Suzuki DL650 V-Strom - japoński scyzoryk
To motocykl dobrze zaprojektowany, dobrze wykonany, z potężnym zestawem zalet i symboliczną ilością wad, które i tak są mało istotne
Na pytanie, czego nie robi Suzuki DL650, odpowiedział bym z wyjątkową łatwością. Na przykład nie rozlicza podatków. I zdecydowanie nie sprawdza się jako pralka. Kiepsko także radzi sobie z czytaniem nut, rozwiązywaniem krzyżówek i macierzy. Poza tymi istotnymi sprawami, robi wszystko. Na stronie producenta znajdujemy informację, że jest to Sports Enduro Tourer. Za tą wykręcającą język nazwą kryje się tylko część prawdy, bowiem V-Strom to coś o wiele więcej. Przez sześć lat obecności na rynku zarzucano mu wiele różnych rzeczy. Brak charakteru, za dużą masę, za małą moc (co jest absolutną głupotą), czy niedostatki w zawieszeniu. Po tygodniowym użytkowaniu tego motocykla mogę stwierdzić, że te zarzuty można śmiało wsadzić między bajki dla przedszkolaków, a reportaże „Super Expressu”. Owszem, V-Strom nie zapiera tchu w żaden sposób, ale pytanie, czy powinien? Powinien sprawdzać się w każdej sytuacji dnia codziennego i każdym innym zadaniu, które zostanie mu zlecone. I sprawdza się.
Pierwsze wrażenie jest najważniejsze
Pozycja za sterami jest perfekcyjna. Nie prawie idealna, nie dobra, ale perfekcyjna. Ma się wrażenie siedzenia w motocyklu, a dzieje się tak dzięki mocno wyprofilowanej kanapie. Jest ona wygodna, nie za twarda, nie za miękka, po prostu odpowiednia. Wiele osób sądzi, że turystyczne enduraki mają kierownice o szerokości 20 metrów. Stery w DLu są komfortowe w trzymaniu, nie powodują bólu kręgosłupa, dłoni czy ramion, są odpowiednio wąskie, aby walczyć z korkami. Motocykl jest duży. Jego gabaryty w żaden sposób nie zwiastują tego, jak sprawnie będzie jeździł po zakrętach. Wrażenie ogromności potęguje zbiornik paliwa (22 litry) opatulony z boków owiewką.
Kokpit jest schludny, miło się na niego patrzy, ale nie jest przesadnie nowoczesny. Można się przyczepić do wskaźnika paliwa, który informuje o jego poziomie w postaci sześciu „cegiełek”. Jest on równie precyzyjny, jak wałek malarski przy malowaniu ceramicznych lalek. Przez 150 km nie dzieje się z nim nic, aby nagle z 6 zrobiło się 2, a po kolejnych 20 km zapaliła się rezerwa, przy czym faktyczna ilość paliwa wystarczy na co najmniej 100 km. Swoją drogą 22 litrowy zbiornik to przydatny patent. Można się nawet pokusić o uzyskanie zasięgu 400 km.
DL = Daleki Ląd
Nie sposób nie zahaczyć o temat turystyki, zwłaszcza, że nasz testowy egzemplarz to wersja Traveler. Główną jej cechą są wielkie, aluminiowe kufry. Są naprawdę ogromne. W jednym z nich można spać, w drugim zaparkować inny motocykl, a do trzeciego wsadzić dwa pingwiny królewskie. Co więcej, ich demontaż odbywający się za pomocą klamrowych zaczepów trwa dosłownie 20 sekund. Szyba z 3 stopniową regulacją jest ok., odpiera strumień wiatru z klatki piersiowej, ale wyżsi jeźdźcy doświadczą sporych turbulencji wokół kasku. Deflektor rozwiąże ten problem. Ze „Sports Enduro Tourer” DL jest najbardziej Tourer, to nie ulega dyskusji. Długa trasa nie męczy, silnik, o którym za chwilę, daje radę, zużycie paliwa jest niskie. W niewiele sposobów można ten motocykl ulepszyć do podróżowania. Opony są na tyle szosowe, że nie hałasują i dobrze sprawdzają się w trasie, ale też na tyle terenowe, że można na nich spokojnie zjechać w lekki teren.
Leśne ścieżki, pola, szutry to miejsca, w których DL sobie poradzi. Spory prześwit i osłona silnika będąca wyposażeniem wersji Traveler pozwala pokonać trochę bardziej hardkorowe odcinki offroadowe, ale bez przesady, to nadal jest turystyk z umiejętnością terenową. Takie właściwości motocykli tego typu często są całkowicie przekreślane przez wysoką masę. Ta z płynami wynosi 220 kg. Teoretycznie to niemało, ale w czasie jazdy, nawet poza nawierzchnią utwardzoną wydaje się, że sprzęt waży co najmniej 30 kilogramów mniej.
Moje miasto, a w nim…
Niestety, aby dostać się gdziekolwiek, niezależnie, czy jest to polana, czy autostrada, trzeba przejechać parę kilometrów w mieście. Ktoś mógłby powiedzieć, że tam turystyczne enduro sprawdzają się fatalnie. I owszem, miałby rację, jeśli jechałby BMW R1200GS obładowanym telewizorami. V-Strom (oczywiście mówimy o ściągnięciu kufrów) jako motocykl niezbyt szeroki, z lusterkami wysoko w górze, w gąszczu samochodów ciasno upchniętych w korek jest w swoim drugim żywiole. Relatywnie wąska kierownica znacznie zwiększa pewność siebie w przeciskaniu się pomiędzy samochodami, a wysoki środek ciężkości pozwala manewrować między nimi sprawnie i szybko.
No właśnie, szybko. Warto w tym momencie poświęcić chwilę silnikowi. To stara, dobra sprawdzona jednostka napędowa z poczciwego i niezawodnego SV650. Podobno na potrzeby DLa została trochę ugładzona, ale przyznam się szczerze, że nie zauważyłem nawet śladów tego zabiegu. Widlak wkręca się na obroty w tempie ekspresowym i jak na swoją niewielką przecież pojemność jest zaskakująco elastyczny. Maksymalna wartość momentu obrotowego, który wynosi 60 Nm osiągana jest przy 6400 obr/min. Aby z silnika wykrzesać to, co ma do zaoferowanie najlepsze, warto trzymać wskazówkę obrotomierza w okolicach szóstki. Nazwanie DL650 wolnym jest jak nazwanie Adriany Limy brzydką – nieprawdziwe i bez sensu. Potwierdzeniem tej tezy niech będzie fakt, że prędkościomierz można zamknąć i to dość szybko.
Druga tożsamość
Sprawę turystycznego przeznaczenia mamy zamkniętą – ten motocykl świetnie nadaje się do podróżowania. Ściągnij jednak z niego kufry i odkryj jego drugą tożsamość – sportowy funbike. Jest na świecie wiele rzeczy, które zakręty pokonują sprawniej i szybciej. Triumph Street Triple, Honda CBR600RR, KTM 690 Duke R, mucha domowa. Przejeżdżanie zakrętów DLem to czysta przyjemność, nieskażona żadną niedoróbką techniczną motocykla. Wspomniany wcześniej wysoki środek ciężkości sprawia, że dynamiczna zmiana kierunku i złożenie się w zakręt, a potem przejechanie go odbywa się bez najmniejszej trudności. Zaskoczeniem są opony, które mają raczej off-roadową fakturę. Trzymają jak przyklejone, nawet w deszczu. Deszcz sprowadza nas do bardzo ważnej kwestii. Silnik Suzuki SV650, który w DL się znajduje, ma ogromny moment hamujący. To rodzi dwa problemy. Po pierwsze, popularne „hamowanie silnikiem” jest tak naprawdę hamowaniem tylnym kołem. W DL jest ono na tyle mocne, że motocykl po odpuszczeniu gazu w zakręcie po prostu wstaje do pionu. Owszem, nie robi tego nagle, ale wyraźnie, a wstanie do pionu to ostatnia rzecz, której chcemy w zakręcie. Po drugie, skoro hamowanie silnikiem jest hamowaniem tylnym kołem, to nikt o zdrowych zmysłach nie będzie hamował w mokrym zakręcie, bo obudzi się na świerku. Przegazówka przy redukcji biegów jest nieodzowna.
Zawieszenie jest tak uniwersalne, jak tylko się da. Działa dobrze dosłownie wszędzie, mimo, że jest dosyć skromne i regulację posiada jedynie z tyłu. Genialnie wybiera nierówności w stylu studzienek, torów, zerwanego asfaltu i innych ulicznych niespodzianek. Coś w DLu musi być kiepskie. Może hamulce? Niestety, są bardzo dobre. Przewody są w gumowych oplotach, ale biorąc pod uwagę działanie hebli, dałbym sobie uciąć prawe ucho, że zamiast gumy jest stal. Delikatne naciśnięcie klamki powoduje spokojne wytracanie prędkości, co więcej, siłę hamowania możemy dozować wyjątkowo precyzyjnie. Obecny na pokładzie ABS działa tak, jak ABS działać powinien. Natychmiast, zauważalnie i skutecznie. Nie bez powodu nie wspominam o tylnym hamulcu. W DL650 się go nie używa. Po pierwsze dlatego, że do wytracania prędkości przed światłami wystarczy odpuszczenie gazu, a po drugie dlatego, że jego dźwignia jest ulokowana w zupełnie nieergonomiczny sposób, zmuszający jeźdźca do ekstremalnego wygięcia stopy.
MacGyver by go polubił
Suzuki DL650 V-Strom zdaje się być poprawną odpowiedzią na pytanie, czy można kupić motocykl, który umie wszystko. Niektórzy stwierdzą, że oczywiście, że można i takie coś nazywa się Ducati Multistrada 1200. Problem z nią polega jednak na tym, że za jej cenę można kupić dwa V-Stromy. Konkurencja jest, i to jaka. BMW ma swoje GSy – F650 i F800, które mają dokładnie taki sam zestaw zalet, ale są katastrofalnie brzydkie. Kawasaki Versys to najlepiej dopasowany rywal, choć o nieco gorszych właściwościach turystycznych i nieco mniejszych gabarytach (wada/zaleta – w zależności od odbiorcy). Oczywiście nie można zapomnieć o Hondzie Transalp, motocyklu chyba z największą tradycją i najdłuższą historią, jeśli chodzi o turystyczne enduro.
Chciałoby się powiedzieć, że V-Strom na tle rywali wypada dobrze, ale o medalu może zapomnieć. W rzeczywistości jest to motocykl dobrze zaprojektowany, dobrze wykonany, z potężnym zestawem zalet i symboliczną ilością wad, które i tak są mało istotne. Niemcy, którzy z natury są bardzo wnikliwi i pedantyczni nie bez powodu uznali, że V-Strom powinien dwa razy z rzędu wygrać Alpen Masters. Szczerze mówiąc, nie dziwię się im ani trochę. Ten sprzęt nie tylko odnajdzie się w każdej sytuacji, ale każdemu da frajdę na innym poziomie i w inny sposób. Atak na miasto, na zakręty poza nim, na pobliskie pola i leśne dukty, na oddaloną o 500 km plażę. W tych sytuacjach Suzuki DL650 będzie jak szwajcarski scyzoryk, z tym, że wyprodukowany w Japonii.
|
Dane Techniczne
Typ silnika | 4-suwowy, 2-cylindrowy, widlasty V 90°, chłodzony cieczą, DOHC |
Pojemność skokowa | 645 cm3 |
Średnica x skok tłoka | 81,0 mm x 62,6 mm |
Stopień sprężania | 11,5:1 |
Moc maksymalna | 66,6 KM przy 8800 obr/min |
Moment obrotowy | 60 Nm przy 6400 obr/min |
Układ zasilania | wtrysk paliwa |
Rozrusznik | elektryczny |
Skrzynia biegów | 6-stopniowa |
Prędkość maksymalna | 180 km/h |
Długość całkowita | 2290 mm |
Szerokość całkowita | 840 mm |
Wysokość całkowita | 1390 mm |
Rozstaw osi | 1555 mm |
Prześwit | 165 mm |
Wysokość siedzenia | 820 mm |
Masa własna | 220 kg |
Zawieszenie przód | Widelec teleskopowy, sprężyny spiralne, tłumienie olejowe |
Zawieszenie tył | Wahacz wleczony, sprężyna spiralna, tłumienie olejowe, regulacja napięcia wstępnego sprężyny |
Hamulce przód / tył | podwójny tarczowy / tarczowy |
Opony | Przód: 110/80 R19 M/C 59H |
Tył: 150/70 R17 M/C 69H | |
Zbiornik paliwa | 22,0 L |
Norma czystości spalin | EURO 3 |
|
Komentarze 15
Pokaż wszystkie komentarzeMODEL 2012 - 2014 DL 650 - nowy wygląd, zmniejszony zbiornik paliwa 20L. Spalanie: 4,2l/100km Przyśpieszenie 0-100 (jedna osoba): https://youtu.be/pymQlmEaSp0 Przyśpieszenie 0-100 (dwie ...
OdpowiedzMam pytanie... Czy z V-Strom (chodzi mi o masę i całą resztę) poradzi sobie kobieta 170cm i 62kg?
OdpowiedzSpokojnie - bez obaw, Łatwe moto, wygląd i duże gabaryty to tylko pozory. W rzeczywistości to łagodna i spoleliwa bestyjka hehehe Jak masz więcej pytań pisz
OdpowiedzSUZUKI V STROM pokochają go weterani po 40 stce mega wygodny zdecydowanie nie do lansu nikt nie zaprzeczy. Jedyne co robi wrażenie z wyglądu to gabaryty. Silnik V 650 niezawodny ale brakuje mu ...
OdpowiedzSuzuki Dl650 V-Storm to bardzo wygodny motocykl. Obecnie posiadam Fazera Fzs 1000. Silnik może nie poraża mocą, ale do normalnej jazdy wystarcza. Nawet obuty w trzy kufry i z pasażerem. Jeżeli ...
OdpowiedzGÓWNO, 9200 km i zatarty silnik.
Odpowiedzdo lekcji
Odpowiedzg.... synku to ty masz w główce..wiesz w tym motocyklu z boku jest takie szkiełko pokazuje poziom oleju w silniku,jak bys je sprawdził i dolał oleju.. Ten silnik jest tak skonstruowany ze spala olej,wiec trzeba go co jakiś czas kontrolować jego poziom.
OdpowiedzGowno to ty masz w glowie, ten silnik lubi lyknac olej, wiec jak bys sprawdzal poziom...
Odpowiedzchłopie w HD szpila katowice ,sprzet przebieg 1500 start i skrzynia wypadła na jezdnię .To jest wynik -do wszystkiego trzba mieć trochę pojęcia albo pracować w rzeźni.
OdpowiedzDL mój pierwszy motocykl, fajny oraz bardzo poręczny, co do stabilności w łukach to trzeba uważać, polecam fajny turystyk z wyprostowaną zrelaksowaną pozycją.
Odpowiedz