Solówka po USA, A.D. 2010 - I część podróży dookoła Stanów Zjednoczonych - strona 2
Z Lead skierowaliśmy się w końcu na Sturgis. Jednak po drodze zdarzył się wypadek, toteż przodownik poprowadził grupę przez las, ale GPS coś naściemniał i wylądowaliśmy na wąskiej leśnej gruntowej drodze. Grupę zatrzymała kałuża z wodą na całej szerokości drogi. Obejrzałem sytuację i okazało się, że spokojnie można to boczkiem objechać, zwłaszcza, że były widoczne ślady. GPS pokazał niecałą milę do główniejszej drogi. Zdecydowałem się, że jadę, dołączyła do mnie jedna Elektra, jednak cała reszta wycofała się. Przepyrkaliśmy ten kawałeczek bez wysiłku i czekaliśmy na pozostałych. Kompletna cisza i głusza otaczającego lasu, tylko niedźwiedzia brakowało do towarzystwa. To, że wszyscy zawrócili, było dla mnie sporym zaskoczeniem. Szkoda, że nie miałem na podorędziu jakiegoś enduraka.
Taram, uwaga, wjazd do Sturgis! Przepychanie się na Main Street i co? No w końcu, marzenie się spełniło. Lekkie niedowierzanie, że to właśnie to miejsce. Ale po dłuższej obserwacji nasunęły się do głowy oznaki rozczarowania. Komercha straszna! Tego wieczora Sturgis skojarzyło mi się z gigantycznym bazarem z koszulkami, znaczkami, naszywkami, ciuchami i innymi pierdołami okołomotocyklowymi. Ale żeby nie było, zaopatrzyłem się w stosowne pamiątkowe niepotrzebności...
Całą grupą zajechaliśmy na stację benzynową. Jedni tankowali, inni sikali, a jeszcze inni czekali na wspomnianych wcześniej. Wnet, z wielkim szumem na stację wjechały 4 motocykle policyjne i jeden radiowóz tuż za dwoma kolesiami na Harleyach. Ci dwaj mieli na plecach kolory „Sons of Silence”. Wszyscy gliniarze, zbliżając się do jeźdźców trzymali łapy na kaburach z bronią. Patrzyliśmy wszyscy na zajście nieco zaskoczeni, aż jeden starszy policjant hardo zwrócił się do nas, żebyśmy w te pędy... wypiepszali ze stacji!
Z władzą tu się nie dyskutuje, więc szybko opuściliśmy to urokliwe miejsce. To nie mogli być grzeczni chłopcy. Pojechaliśmy jeszcze do, ponoć największej motocyklowej knajpy, Full Throttle Saloon. Faktycznie barów jest tam co najmniej kilkanaście, jest duża scena na której grają porządne kapele. Barmanki zachęcają do swoich barów skromnymi strojami, ogółem jest tam wszystko czego biker potrzebuje, żeby się zrelaksować. Dużo się tam dzieje. Wyjeżdżając, tonęliśmy w chmurze kurzu.
|
W poniedziałek pojechaliśmy na dłużej do Sturgis. Zwiedzanie, obserwowanie, fotografowanie i zakupowanie. Trochę szkoda, bo to dopiero początek imprezy i największe atrakcje, pokazy, koncerty i sama atmosfera przejdą koło nosa. Poszedłem kawałek dalej wzdłuż Main Street i okazało się, że reszta otoczenia prezentuje się bardzo przeciętnie. Liche zabudowania i jakiś taki nieład...
|
Wystartowaliśmy później dalej na zachód, docierając na kemping w Bufflo w Wyoming. Wcześniej zwiedzaliśmy jeszcze Devils Tower National Monument. Piękna skała, która stanowi dla miejscowych Indian Lakota miejsce kultu. I tu w końcu miałem czas, żeby wyżyć się podczas portretowania piesków preriowych. Przekomiczne stworzenia, które tak przyzwyczaiły się do głośnego ruchu na drodze przez park, że zajadają się tuż koło asfaltu. Nocleg na podłodze domku w Bufflo ze stoperami w uszach, bo wiadomo – chrapanie takie jakby chcieli wchłonąć wszechświat...
|
Yellowstone
Kolejny dzień, wtorek 10. sierpnia, to przejazd pod wschodnią bramę parku Yellowstone. Spotkaliśmy po drodze roboty drogowe. Chłopcy w skwarze próbowali coś tam naprawiać. Zaintrygował mnie zwyczaj, który też w dalszej drodze obserwowałem, że na początku i na końcu odcinka robót, zamiast po prostu ustawić znaki ostrzegające o robotach, zawsze stał tam człowiek dzierżący w garści znak „STOP”.
Cała grupa zakotwiczyła w drewnianym domu-pensjonacie, a ja razem z dwoma jeszcze motocyklistami pojechaliśmy ile się da w głąb parku, tak, żeby wrócić przed jego zamknięciem. Bilet wcale nie tani, bo trzeba wysupłać 20$ za wjazd. Cudowne popołudniowe widoki, zwierzyna tuż koło drogi i parujący, bulgoczący brzeg jeziora Yellowstone.
Następnego dnia rano, całą ekipą zbiórka pod bramą parku, fotka i jazda. Trochę czasu zajęło widowisko przy znanym gejzerze „Old Faithful”. Widownia jak w cyrku, czekająca na prawdziwy cud. Ciekawe zjawisko nie tylko przyrodnicze ale i społeczne.
Rano i w dzień już nie było takich magicznych widoków jak wieczorem. Za to zaskoczyły mnie masakryczne korki. Na dodatek jest tu taki zwyczaj, że jak stoją, to wszyscy, również motocykliści. Nie ma przeciskania się do przodu boczkami, tak jak w Europie. Straciłem trochę czasu i stwierdziłem, że zawracam, bo szkoda dnia. Po drodze zjechałem na mniej uczęszczane ścieżki, gdzie doznałem wspaniałego kontaktu z niczego nie bojącą się zwierzyną. Zacząłem wabić jedną z wiewiórek, która podbiegła do mnie i widząc, że to ściema bo nic nie mam do wszamania, w akcie umiłowania ugryzła mnie w palec. Zgubiłem też grupę. Opuściłem park południową bramą, kierując się na Alpine...
|
To dopiero pierwszy etap opowieści z mojej „Solówki po USA”. Przed wami, czytelnikami jeszcze sporo kilometrów, zdjęć i wrażeń. Kolejnych części relacji wypatrujcie na stronach Ścigacz.pl już niebawem!
Podziękowania: - firmie Ret Bike - za komplet ubioru „Ret Voyage”, który bardzo dobrze sprawdził się podczas całej podróży. Na plaży w Monterey pewna miła pani zapytała: -Jest pan może z Francji? - Nie, jestem z Polski, a dlaczego pani uważa, że z Francji? - Bo ma pan taki dziwny strój! |
|
Komentarze 10
Pokaż wszystkie komentarzepodziwiam. Byłem tam miesiąc po Tobie- koniec września i 1poł X. California, Arizoma, Nevada. Zadziwiło mnie jak wielu Polaków zostawiło slady w knajpach, m.in przy route 66...
OdpowiedzTez sie dziwilem. Jakby na to nie patrzec to 66 jest jakims symbolem i ciagnie do siebie ludzi. Ale zaiste, ludzie trafiaja tam niemal z calego swiata.
OdpowiedzPodziwiam...gratuluję realizacji marzenia...
OdpowiedzBez KASKUU!!11one Niee! To nieodpowiedzialne jeździć na motocyklu bez kasku!! Zabrać im prawka, a najlepiej motocykle! AAArghh! Chyba się pochlastam...
OdpowiedzŚwietna przygoda no i oczywiście relacja z niej - tylko pozazdrościć
OdpowiedzPiękna wyprawa, od dawna mażę o takim wyjeździe. Czekam na część druga. Czy mógłbyś uchylić rąbka tajemnicy ile kosztował cię wyjazd, nie licząc zakupu motocykla? pozdro!
OdpowiedzUdziele wiadomosci mailem: b-ok@tlen.pl Zapraszam
OdpowiedzPowiedz mi czy w USA są inne motocykle niż tzw. armatura ????
OdpowiedzOczywiście, że są. Tylko, że ja akurat widziałem mnóstwo właśnie armatury. A to dlatego że np w Sturgis było święto HD.
Odpowiedztak, ale jeżdżą nimi tylko czarnuchy
Odpowiedz