowiedzHmm no rewelacji nie bylo ale tez bym az tak nie dramatyzowal. Wezcie pod uwage, ze wiele trzeba bylo zalatwic z wladzami ze sluzba lesna, z polickja, z ludzki z rolnikami. Tego akurat nie widzicie...
Odpowiedza kogo interesuje ile się musiał nachodzić czy naprosić? a kogo interesuje czy łatwo coś zorganizować czy ciężko? chłopie - organizator świadczy usługę, przedstawia swoją konkretną ofertę klientom po czym ładuje ich w bambuko! ma rok na to, żeby ze wszystkimi tubylcami się dogadać, ewentualnie ustalić koszty do pokrycia ewentualnych szkód, postawić kilka tabliczek, czy rozciągnąć trochę taśmy - bierze za to konkretne i to nie małe pieniądze. tak się po prostu nie robi! czy ciebie interesuje ile trudności ma producent żeby zaprojektować, wyprodukować po czym dostarczyć ci pod nos motocykl czy samochód? masz to w d*** - płacisz pieniądze i oczekujesz jakości. jeśli coś nie działa, a obiecane w folderze złote klamki są ze zwykłego tombaku, karbonowe osłony, to zwykły plastik oklejony karbonową okleiną to powiesz - no nie róbmy szumu, może są niedociągnięcia ale i tak wygląda to fajnie? no wybacz. w myśl starego chińskiego przysłowia "płacę - żądam" - mam prawo wymagać i mam prawo krytykować, gdy widzę, że ktoś moim kosztem za pomocą półśrodków trzepie kaskę mnie osobiście mając przy tym głęboko w d***. gadaj co chcesz, ale tak ja, jak i reszta niezadowolonych mamy pełne prawo powiedzieć jak jest nie ubierając tego w ładne słówka by kogoś przypadkiem nie urazić
Odpowiedzale zdjecia niezle, tylko pogratulowac umiejetnosci fotografowi- zeby z jednej rzeczki i kawalka pola zrobic tyle ujec i to w taki sposob, zeby chciało sie tam jechac ogladajac foty, to trzeba ...
Odpowiedz