1,5 miliona mandatów. Polscy kierowcy na potęgę łamią przepisy za granicą
1,5 miliona zapytań o dane polskich kierowców skierowały w ubiegłym roku do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców zagraniczne służby. W tym roku zapytań może być jeszcze więcej.
Polacy za granicą jeżdżą znacznie ostrożniej niż w Polsce, słusznie obawiając się wysokich mandatów. Jak się jednak okazuje, ostrożność ta jest niewystarczająca w realiach ruchu drogowego krajów zachodnich. W 2018 roku z wielu krajów Europy skierowano do polskich służb ponad 1,5 miliona zapytań o dane kierowców.
Odpowiedź na każde takie zapytanie skutkuje wezwaniem do opłacenia mandatu, co oznacza, że swobodny styl jazdy Polaków nie pozostaje bez echa za granicami naszego kraju. Nie tylko przekraczamy prędkość - coraz częściej przejeżdżamy na "późnym pomarańczowym" lub nie ustępujemy pieszym na przejściu.
W Polsce na relaksie
W Polsce niewielu z nas przejmuje się wysokością mandatów - w najgorszym razie jest to wydatek 500 zł plus punkty karne. Tu owszem, można stracić prawo jazdy od razu, ale to sytuacje bardzo rzadkie. Co innego za granicą - w popularnej wśród Polaków Chorwacji niestosowanie się do przepisów ograniczających prędkość może skutkować mandatem o wysokości nawet 10 tys. zł.
Podobnych kwot należy spodziewać się w Szwajcarii, krajach skandynawskich i Finlandii, ale pośpiech może słono kosztować nawet u naszych południowych sąsiadów, gdzie maksymalny mandat za przekroczenie prędkości wynosi 800 euro.
Za granicą surowo
Jak się wydaje, największym problemem jest dla nas zrozumienie faktu, że ograniczenia prędkości w większości krajów Europy, inaczej niż w Polsce, traktowane są bardzo dosłownie. Na naszych drogach przyjmujemy pewną tolerancję - powiedzmy 10-20 km/h. Faktycznie - policja w Polsce z reguły nie reaguje na takie przekroczenia prędkości.
Zupełnie inaczej jest za granicą - w ubiegłym roku zapłaciliśmy 180 euro mandatu za przekroczenie prędkości we Francji o… 5 km/h.
Można nie płacić?
Wezwanie do opłacenia zagranicznego mandatu można wprawdzie zignorować - czasem zagraniczne służby nie decydują się na skomplikowaną drogę sądową. Problem pojawia się dopiero wówczas, gdy ponownie wjeżdżamy na teren kraju, w którym popełniliśmy wykroczenie. Podczas kontroli będziemy zmuszeni zapłacić zaległy mandat wraz z odsetkami.
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeBrawo! Tak samo powinna działać polska policja. Zero tolerancji dla przekraczania prędkości. Skoro jest ograniczenie prędkości do 50 km/h, to jadę maksymalnie 50 km/h. Jeżeli nie dowierzam swojemu ...
OdpowiedzMoge sie niezgodzic? Tak silna, wrecz irracjonalna egzekucja przepisow, nie dodaje nic do bezpieczenstwa. Wrecz odwrotnie. Nie raz widze jak ktos wyraznie ma oczy wlepione w predkosciomierz, zamiast na droge. Jesli zdarzy mi sie przekroczyc o 5km/h to nie oznacza z automatu ze jestem przestepca drogowym! I ze nalezy mnie od razu karac! Jesli ktos naprawde szaleje, i faktycznie stwarza zagrozenie, to nie powinno byc litosci - tu sie zgadzam. Wlepianie mandatow za cokolwiek, bezmyslnie, nie poprawi nic, natomiast wzrosnie poziom i tak juz silnego poczucia, ze wladza robi z nami co chce. Jesli chcemy bezpiecznych drog, to tylko przez szkolenia i poprawe umiejetnosci. Powolna jazda nie jest odpowiedzia.
OdpowiedzTylko Ty uważasz, że przekroczenie o 5 km/h dopuszczalnej prędkości to nic, inny kierowca będzie uważał, że dla niego to 10 km/h, a jeszcze inny, że 20 km/h. Prawo musi być jednoznaczne i surowo egzekwowane, a nie interpretowane. Jak mawiali Rzymianie "dura lex, sed lex". Pozdrawiam!
Odpowiedz