Serwis motocykla we własnym garażu: instalacja elektryczna
Instalacja elektryczna to układ nerwowy motocykla. Dbanie o akumulator nie jest jedyną czynnością, jaką możemy wykonać w czasie większego przeglądu. Mnogość połączeń narażonych na działanie wody i powietrza daje duże możliwości awarii. Jak wiadomo, lepiej zapobiegać, niż leczyć - zobaczmy jak to zrobić.
Uszkodzenia instalacji elektrycznej często są trudne do zdiagnozowania. Oczywiście nie mam na myśli przepalonej żarówki, czy bezpiecznika. Ale nawet takie podstawowe objawy nierzadko mogą mieć przyczynę ukrytą znacznie głębiej. Nie raz poszukiwania "zgubionych" świateł w motocyklu doprowadziły do zdiagnozowania uszkodzenia alternatora lub regulatora napięcia, pękniętego przewodu, czy zaśniedziałego złącza. Nawet niewielkie zwarcie w obrębie jednego elementu może powodować przepalenie kolejnych podzespołów i nie zawsze są to tylko bezpieczniki. Skomplikowane awarie zostawmy specjalistom, zobaczmy co dla elektryki swojego motocykla może zrobić przysłowiowy Kowalski.
Co z tym ładowaniem?
Spalony regulator napięcia? Bardzo dobrze znają to szczególnie właściciele motocykli Honda (różnych modeli i generacji). Już legendarne są opowieści o nagminnie palących się regulatorach, czy dokładanych do nich radiatorach czy wiatraczkach z komputera, które mają poprawić chłodzenie tego elementu. Prawda jest taka, że regulator nie pali się sam z siebie. Zazwyczaj jego uszkodzenie jest spowodowane zwarciem w alternatorze, brakiem masy, czy uszkodzonym połączeniem z alternatorem. Pierwszym sygnałem ostrzegawczym będzie upalona wtyczka i twarde, przegrzane przewody. Wielu motocyklistów proponuje, by to połączenie zrobić "na sztywno", po prostu lutując przewody. Nie licząc utrudnionego demontażu, jest to całkiem dobry pomysł. O metodach dalszej diagnostyki nie będę teraz pisał - znajdziecie to w serwisówce swojego motocykla. Nie potrzebujemy do tego specjalistycznych, drogich narzędzi. Zwykły miernik uniwersalny jest zupełnie wystarczający.
A może jednak akumulator?
Bardzo często popełnianym błędem przy diagnozowaniu usterek układu ładowania jest pomijanie sprawności akumulatora. Jego słaba kondycja, czy co gorsza zwarcie, może powodować zafałszowanie wyników pomiarów. Uszkodzona bateria po prostu nie przyjmuje prądu, a w ekstremalnych przypadkach może wręcz powodować uszkodzenia instalacji. W razie wątpliwości, powinno się skorzystać z innego, na pewno sprawnego akumulatora. Dopiero wtedy jesteśmy w stanie czarno na białym stwierdzić, że nieprawidłowości pochodzą z innego podzespołu.
By dobrze przekazać prąd
Nawet jeśli w naszym motocyklu nie mamy problemów z ładowaniem, czy akumulatorem, i tak warto poświęcić chwilę na przegląd instalacji. Zaczynamy od klem - sprawdzamy czy przewody nie są ponadrywane, a następnie dokładnie czyścimy miejsca kontaktu szczotką drucianą, albo papierem ściernym. Następnie połączenie z baterią smarujemy wazeliną techniczną, lub specjalnym preparatem do połączeń elektrycznych. Oczywiście akumulator podłączamy na samym końcu, po wykonaniu innych operacji na złączach, czy bezpiecznikach. Taka ostrożność zapobiegnie przypadkowemu zrobienia zwarcia.
Nie możemy zapomnieć o przewodzie masowym przykręcanym do korpusu silnika - to bardzo często zaniedbywane połączenie. Warto także oczyścić mocowanie regulatora napięcia do elementów motocykla. Teoretycznie nie jest to niezbędne, gdyż w większości przypadków masa jest doprowadzona do regulatora jednym z przewodów, ale… przy braku prawidłowego kontaktu na połączeniu (mowa o wyjściu z regulatora napięcia w stronę akumulatora), taka dodatkowa masa może być pomocna. Inna sprawa - pewnie umiejscowienie regulatora na metalowych częściach motocykla pozwala lepiej oddawać ciepło.
Kostka po kostce
Mając dużo wolnego czasu możemy kawałek po kawałku przejrzeć całą instalację. Zaczynamy od bezpieczników - każdy z nich czyścimy z ewentualnego nalotu na stykach, a następnie traktujemy odpowiednim preparatem do elektryki. Na rynku dostępne jest wiele środków w sprayu, które nie tylko ułatwiają oczyszczenie połączenia, ale też konserwują je, poprawiają przepływ prądu i minimalizują szansę przebicia. Oczywiście nadmiar płynu usuwamy wydmuchując go delikatnie sprężonym powietrzem (może być to "powietrze w puszce" bardzo popularne wśród serwisantów elektroniki).
Później przechodzimy do gniazd przekaźników i wszystkich wtyczek, włączając w to podłączenia żarówek. Zaśniedziałe, pełne niebieskiego bądź białego nalotu kostki próbujemy czyścić mechanicznie i wspomnianym wcześniej preparatem. Niejednokrotnie niezbędna może się okazać wymiana styków. Jeśli połączenia są bardzo skorodowane bądź nadpalone - wymiana będzie wręcz niezbędna. Zerknijmy także na tylną część kostek - nierzadko tam przewody są przegrzane, bądź zaśniedziałe.
Nie zapominamy także o układzie zapłonowym. Może to czas na wymianę świec? Przy okazji zadbajmy o fajki, czy fajko-cewki. Ich zapięcie na świece musi być pewne, czyste i opcjonalnie dodatkowo zabezpieczone kontakt-sprayem. Tak jak w przypadku innych połączeń - nie przesadzamy z ilością preparatu. Jego nadmiar zawsze usuwamy. Za to na zewnętrzną stronę gumowych cewko-fajek można zastosować (w umiarkowanej ilości) silikon w sprayu - wypiera on wilgoć, a jednocześnie pozwala na bezproblemowy demontaż tego elementu po dłuższej eksploatacji.
Zapobiegać, a nie leczyć
Czy właściciele nowych motocykli mogą spać spokojnie? Niestety nie. Bardzo często problemy związane z korozją styków dają się we znaki jeszcze w maszynach objętych fabryczną gwarancją! Profilaktyka, nawet w tak świeżych motocyklach, nie zaszkodzi. Co więcej, nafaszerowanie współczesnych konstrukcji elektroniką sprawia, że to właśnie w obrębie tego układu powstawania największa ilość awarii. Lepiej więc dmuchać na zimne i zawczasu zrobić dokładny przegląd elektryki naszego motocykla.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze