Ścigacz: Czy jest coś takiego, co chciałbyś przenieść z Ameryki, amerykańskich dróg do Polski? Adam Badziak: Niesamowita uprzejmość ludzi to jest to, czego u nas brakuje. Pomijam już w życiu codziennym, ale na drogach. Zdarzyło mi się przebijać motocyklem w korku ulicznym. Zahaczyłem o lusterko, zatrzymałem się, poprawiłem to lusterko. Przyzwyczajony do reakcji polskiego kierowcy spodziewałem się, że albo będzie się darł, albo w najgorszym wypadku do mnie wysiądzie, a facet otworzył okno i zapytał się czy coś mi się nie stało i czy wszystko OK.? Oczywiście chciałem go od razu przeprosić, ale mnie zatkało. Potwierdziłem, że ze mną wszystko w porządku. Zapytałem czy u niego nic się nie stało i wszystko skończyło się bardzo dobrze.
Amerykanie są bardzo otwarci. Nikogo nie szokuje ktoś wytatuowany od stóp do głowy, ani gość z zielonymi włosami. Możesz być, kim chcesz. Każdy jest tam pewną indywidualnością. Bardzo pozytywnie, entuzjastycznie do siebie podchodzą. Mega otwarci, mega pozytywni. Tego u nas brakuje... Może się to zmieni. Któregoś dnia przejeżdżaliśmy obok baru. Przed wejściem same crusiery, tylko Harleye. Zastanawialiśmy się, czy jak podjedziemy na Suzuki to nie będzie problemu. Na początku popatrzyli się na nas, ale to był żart. Zaprosili nas, chcieli postawić piwo, ale ponieważ prowadziliśmy to skończyło się na coli. Bardzo przyjaźnie nastawieni. Tam na prawdę nie ważne, jaką maszyną jeździsz wszyscy się pozdrawiają, wszyscy bawią się razem. Ścigacz: Jak przedstawia się ogólny bilans kontaktów z policją? Przed wyjazdem stwierdzałeś, że to może być największym problemem. I rzeczywiście mimo początkowego spokoju stróże prawa się wami zainteresowali. Adam Badziak: Wielokrotnie zatrzymywaliśmy się żeby o coś zapytać. Oni są tam po to żeby pomagać, a nie tylko karać. Wjeżdżając do każdego stanu najpierw szukaliśmy jakiegoś patrolu policyjnego, aby dowiedzieć się czy jest tu obowiązek jazdy w kasku czy nie. Któregoś razu przypadkiem udało mi się nawet przeszkodzić w kontroli policyjnej, która jest tam traktowana bardzo poważnie i jest bardzo sformalizowana. Zorientowałem się jak już zawróciłem policjantowi głowę, ale zamiast jakiejś nieprzyjemnej sytuacji, on zapytał się mnie, o co chodzi i w czym może mi pomóc?! Na początku baliśmy się, że z policją będziemy mieli problem. Na szczęście nie złapali nas ani razu jak przekraczaliśmy prędkość, a często lecieliśmy i po 200 km/h. Zdarzyło nam się, że ktoś doniósł, że jechaliśmy w sposób mało przepisowy, brawurowy i jak zatrzymaliśmy się w jakimś miasteczku podjechał do nas policjant i zapytał czy to my. Oczywiście idziemy w zaparte, że to na pewno nie o nas chodzi. Powiedział, że ponieważ tego nie widział nie może nas ukarać, ale to chodzi o nasze bezpieczeństwo i tak dalej. Przerodziło się to w bardzo miłą rozmowę na temat naszej wyprawy. Bardzo sympatycznie. Jak na tyle przejechanych kilometrów to praktycznie nic, jeżeli chodzi o kontakty z policjantami. Ścigacz: Mimo pierwszych Twoich problemów Intrudery okazały się bardzo odpornymi na praktycznie każde warunki motocyklami. Jeździliście nimi po śniegu, w terenie i po plaży. Intruder to najlepszy przyjaciel długiej podróży czy może jednak mają jakieś wady? Adam Badziak: Na początku goniąc chłopaków, będąc pośrodku kompletnie niczego, zobaczyłem siwy dym w lusterku. Tragedia, kombinowanie, potok myśli w głowie: co robić, skąd nowy motocykl, jakie będzie opóźnienie, może nie będzie tak źle... Pomogli mi mechanicy w Polsce przez telefon. Bez jakichkolwiek narzędzi, nie sprawdziłem sam czy mam klucze jak odbierałem motocykl, jakoś się udało i dojechałem do Vegas! Na przeglądzie okazało się, że nie była to wina maszyny tylko mechanik nalał za dużo oleju podczas przeglądu zerowego. Tak naprawdę podczas tych około 10 000 km był to jedyny problem. No jeszcze tylko Jarek złapał gumę i to było wszystko. Jeżeli chodzi o jazdę terenową... Trzech facetów w trasie, więc oczywiście trzeba się było trochę powygłupiać. Koło Grand Kanionu leżał śnieg, w który wjechaliśmy. Pod spodem było błoto. Trochę się pomęczyliśmy żeby wyciągnąć Intrudera z tego. Później zjechaliśmy z drogi żeby dojechać do przepaści. Między kamieniami, skałami po kompletnym bezdrożu. Bałem się trochę, że coś może się stać z motocyklami, ale wszystko było jak najbardziej w porządku. W Missisipi poszaleliśmy po plaży. Przemek zaliczył małą wywrotkę w piasek. Może nie są to maszyny stworzone do jazdy off-radowej, ale sobie radzą. Myślę, że jakby ktoś z fabryki puścił nas na tę wyprawę żebyśmy dali motocyklom w kość byłby bardzo zadowolony z tego, co zrobiliśmy oraz z efektów. Test w terenie, długa trasa, pod względem prędkości też je sprawdziliśmy. Szczerze powiedziawszy to na początku trochę nie wierzyliśmy w ten model. Chcieliśmy jechać na VZRach, a nie VLRach, ale po tym co przejechaliśmy, to te maszyny okazały się mega wygodne. Wysoka szyba, która dobrze chroniła i pomagała przetrwać temperatury bliskie zera. Ścigacz: Jak tam Twoje umiejętności bokserskie? Czy doszło do jakiegoś ciekawego sparingu? Zapowiadałeś, że zaskoczysz czymś Przemka. Udało się? Adam Badziak: Kiedyś trenowałem. Teraz z Przemkiem też zacząłem. Postanowiłem zresztą, że do sezonu będę się przygotowywał właśnie poprzez treningi bokserskie. Planowany był nawet mały sparing z dziennikarzem, który opisywał naszą wycieczkę. Rafał przez tydzień trenował bardzo intensywnie z trenerem. On jednak waży 140 kg, a ja jestem w wadze junior ciężkiej. Moją przewagą było doświadczenie. Zatem mogłoby być bardzo ciekawie. Jednak doszliśmy do wniosku, że Rafał nie był jeszcze gotowy. Poza tym zaprzyjaźniliśmy się i szkoda byłoby lać się po gębie. Na dodatek miał mieć po powrocie zaraz nagrania do programu i jak by to wyglądało. Ścigacz: Play USA Tour 2009 okazało się świetnym pomysłem. Czy w takim układzie planujecie coś podobnego w przeszłości? Adam Badziak: Już w połowie trasy zaczynaliśmy planować, co dalej. Nowa trasa, nowa wycieczka. Padały hasła Australii, Azji, Afryki. Najbardziej realne są dwie pierwsze propozycje. Ciekawym projektem byłaby też wycieczka po Europie. Teraz mottem było zwiedzanie klubów bokserskich, tutaj chodziłoby o odwiedzanie torów wyścigowych. Tym razem bardziej sportowe motocykle i po kilka kółek na każdym z torów. Ścigacz: Dzięki wielkie! | |
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeSuper wywiadzik. Bardzo fajnie sie go czytalo. No i podoba sie to, ze faktycznie amerykanie to luzaki, tolerancyjne osoby. A wiec niewazne czy ktos jezdzi przecinakiem, czy enduro. Motocyklisci to ...
Odpowiedz