Mandaty uzależnione od dochodu - sprawiedliwość czy legalna kradzież? [OPINIA]
Za nami wybory parlamentarne, a to oznacza, że kiedy w mediach (również społecznościowych) opadnie już bitewny kurz, pojawią się realne propozycje od nowo wybranych przedstawicieli narodu. Tym razem w sejmie znalazła się również długo niewidziana lewica, która tradycyjnie przoduje w radykalnych pomysłach na poprawę bezpieczeństwa na drogach.
Wraz z powrotem do sejmowych ław przedstawicieli partii lewicowych możemy się spodziewać inicjatyw ustawodawczych w sprawach, które do tej pory dyskutowane były wyłącznie w mediach. Nie jest tajemnicą, że przedstawiciele lewej strony sceny politycznej nie są specjalnie przyjaźnie nastawieni do idei transportu indywidualnego. Ich pomysły skupiają się więc głównie wokół poprawy bezpieczeństwa i komfortu pieszych, przebudowy ulic, które zazwyczaj w praktyce polegają na ich zwężaniu, obniżania limitów prędkości, a także radykalnego wzrostu opłat i mandatów karnych dla kierowców.
Im więcej zarabiasz, tym więcej zapłacisz
Ścigacz zdecydowanie nie jest miejscem na rozważania o systemach politycznych i podatkowych, ale jeden z odprysków dyskusji o większych obciążeniach finansowych dla lepiej zarabiających trafia również na nasz grunt. Chodzi o pojawiający się od dłuższego czasu postulat uzależnienia wysokości mandatów karnych od wykazywanych zarobków. Nie jest to pomysł egzotyczny, takie przepisy funkcjonują w kilku wysoko rozwiniętych krajach, np. w Finlandii czy Norwegii. Niedawno pisaliśmy o fińskim hokeiście grającym na co dzień w lidze NHL, który z wizyty w rodzinnych stronach przywiózł mandat na pół miliona zł.
Biorąc pod lupę sytuację w Polsce, na pewno nie zgodzę się z tymi, którzy narzekają na wysokość mandatów w naszym kraju. Tak naprawdę dołożenie do państwowego budżetu nawet maksymalnej kwoty 500 zł jest przy obecnych średnich zarobkach być może upierdliwe, ale na pewno nie uciążliwe i rujnujące domowe finanse. Obecny limit kary za drogowe wykroczenie został ustalony w połowie lat 90, kiedy stanowił ok. 70% średniego wynagrodzenia i rzeczywiście robił wtedy wrażenie. Dzisiaj większość kierowców zdecydowanie bardziej niż mandatu boi się punktów karnych i utraty prawa jazdy. By przekonać się o tym, jak swobodnie czujemy się na naszych drogach, wystarczy obserwacja polskich kierowców, którzy przekraczają zachodnią i południową granicę. Momentalnie pokornieją w krajach, w których mandaty są wysokie, nieuniknione i płatne w euro.
Sprawiedliwie znaczy ile?
Prawdopodobnie nigdy nie dojdziemy do porozumienia w kwestii "sprawiedliwej" wysokości kar za przekroczenie limitu prędkości oraz inne wykroczenia na drodze. Wiąże się to po prostu z szerszym światopoglądem każdego z nas. Jedni za sprawiedliwe uważają równe kwoty dla wszystkich, inni wskazują na ich śmieszną wysokość dla dobrze sytuowanych, która nie jest w żaden sposób uciążliwa i nie zniechęca do powtórzenia czynu. Niestety lub stety, obie strony mają rację.
Kara za winę, nie za pracę
Osobiście jestem daleki od popierania lewicowych pomysłów typu podatek progresywny, czyli taki, którego procentowy wymiar rośnie wraz z zarobkami. Słusznie lub nie, wciąż uważam, że większość z nas jest kowalem swojego losu i nie powinna być karana wyższymi daninami z tytułu większych dochodów. Dlatego za najbardziej sprawiedliwy uważam podatek liniowy w jak najprostszej formie, choć w tym momencie lewicowi intelektualiści najchętniej wyrzuciliby mnie do betoniarki lub wystawili na sprzedaż w salonie z dzbanami.
Uważam przy tym, że tak jak kwalifikacje, zdolności, osiągnięcia i wysiłek biorą udział w uzyskiwaniu określonego dochodu, tak powinny mieć również udział w wysokości otrzymywanej kary. Powód jest bardzo prosty - aktualny limit kwotowy jest w wielu przypadkach zwyczajnie śmieszny. Wszyscy, biedni i bogaci, mieszamy we wspólnym garnku z napisem Ruch Drogowy w Polsce. Bezpieczeństwo i niestety ewentualne ofiary jego braku, to nasza wspólna odpowiedzialność. Kara finansowa za wykroczenia przeciwko wspólnemu bezpieczeństwu nie jest zemstą - jej zadanie to otrzeźwić kierowcę i zniechęcić go do ponownych ekscesów.
500 zł - niewymierne i szkodliwe
O ile dla emeryta w Tico 500 zł może być szokiem i wahnięciem finansowej równowagi na wiele miesięcy, to dla lepiej sytuowanych przedstawicieli klasy średniej i wyższej jest to kwota, o której zapominają równie szybko, jak o opłacie za autostradę. W praktyce, jeśli utrzymają na wodzy ilość punktów karnych, niskie mandaty kwotowe dają im swoisty immunitet. Moim zdaniem nie ma w tym przypadku mowy o równości wobec prawa bogatych i biednych. Może ją zapewnić tylko procentowo równy uszczerbek z domowego budżetu. Oczywiście dla turbozamożnych, obracających milionami, wciąż nie będzie to strata powodująca spadek jakości życia, ale na pewno zostawi większy ślad w psychice, niż 500 zł wydawane na kolację.
Jeszcze raz podkreślam - nie mam nic do użytkowników wypasionych aut i motocykli, jeśli tylko do ich posiadania doszli uczciwą pracą. Absolutnie nie chcę karania za wysiłek i umiejętności. Chodzi wyłącznie o spełnienie zasady równości wobec prawa. A nawet nie literalnie samej zasady, tylko jej ducha. I wyłącznie w wymiarze finansowym. Nikt o zdrowych zmysłach, a mam nadzieję przebywać w tym gronie, nie postuluje dłuższego pobytu w więzieniu dla zamożniejszych przestępców, niż dla biedniejszych za ten sam czyn. Akurat czas jest zasobem, którego mamy po równo i po równo odczuwamy jego stratę. Z pieniędzmi tak nie jest. Mandat proporcjonalny do zarobków nie jest metodą na dowalenie bogatym, tylko na zwiększenie ilości kierowców przestrzegających przepisów!
Nie ma metod idealnych
We wprowadzeniu wysokości mandatów uzależnionych od dochodu widzę również kilka problemów. Pierwszym jest sposób ustalenia podstawy jego wysokości, czyli dochodu ukaranego kierowcy. Już dziś mamy wielu mistrzów "wiecznej straty" w prowadzonej działalności, oczywiście wykazywanej wyłącznie w papierach, a po wprowadzeniu omawianej zasady mogłoby ich jeszcze przybyć. Zeznanie podatkowe za ostatni rok może nie być miarodajnym źródłem informacji. Tym samym liczba kierowców w praktyce unikająca kary może pozostać taka sama, lub nawet się zwiększyć. Potrzebne są więc jednoczesne działania uszczelniające na innych polach.
Druga sprawa to konieczność szczegółowej analizy stanu majątkowego polskich kierowców. Może się bowiem okazać, że rozwiązanie to pogorszy los głównie biedniejszej klasy średniej, która i tak nosi na plecach większość ciężaru funkcjonowania państwa. Z drugiej strony, wciąż uważam, że sprawę mandatów należy rozpatrywać wyłącznie pod kątem bezpieczeństwa na drogach, a nie robienia dobrze czy szkodzenia określonym grupom.
To oczywiście głęboko idealistyczne i śmieszne dla kogoś, kto w ogóle jest przeciwko idei mandatów i państwowego nadzoru nad ruchem drogowym. Ja osobiście uważam, że przy obecnej gęstości zaludnienia oraz ilości użytkowników dróg są one niestety niezbędne, a miejsce sportowej jazdy jest na torach, których oczywiście życzyłbym sobie jak najwięcej. Ale to akurat kolejny, oddzielny i bardzo obszerny temat.
Komentarze 7
Pokaż wszystkie komentarzeWysokość mandatu nie powinna być uzależniona od wysokości zarobku (który – jak wiadomo – może nie odpowiadać rzeczywistości) ale od aktualnej w momencie nałożenia kary wartości ...
OdpowiedzGro przekraczających prędkość w ryczących maszynach często albo są bezrobotni, albo minimalna krajowa, często emeryci/renciści czyli mandaty liczone od zarobków też będą małe
Odpowiedzalbo mandat albo Yanosik
OdpowiedzIdąc tokiem rozumowania autora, ceny w sklepach powinny być proporcjonalne do zarobków. System jest sprawiedliwy wtedy, gdy płacimy za towar, usługę, podatek czy tez wykroczenie tyle samo, bez ...
OdpowiedzNie zrozumiałeś bo jesteś głupi, mało inteligentny. Czy robienie zakupów to jest kara dla ciebie? Dla idioty na pewno. Cieszę się, że uświadom cię o swoim zdrowiu psychicznym. Żegnam.
OdpowiedzNie wiem, kto tu jest głupi... Idąc ponownie tym tokiem myślenia karą dla bogatego za np. pobicie będzie powiedzmy 6 lat więzienia a dla biednego 3 lata itd. (kłania się brak zrozumienia równości wobec prawa)
Odpowiedzw takim systemie musi być też określona minimalna kwota mandatu za dane wykroczenie. Taką kwotę płaciliby wszyscy którym nie można udowodnić dochodu.
OdpowiedzJa myślę, że chętni przy wypisywaniu mandatu mogą poprosić policjanta o wypisanie dwóch lub więcej mandatów po 500 zł. Wtedy będzie sprawiedliwie. Każdemu według potrzeb.
Odpowiedz