Range Rover kontra motocykliści - kiedy agresja rodzi agresję
Film, na którym Range Rover taranuje motocyklistów wywołał istne medialne tsunami. W mediach zawrzało, a cała sprawa wykipiała wprost na opinię społeczności jak pozostawione na ogniu mleko. Kiedy pierwszy razy zobaczyliśmy ten materiał, byliśmy zdumieni. Nie w szoku, bo jako medium motoryzacyjne mamy okazję oglądać bardziej szokujące rzeczy. Ale nagle widzimy film, w którym rolę główną odgrywa Range Rover, który po prostu przejeżdża przez grupę motocyklistów. O co tutaj chodzi? Goście sobie jadą w niedzielne popołudnie, robi się jakiś harmider i nagle 3 tonowa fura przebija się przez żywych ludzi niczym policyjny taran przez drzwi do mieszkania pedofila. Instynkt społeczny nakazuje nawołać do medialnego linczu kierowcy samochodu, ale stopniowo zaczynają wypływać nowe informacje na temat całego zdarzenia. Oto nasz komentarza w tej sprawie.
Fakt nr 1: To NIE była spokojna, niedzielna przejażdżka motocyklistów
Ci goście nie przeprowadzali zbiórek krwi, nie organizowali moto-mikołajek, nie odwiedzali domów dziecka. Grupa (czy może powinniśmy użyć słowa "stado", lub „horda”?) motocyklistów, których można zobaczyć na filmie to członkowie Hollywood Stuntz, amerykańskiej ekipy, która może nie jest gangiem motocyklowym, ale po prostu zbieraniną ludzi, którzy nie potrafią przestrzegać podstawowych zasad. Niedawno w sieci ukazał się materiał filmowy z 2011 roku, na którym widać tą samą ekipę, której członkowie jeżdżą po mieście, po chodnikach, na kole etc, a kiedy przejeżdżają przez skrzyżowanie wymuszając pierwszeństwo kierowcy samochodu, który najwyraźniej użył klaksonu, zaczynają demolować mu auto. Film wielokrotnie zostawał usuwany, ale i tak nadal można go znaleźć:
Fakt nr 2: Motocyklista zahamował przed samochodem bez żadnego powodu
Wszystko zaczęło się od tego, ze jeden z motocyklistów, 23-letni Christopher Cruz jechał bezpośrednio przed samochodem, odwrócił się, popatrzał na kierowcę i zahamował, w wyniku czego Range uderzył w niego (nie czyniąc przy tym nic oprócz połamania plastików). Być może się mylimy, ale jeśli jedziesz kilkanaście centymetrów przed samochodem i hamujesz, ten w ciebie wjeżdża.
Fakt nr 3: Kierowca samochodu zostaje otoczony, zaczyna się demolka samochodu, cięcie opon i wybijanie szyb
Tuż po tym, jak Cruz hamuje przed samochodem i ten w niego lekko uderza, stado motocyklistów wpada w szał. Kierowca zostaje otoczony, motocykliści zaczynają walić w samochód, w szyby, usiłują przecinać opony. Zatrzymajmy się na chwilę. Zgadza się, przecinać opony. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek podczas przejażdżki na motocyklu miał przy sobie nóż i zakładam, że nikt z czytających to również nie miał. Kiedy kierowca samochodu jest otoczony, a motocykliści niszczą mu furę, nerwy puszczają. Samochód rusza i taranuje motocykle, przejeżdżając po kierowcy jednego z nich.
Fakt nr 4: W samochodzie oprócz kierowcy była jego żona i 2 letnie córka
Czysto hipotetyczna sytuacja: jesteś w samochodzie, z tobą są dwie najważniejsze osoby w twoim życiu, grupa kretynów zaczyna dobijać się do środka, przecinać opony, wybijać szyby. Co robisz? Otwierasz okno i mówisz: "Miły panie, czy dałby się pan zaprosić na kawę nieopodal? Przedyskutowalibyśmy zaistniały problem i spróbowali znaleźć rozwiązanie".Zapytajcie dowolnego rodzica, co zrobiłby w sytuacji, kiedy jego małe dziecko jest zagrożone, a gwarantuję, że zrobiłby wszystko. Tutaj nie zadziałały nerwy czy agresja od strony kierowcy samochodu. Zadziałał pierwotny instynkt rodzicielski.
