Turbo reinkarnacja. Yamaha pracuje nad nowymi, doładowanymi silnikami
Bywają w historii takie pojęcia, które szturmem wchodzą do popkultury, elektryzują całe pokolenia, stają się symbolem rewolucji i na zawsze już pozostają symbolem swoich czasów. W latach 70. takim pojęciem było "turbo".
Choć sama technologia znana była juz od początku XX w., dopiero zastosowanie jej w samochodach osobowych spowodowało, że ludzie dosłownie oszaleli na punkcie doładowania. Pierwszym turbociosem zadanym konkurencji był wówczas BMW 2002 tii.
W świecie motocyklowym turbiny specjalnie się nie przyjęły. Trudno dziś dywagować dlaczego tak się stało, z całą pewnością jednak ówczesna technika nie pozwalała przystosować silnika do pracy z doładowaniem tak, by ten nie próbował zabić swojego kierowcy.
Jednym z producentów, eksperymentujących z wykorzystaniem spalin do napędzenia sprężarki powietrza, była Yamaha. Produkowany w latach 1982-1984 model XJ650, z rzędowym, czterocylindrowym silnikiem o pojemności 653 cm3, zasilanym czterema gaźnikami, generował moc 90 KM przy 9 000 rpm.
Przez lata producenci omijali temat turbosprężarki, czy sprężarek w ogóle. Dopiero Kawasaki zdecydowało się na odważny ruch z modelem H2, gdzie wykorzystano jednak kompresor - sprężarkę napędzaną przez silnik.
Nadchodząca surowa norma emisji spalin - euro 5 sprawia, że producenci coraz chętniej patrzą w stronę rozwiązań, które stosowane są już dość powszechnie w branży samochodowej, takich jak właśnie turbosprężarka. Jak twierdzi Motorcycle News, Yamaha już od 2017 roku eksperymentuje z różnymi wariantami turbodoładowania.
Rozwiązanie to będzie miało szczególne znaczenie w przypadku dużych pojemności, gdzie osiągnięcie normy euro 5 jest szczególnie trudne. Kiedy możemy spodziewać się jakichś konkretów? Norma wchodzi od 1 stycznia 2021, więc czasu jest naprawdę niewiele. Bardzo prawdopodobne, że Iwata pokaże coś jeszcze w tym roku.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze