Jedna ze stacji benzynowych Esso postanowiła poradzić sobie z problemem motocyklistów, którzy niekoniecznie chcą płacić za paliwo. Na stacji jest czynnych osiem dystrybutorów, ale motocykliści od pewnego czasu mogą korzystać tylko z dwóch. Nieprzypadkowo te dwa dystrybutory są najbliżej kas, skąd można dokładnie przyjrzeć się tablicy rejestracyjnej motocykla, ale też próbować zatrzymać osobę, która nie planuje uiścić zapłaty.

Jeśli motocyklista podjedzie pod jeden z "zakazanych" dystrybutorów, obsługa stacji po prostu ich nie aktywuje. Myślicie, że to może być dobre dla motocyklistów, którzy będą mogli tankować na "swoich" miejscach i uniknąć kogoś w SUV-ie, kto na stacji zamawia czterysta hotdogów każdy z różnym sosem? Otóż nie, samochody mogą normalnie używać każdego stanowiska. Obsługa stacji musiała być naprawdę mocno rozzłoszczona skoro posunęła się do tak rygorystycznych zasad

Ciekawe z jakim przyjęciem podobna akcja spotkałaby się w Polsce? Wiadomo przecież, że różne stacje różnie reagują na motocyklistów. Na jednych obsługa każe zsiąść z motocykla i ściągnąć kask, na innych w toaletach są specjalne półki i wieszaki dla motocyklistów.

Czekamy na Wasze opinie.