Fakt nr 5: Edwin Mieses (poszkodowany) chciał odciągnąć atakujących motocyklistów od Range Rovera
Tutaj sprawa zaczyna być naprawdę szokująca. Gloria Allred, adwokat poszkodowanego w oficjalnym oświadczeniu powiedziała, że Mieses po tym, jak zobaczył atakujących samochód motocyklistów podbiegł do nich i chciał ich odciągnąć. Nie miał on nic wspólnego z grupą Hollywood Stuntz, znał tylko jednego uczestnika "parady" i chciał załagodzić sytuację nawołując innych do odpuszczenia i odjechania. Poniżej oficjalne świadczenie adwokata:
Fakt nr 6: Edwin Mieses po tym, jak chciał załagodzić sytuację odwrócił się plecami do przodu Range Rovera i zaczął iść w kierunku swojego motocykla zaparkowanego na poboczu. Właśnie wtedy Range Rover ruszył.
Wg. oświadczenia adwokata, Edwin Mieses po tym, jak próbował rozładować całą nerwową sytuację odwrócił się plecami do kierowcy samochodu i szedł do swojego motocykla. Wtedy właśnie kierowca Range'a gwałtownie ruszył po prostu po nim przejeżdżając. Mieses trafia do szpitala w stanie krytycznym, resztę już znacie.
Fakt nr 7: Motocykliści ruszają w pościg za samochodem. Kiedy Range Rover staje w korku, ci zaczynają totalnie demolować samochód i wywlekają kierowcę na zewnątrz. Zbita jest też szyba od strony pasażera.
Po tym jak grupa motocyklistów w końcu dopada kierowcę samochodu w korku, jeden z nich kaskiem wybija okno. Kierowca zostaje wywleczony na ulicę i pobity na oczach żony i córki. Trafia do szpitala z obrażeniami, ale szybko zostaje wypisany. Warto zwrócić uwagę na zdjęcie samochodu już na lawecie, na którym wyraźnie widać, że potłuczone jest też okno od strony pasażera. Kwestię tego, czy żona i córka też mogły zostać pobite pozostawiamy bez komentarza.
Fakt nr 8: Robert Slims, jeden z motocyklistów, który wywlekł kierowcę z samochodu zostaje aresztowany także pod zarzutem nielegalnego posiadania broni.
W tym momencie upada teoria, że ci goście byli spokojnymi moto-turystami, którzy na trasie robią "LWG". Ale to wiedzieliśmy już przy fakcie nr 3. Broń i noże (bo nie sądzimy, że motocykliści chcieli przeciąć opony sarkazmem) w czasie niedzielnej pojeżdżawki? Serio?
Fakt nr 9: Wśród motocyklistów jest policjant
Ten fakt wypłynął dość niedawno. Funkcjonariusz nowojorskiej policji nie brał czynnego udziału w niczym, co miało miejsce tej feralnej niedzieli, nie udzielał pomocy, nie odciągał wściekłych motocyklistów. Po prostu był biernym uczestnikiem całego zdarzenia. Po kilku dniach zgłosił się sam, w wyniku czego został zawieszony w swoich obowiązkach, a wobec niego zostaje wszczęte śledztwo.
Fakt nr 10: Wszystkie filmy ze zdarzenia oraz wszystkie filmy na kanale Youtube Hollywood Stuntz znikają z sieci. Strona Hollywood Stuntz oraz ich blog zostają wyłączone.
