Harley-Davidson Dyna Super Glide Custom z 2004 roku. Custom zbudowany przez Sida
Radek znany w toruńskim środowisku motocyklowym z ksywki Sid uchodzi w mieście pierników za customowego guru. Harley, którego prezentujemy, jest jego aktualnym osobistym sprzętem.
Radek to jeden z tych, którzy zainfekowali się motocyklizmem już we wczesnym dzieciństwie. Kiedy był jeszcze małym brzdącem zafascynowała go wiśniowa wuefemka dziadka. Motocykl był zawsze wyczyszczony na wysoki połysk, a dziadek jeździł na nim wyposażony w fachowe atrybuty motocyklisty jak skórzane rękawice z długimi mankietami, skórzana kurtka i buty z wysokimi cholewami. Podobnie jak sam motocykl również ekwipunek jeźdźca był zawsze wypucowany na wysoki połysk. Taki widok człowieka dosiadającego wuefemki bynajmniej nie był w tamtych czasach powszechny, niedziwne więc, że Radek zapamiętał te szczegóły na całe życie. Pierwsze jego własne zmotoryzowane dwa kółka to była motorynka kupiona przez ojca jako prezent na komunię, a muszę w tym miejscu wspomnieć, że ojciec Radka również był znaną postacią w toruńskim środowisku motocyklowym. Już z samym aktem kupowania tej motorynki wiąże się zabawna historia. Użytkownikami jednośladu mieli być Radek i jego brat Bary, ojciec zabrał więc chłopaków i we trójkę udali się do sklepu Polmozbytu po wymarzony sprzęt. W trakcie oględzin, ojciec polecił Baremu, by ten "kopnął" sprzęt i sprawdził czy jest iskra. Bary niewiele się namyślając kopnął w tylne koło. Taki był ówczesny poziom wiedzy małoletnich zapaleńców, ale ten stan rzeczy miał się szybko zmienić. Motorynka była jednoosobowa, więc chłopaki szybko wzięli się za customizing montując długą kanapę od Rometa i podnóżki pasażera. Były one przymocowane do wahacza, więc kiedy wjechało się w jakąś dziurę w jezdni lub inny wybój pasażera wysadzało z siodła. Pisząc te słowa przypomniałem sobie, że w moim Sportsterze podnóżki pasażera też były przymocowane do wahacza, ale blisko jego osi, więc ten efekt nie występował, choć komfortowe to to nie było. W czasie jednej z przejażdżek Bary wycedził w murek i zgięło się przednie zawieszenie, więc chłopaki musieli zakasać rękawy, by przywrócić sprzęt do sprawności - to były pierwsze doświadczenia. W szkole średniej Radek jeździł do Niemiec handlując tam różnym dobrem i w końcu mógł kupić sobie MZ ETZ 250. Motocykl ten wywołał zaostrzenie objawów motocyklowego uzależnienia i Radek stopniowo rozwijał się sprzętowo dosiadając różnych japońskich maszyn od małego Virago 535, przez Yamahę XT 500, Hondę VF 750 aż po Intrudery 750 i 1400. Tego pierwszego przerobił w amerykańskim stylu montując wysoką kierownicę i inne typowe dla chopperowego stylu dodatki. Później wziął się za handel używanymi motocyklami, więc mógł przebierać w różnych modelach jak w ulęgałkach. Nastał czas fascynacji szybkością. Jazda Hondą CBR 1100 XX i Suzuki Hayabusą zrobiły na nim duże wrażenie i pozostawiły w pamięci trwały ślad (też tak mam). W pewnym momencie w ręce Sida wpadła Honda Valkyrie. Postanowił przerobić i przemalować swój motocykl i była to jedna z pierwszych robót jakiej podjął się znany dziś artysta aerografu Piotr Parczewski. Później Radek wyjechał do USA. Kiedy wrócił, postanowił otworzyć warsztat customowy, czerpiąc inspirację z popularnych wówczas programów OCC i Monster Garage. Tak narodził się Sid Garaż. Powstało tam kilka całkiem fajnych sprzętów, a Radek stał się fanem Harleyów i amerykańskich samochodów. Grzebanie w amcarach nie było mu obce. Po kilku latach okazało się, że fantazja i entuzjazm musiały przegrać z prozą życia, rachunkami i tym podobnymi upierdliwościami, które skutecznie potrafią podciąć skrzydła nie jednej artystycznej duszy. By utrzymać rodzinę, która się w międzyczasie powiększyła Radek musiał porzucić customową działalność i związane z tym marzenia. Obecnie pracuje jako mechanik w autoryzowanym serwisie motocyklowym, a w nielicznych wolnych chwilach dłubie przy własnych sprzętach w przydomowym garażu. Najświeższym efektem tego dłubania jest widoczny na zdjęciach Harley-Davidson Dyna Super Glide Custom z 2004 roku. Ponieważ Sid lubi stare motocykle, wprowadzone modyfikacje miały za zadanie postarzyć wygląd Harleya nadając mu jednocześnie hotrodowy klimat, co jak widać na zdjęciach znakomicie się udało. Motocykl otrzymał nowy styl i prezentuje się bardzo ciekawie, choć zmiany nie są na tyle drastyczne, by nie dało się rozpoznać, że bazą tego projektu jest motocykl w miarę współczesny. Tak właśnie miało być. Na szprychowe koła naciągnięto opony Schinko mające profil i rzeźbę bieżnika nawiązującą do lat 40. Przystępując do pracy Radek założył, że wykorzysta jak najwięcej części i oryginalnych akcesoriów Harleya-Davidsona. Ma to tę zaletę, że wszystko zawsze doskonale pasuje, pozwalając zaoszczędzić sporo czasu i nerwów. I tak błotniki pozostały seryjnie, zostały jedynie gustownie przystrzyżone. Owiewka przedniego reflektora pochodzi od modelu Night Rod, a sama lampa z katalogu Custom Chrome Europe. Tylną lampę zapożyczono z modelu Dyna Wide Glide. W miejsce oryginalnych rocker boxów pojawiły się nowe, naśladujące kształtem pokrywy Panheada. Radek zamontował też fikuśny filtr powietrza. Małe "dentystyczne" lusterka to produkt z katalogu MCS. Kierownicę typu drag bar zdobią stylowe manetki Low Brow, a pod owiewką zamontowano licznik Motogadget. Owiewka pod silnikiem jest dziełem polskiej firmy Plast Bike. Finałem wieńczącym dzieło jest satynowe malowanie w hotrodowym klimacie. Fachowo taki motyw malowania nazywa się scallops. Układ graficzny jest dziełem Radka, szparunki wykonał Darek "Ryba" Rybiński, a kolejne warstwy lakieru łącznie z kryjącym wszystko satynowym klarem położył zawodowy lakiernik. Efekt jak widzicie robi doskonałą robotę. To samo można powiedzieć o efekcie wszystkich zabiegów zmieniających stylizację motocykla. Harley robi to, co powinien, czyli jeździ dość zwinie i szybko, zachwycając piękną melodią płynącą z wydechów. Spędzając czas za jego sterami zapomina się o wszelkich kłopotach i problemach. Parafrazując słowa piosenki jest on lekiem na całe zło.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze