Triumph Bonneville America 2005 - custom Dariusza Zawadzkiego - steampunkowy dragster
Taka sytuacja zdarzyła mi się po raz pierwszy w mojej dziennikarskiej karierze. Motocykl, który miałem przed obiektywem, powalił mnie na kolana ilością niezwykle ciekawych i zupełnie nietypowych detali. Odebrało mi mowę i nawet nie wiedziałem o co pytać. Tekst ten będzie więc siłą rzeczy krótki, ale dzięki temu więcej zostanie miejsca na zdjęcia, na których sami będzie mogli wszystko dokładnie obejrzeć. Zapewniam, że zajmie Wam to sporo czasu…
Tajemnica tego motocykla zaczyna się wyjaśniać, jeśli powiem, że jego twórcą i właścicielem jest Dariusz Zawadzki zawodowy artysta malarz i rzeźbiarz. Jego obrazy możecie zobaczyć tutaj.
Jak na mój gust są zbyt mroczne i ponure, ale warsztat twórcy jest najwyższych lotów. Jeśli chodzi o motocykle, to Dariusz zaczął nasiąkać klimatem już we wczesnym dzieciństwie. Jego motocyklowa przygoda nie zaczynała się jednak od jazdy na jakimś "pierdopędzie", tylko od tego, że już jako sześcioletni brzdąc asystował ojcu w naprawach motocykli, a ojciec naszego bohatera miał wiele zacnych sprzętów (Zündapp, Triumph, MZ BK 350 i inne). Wieczorami tata z synkiem wracali do domu usmarowani po pachy, co oczywiście nie mogło ucieszyć mamy Dariusza. Fakt jest jednak faktem, że to właśnie wtedy zrodziła się motocyklowa pasja, która trwa do dziś i jak twierdzi sam zainteresowany, pewnie nigdy się nie skończy. Przez jego garaż przeszło wiele motocykli i prawie każdy z nich był bardziej lub mniej zmodyfikowany. Customowym debiutem była poczciwa emka, w której ramę Dariusz wstawił silnik od Zaporożca.
Maszyna, którą prezentujemy to Triumph Bonneville America z 2005 roku. Z bazowego motocykla poza silnikiem niewiele zostało. Żwawy silnik Triumpha natchnął Dariusza do tego, by lekkiego cruisera przerobić na dragstera, natomiast cały wystrój i klimat maszyny są świadectwem steampunkowych fascynacji. Prawie każdy detal w tym motocyklu był robiony ręcznie, przez wytłaczanie, toczenie, szlifowanie, polerowanie, itp. Motocykl rzeczywiście wygląda jakby pochodził z czasów, kiedy królowały maszyny parowe. Ten starodawny charakter nadaje mu wiele elementów wykonanych z mosiądzu, skrzynkowy kształt zbiornika paliwa, czy trapezowe przednie zawieszenie. Nie brak też tajemniczych elementów, jak choćby gałki ze starego radia, które pełnią funkcję przełączników na kierownicy. Skoro już jesteśmy przy kierownicy, to zwróćcie uwagę na odkrytą mechanikę rolgazu, czy zegary jakby żywcem wyjęte z jakiegoś bardzo starego okrętu. Za amortyzację tylnego koła odpowiada wahacz wraz z amortyzatorami zaadaptowany z Harleya-Davidsona Softaila. Motocykl wyposażony jest w nożny i ręczny system zmiany biegów. Najfajniejsze w tym motocyklu jest to, że mimo starodawnego wyglądu daje zupełnie współczesną radość i satysfakcję z jazdy. Jest dostatecznie szybki i zrywny by bawić, a leżąca, dragsterowa pozycja tylko potęguje wrażenia i powoduje, że chętniej odkręca się gaz.
Budowa tego motocykla pochłonęła około trzech tysięcy godzin pracy. Tego nie da się wycenić na pieniądze, więc jak się zapewne domyślacie twórca nie ma zamiaru rozstać się ze swym dziełem. Mnie natomiast intryguje, co jeszcze wymyśli, kiedy w jego ręce wpadnie kolejna maszyna.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze