Yamaha Aerox - królowa tuningu. Obiekt po¿±dania m³odych gniewnych
Jest druga połowa lat 90-tych. Ty jesteś prawdopodobnie w Polsce, być może w wieku szkolnym, tuż przed komersem i zastanawiasz się, gdzie jest najbliższy kiosk, w którym bezproblemowo i bez zbędnych pytań kupisz pornosy. Zainteresowanie jednośladami sprowadza się u ciebie do Ogara, którym jakiś buhaj przyjeżdżał po twoją siostrę. Nie obchodziło cię to za bardzo, bo większość czasu i tak spędzasz przy pirackim Quake'u. Tymczasem w Japonii z łona Yamaha wychodzi skuter, który, kiedy dotrze do ludu polskiego na początku XXI wieku będzie tym dla małolatów czym Zenek Martyniuk dla entuzjastòw disco polo.
Ciężko stwierdzić, czy Aerox samotnie rządził na tronie najbardziej pożądanych skuterów, bo latał w złotej erze skuterów w Polsce, kiedy na podwórkach roiło się od kotów pokroju Aprilii SR, Malaguti F12 Phantom czy Italjeta Dragstera. Wszystkie miały jeden wspólny mianownik - silnik Minarelli MA 50 2T. Zbudowali go Włosi więc nie można było oczekiwać od niego, żeby zawsze działał, chociaż przeczytałem w internecie, że ten silnik był hitem niezawodności. To powiedziawszy, przeczytałem też w internecie, że Jacek Sasin ma zamiar oddać 70 baniek, ale potrzebuje czasu, bo ma limit 1000 zł w bankomacie. Poprawa nastąpiła po 2002 roku, kiedy Yamaha wykupiła Minarelli, ale to i tak nie miało znaczenia, bo większość tych silników była fabryczna tylko na taśmie produkcyjnej.
Pisałem już kiedyś, że lepiej było na zlot przyjechać na kozie niż seryjnym skuterze. Jak latałeś fabryką, to znaczy, że ludzie w niej pracujący byli mądrzejsi od ciebie, a oczywiste, że nie byli. Nikt nie jest mądrzejszy od najaranego nastolatka. Seryjnym sprzętem się po prostu nie latało, bo inni mieli bekę. Nikt się nie obrażał jak płatek śniegu, wchodził w internet, bardzo prawdopodobne, że z Neostrady, siedział na Gadu Gadu do 3 nad ranem, czytał forum i szukał okazji na części, które wcale nie były łatwo dostępne. Mogły to być naklejki na koła, cokolwiek, ale skuter musiał być przerobiony. Ta nisza motoryzacyjna szybko przerodziła się z ziomków palących jednego Pall Malla na dwóch pod Lidlem w potężną kulturę. Musiałeś tam być, bo ten klimat był i nadal jest nie do powtórzenia. Spoty często przypominały scenę z Tokio Drift na parkingu wielopoziomowym, ale bez dziewczyn.
O czym to mówiliśmy, bo się rozmarzyłem. Aaa, o Aeroxie. Jaki on był, jakie miał hamulce, czy był oszczędny, jak pracowało zawieszenie? A kogo to obchodziło? Ważne, że wyglądał kozacko, być może nawet najlepiej z wszystkich skuterów w swojej klasie i że uwielbiał być zmotany poza granice rozsądku. Zacznijmy od tego, że połowa Aeroxòw miała cylindry 70cc. Gdybyśmy mieli wtedy dostęp do Aliexpress, ta kultura była by dziesięć razy większa. Zasada była prosta - musiałeś mieć wiele babć, które sypnęły kapustą i kupowałeś cylinder-kit, co na dzień dobry awansowało cię w miejskiej hierarchii. Potem nie było limitu oprócz finansowego. Paski, wariatory, filtry, wydechy, rolki, do tego obligatoryjne polerowanie kół. Śmiechy chichy, ale widziałem wiele "pięćdziesiątek" które miały 15 KM i latały na gumie częściej jak nie latały na gumie.
Życie było piękne i nawet nie wiedzieliśmy, że po raz ostatni zbijamy piątkę ze swoim ziomkiem po zlocie. Dzieciaki dorastały, prędzej czy później pojawiło się pragnienie 125cc z biegami, być może nawet zrobienie na nią prawka (do tego czasu rejestracja na 50), reszta jest historią. Chińczycy, którzy tak bardzo by się nam przydali kiedy szukaliśmy części wbili bez pytania na rynek ze swoimi tanimi skuterami i całkowicie go rozwodnili. Czy to źle? Niekoniecznie, skutery kupili ludzie z każdej grupy społecznej,nie tylko najaranych entuzjastòw tuningu, ich kultura może i umarła, ale w imię dobrej sprawy, bo dzięki tanim skuterom z Chin więcej ludzi przesiadło się na jednoślady, a to zawsze dobrze. Ja osobiście nie smucę się, że ciastko się skończyło, ale cieszę, że ciastko się wydarzyło. Widziałem niedawno trzy skutery zaparkowane pod McDonaldem, nie wiem jakie, ale to o tak bez znaczenia. Trzech ziomków siedziało przy stoliku i po prostu ze sobą gadało. Kaski na stole. Dawno mi tak nic nie poprawiło humoru. Że jedli cheeseburgera za 6.90, a nie 2 złote? Cóż, C'est la vie.
Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarzeAaah co za perfekcyjnie opisane czasy tych lat. Sam osobi¶cie mia³em "Roxa" i prawdê mówi±c na przyk³adzie obecnych lat, ludzie posiadaj±cy kat.b kupili sobie co¶ co mog³o by w jakim¶ stopniu ...
Odpowiedz