5 najpopularniejszych przes±dów motocyklowych. Kto siê boi zielonego motocykla?
Koniec października i pierwsze dni listopada to czas, kiedy częściej myślimy o sprawach nie z tego świata, lub może o świecie, który jest obok nas a kryje się za drżącym płomykiem świecy. Z tym tematem nieodłącznie łączą się zabobony i przesądy, od których motocykliści nie są przecież wolni. Macie już własne? Jeśli nie, to śpieszymy z pomocą. Oto 5 motocyklowych przesądów, które już na zawsze z wami pozostaną. Nie dziękujcie. Jesteśmy po to, aby wam pomagać.
Zielony motocykl
Aktualnie zielony kolor motocykli Kawasaki wydaje się nam oczywisty, ale wybór tej barwy przez japońskiego producenta był niegdyś mocno kontrowersyjny. Motocykliści nie chcieli kupować maszyn w tym odcieniu, szczególnie w Stanach Zjednoczonych.
Dlaczego zielone motocykle miały przynosić pecha? Chociaż Kawasaki zmieniło ten przesąd w coś, co stało się ich własnym znakiem rozpoznawczym, nie zawsze tak było. Powody są dwa, a w zasadzie trzy.
Pierwszy dotyczył niepokojąco częstych zgonów osób biorących udział w wyścigach, jeśli decydowały się na udział w rywalizacji za kierownicą zielonego motocykla. Kilka przypadkowych zgonów wystarczyło, żeby wiara w pechowe, zielone motocykle, szeroko się rozpowszechniła.
Druga sprawa związana jest z amerykańskimi żołnierzami, którzy zginęli podczas II wojny światowej jadąc na swoich wojskowych motocyklach w kolorze khaki. Co prawda rzeczywistym powodem śmierci wielu z nich byli snajperzy wroga próbujący uniemożliwić kurierom dostarczanie ważnych meldunków, jednak ludzie zafiksowali się na punkcie zielonego koloru i tak już zostało.
Trzecia kwestia to fakt, że te same motocykle były sprzedawane po zakończeniu wojny za dość niską cenę. Ale ponieważ zostały w czasie służby mocno eksploatowane, ich stan techniczny był kiepski. Mówiąc prościej, częściej się psuły, co umacniało wiarę w "pechowe" motocykle.
Niezależnie od powodu, przez długi czas nikt nie wsiadał na zielony motocykl z obawy, że może on przynieść nieszczęście.
Dzwonek motocyklowy
Jest wiele wariantów przesądów o motocyklowym dzwonku i jego ochronnej mocy, na przykład w nawiązaniu do legendy o samotnym motocykliście gdzieś na zapomnianej drodze w Meksyku. Ale posłuchajcie najpopularniejszych historii.
Niektórzy uważają, że dźwięk dzwoneczka zawieszonego na motocyklu przyciąga uwagę złych duchów. Podobno motocykliści i tak są dla tych istot, jak płomień świecy dla ćmy, ale dzwonek sprawia, że złe byty zapominają o człowieku i konieczne chcą wleźć do środka metalowego źródła dźwięku, gdzie zostają uwięzione. Kiedy są już w środku, ciągłe bicie dzwoneczka doprowadza je do szaleństwa, aż wreszcie tracą orientację i spadają na drogę.
Kiedy w dzwonku zbierze się zbyt wiele zła, jego serce się zatrzyma, a nasz mały, metalowy obrońca urwie się z ramy. Takiego dzwonka nie wolno zabierać, a już broń Boże ponownie wieszać go na motocyklu.
Jedna uwaga. Jeśli chcesz, żeby dzwonek działał jak należy i ogłuszał złe duchy ze stuprocentową skutecznością, nie możesz kupić go sobie sam. Musi być podarowany przez innego motocyklistę.
Niektórzy riderzy w USA zawieszają mosiężny dzwoneczek z lewej strony wahacza, aby pamiętać przyjaciela, który zginął na drodze. Poza wspomnieniem drogi jego życia, dzwonek pozwoli duchowi nadal cieszyć się jazdą wraz z przyjaciółmi.
Jazda z opuszczonymi podnóżkami pasażera
Nie składasz podnóżków pasażera, kiedy wybierasz się na przejażdżkę solo? Prosisz się o kłopoty, bo w ten sposób zachęcasz złe duchy do przejażdżki.
To stary jak historia motocykli przesąd, zgodnie z którym nigdy nie należy jeździć z opuszczonymi tylnymi podnóżkami, jeśli nie masz pasażera na kanapie. Po prostu dlatego, że chętny do jazdy na pewno się pojawi, ale niekoniecznie będzie to miły duszek Kacper.
Podnóżki twojego motocykla bacznie obserwują te same złe duchy, które próbujesz uwięzić w dzwonku. Jeśli zapomnisz o jednym i o drugim, to musisz się liczyć z ewentualnością, że coś popchnie kierownicę motocykla akurat na zakręcie, albo w innym momencie jazdy. Opuszczone podnóżki to bardzo zły pomysł. Z jednym wyjątkiem.
Jeśli jedziesz w kondukcie pogrzebowym na cześć zmarłego kolegi, powinieneś opuścić podnóżki pasażera, aby twój przyjaciel mógł cieszyć się ostatnią przejażdżką. Oczywiście istnieje ryzyko, szczególnie w okolicach cmentarza, że na darmową jazdę zdecyduje się ktoś inny, o mniej przyjaznej aurze. Ale na taką ewentualność mamy przecież dzwonek, prawda? Wystarczy w to mocno wierzyć i będzie dobrze.
Kask na ziemi
Przesądy motocyklista nigdy nie odłoży kasku na ziemię. Uważa się, że jeśli postawisz kask otworem w kierunku gleby, twoja głowa bardzo szybko znajdzie się w podobnej sytuacji, na tym samym poziomie, a tego przecież nikt nie chce.
Amerykanie mają nawet na powiedzenie na tę okoliczność, tj. "As goes your helmet, so goes your head", co możemy rozumieć "Jak z kaskiem, tak z głową". Nie chodzi tylko o postawienie kasku na ziemi, ale również przypadkowe upuszczenie. To przynosi pecha.
W zasadzie możemy zrozumieć skąd to się bierze. Jeśli nadal będziesz upuszczał swój kask, istnieje szansa, że go uszkodzisz. A uszkodzony jest przecież bezwartościowy.
Istnieją jeszcze inne warianty tego przesądu, na przykład rzadziej spotykany, który przypomina, że w ziemi kryje się wiele tajemniczych bytów i istot, które zawsze szukają drogi do naszych ciepłych ciał i miłych duszyczek. Kiedy stawiasz kask na ziemi, to jego owalna, przyjemna przestrzeń, stanowi nieodpartą pokusę dla tych wszystkich nienazwanych duchów.
A potem zakładasz kask na głowę i dziwisz się, że widzisz podwójnie albo, że pod kopułą kłębią ci się jakieś dziwne myśli. Teraz już wiesz, dlaczego tak się dzieje.
Motocyklista na poboczu? Zatrzymaj się
Na koniec pozostawiłem przesąd, który niezależnie od odporność na wiarę w duchy i zjawiska paranormalne, po prostu warto przyjąć za swój.
Jeśli widzisz motocyklistę na poboczu, powinieneś zawsze zatrzymać się i zaoferować pomoc. Nawet jeśli nie wygląda na to, że kolega lub koleżanka jej potrzebują, zatrzymaj się i zapytaj, czy wszystko w porządku. Zawsze.
Jeśli nie poświęcisz chwili dla innego motocyklisty, istnieje przesąd, że nikt nie zatrzyma się, kiedy ty będziesz w potrzebie. I na dodatek ryzykujesz pecha, który może utrzymywać się bardzo długo. Nie warto ryzykować, prawda?
A może hołdujecie jakimś innym przesądom? Podzielcie się swoimi lękami.
Komentarze 2
Poka¿ wszystkie komentarzeJak mawia³ kapitan Eustazy Borkowski "Szaman Morski": "zawsze bojê siê ¿ony i ...czasami pana Boga"!
OdpowiedzBardzo to piêknie jest opisane. Tyle ju¿ lat jestem z motocyklem a czyta³em to jak "bajkê o ¿elaznym wilku" Brawo autor!!!
OdpowiedzStwierdzenie "z motocyklem" tez brzmi dosyc bajkowo ;) I moze stad brak wiedzy z roznych motocyklowych srodowisk. Pomine wiekszosc, ale zapewniam Cie, ze trudno znalezc harleya bez dzwonka. Sam sie zdziwilem bo tez raczej bywalem "z motocyklem" niz z innymi ludzmi, ale kiedys przyszlo zatrudnic sie w serwisie ktory zajmuje sie tez harakami wlasnie - mimo braku zainteresowania tematem sila rzeczy troche sie dowiedzialem. Szerokiej drogi i nie naduzywaj sprzegla 😏
Odpowiedz