Tego akurat można było się spodziewać. Grupa motocyklistów z Hollywood Stuntz przez kilka lat wrzucała do Internetu materiały filmowe z ich przejazdów (niektórzy powiedzieliby z terroryzowania miasta). Kiedy jednak zrobiło się gorąco, wszystko znika z sieci. Dlaczego? To proste. Trzeba się pozbyć potencjalnego materiału dowodowego.
Kiedy gówno wpada w wentylator
Całe to tragiczne zdarzenia można sprowadzić do jednego zdania: agresja rodzi agresję. Można za to wysunąć dwa kluczowe wnioski. Pierwszy - stado motocyklistów po prostu szukało na ulicach zaczepki, a każdy przejaw potencjalnego braku szacunku ze strony innych uczestników drogi był odbierany jako czerwona płachta. Drugi - kierowca samochodu po prostu mógł zjechać na pobocze i przeczekać, aż cała ta kawalkada sobie pojedzie. Nie wiemy na 100% czy może nie pokazał on motocyklistom środkowego palca albo nie otworzył okna i nie krzyknął pierwszy "Hahaha, pedały na dwóch kółkach!". Ale śmiem stwierdzić, że jeśli jedziesz z żoną i małą córką, raczej takie rzeczy nie przychodzą ci do głowy. Drogowa agresja to dynamo, które napędza się samo i w końcu musi uwolnić nagromadzoną energię.
Jeśli chodzi o stronę społeczną tego zdarzenia, to tak naprawdę poszkodowani są i motocykliści i samochodziarze. Ci pierwsi znowu są szykanowani przez kierowców, którzy ich nie szanują, ci druzy znowu grają rolę drogowych katów, którzy nienawidzą motocykli. Dzięki temu teraz wszyscy motocykliści są kojarzeni z tym wydarzeniem, a sprawa okazała się na tyle głośna, że poruszyły ją wszystkie większe media informacyjne, od TVN, po CNN, NBC i BBC. Dobrze, ale motocyklista odwraca się do kierowcy, hamuje i prowokuje bójkę, podczas gdy jego koledzy mają na wyposażeniu noże i broń palną? Naprawdę? To nie jest obraz motocyklisty z którym się utożsamiamy. W rezultacie w trumnę, w której leży dobre imię wszystkich użytkowników drogi zostaje wbity kolejny gwóźdź.
Komentarze 34
Pokaż wszystkie komentarzeRodzina w terenówce była pochodzenia azjatyckiego. Strach się bać gdyby okazało się, że to biali. Znając polityczną poprawność w USA, od latynosko-czarnoskóry gang motocyklowy od razu wyskoczyłby z...
OdpowiedzTutaj możecie obejrzeć jeszcze jeden podobny filmik, ta sama grupa atakuje kierowce w Priusie: www.youtube.com/watch?v=OCi6NDV5j28
OdpowiedzJedna i druga strona jest sobie winna i mam nadzieje, że każdy poniesie swoja odpowiedzialność. Nic dla mnie nowego, ludzie bywaj debilami:/ tylko motocykli mi szkoda.
Odpowiedzpo obejrzeniu filmu umieszczonego pod faktem no1 nasuwa mi sie tylko jeden komentarz: banda malp na motocyklach spuszczonych ze smyczy, nikolowane kaski wermahtu i silni w grupie- zalosne.
OdpowiedzTa sytuacja jest dowodem na to, że ludzie pochodzą od małp :]....albo cierpią na kompleks małego układu wydechowego :D
OdpowiedzAd.2. Każdy może bez powodu i bez sensu zahamować. Pojazd jadący za nim powinien utrzymywać odległość. Ad.8. Nóż i broń przy pasie nie może być podczas niedzielnej przejażdżki? W USA jest troszkę...
Odpowiedz"Każdy może bez powodu i bez sensu zahamować" Nie prawda. Nie znam kodeksu drogowego w USA, ale nieuzasadnione hamowanie może zakończyć się mandatem. Pewnie zależy to od sytuacji. Ale np. denerwuje cię tir wyprzedzający na autostradzie i blokujący lewy pas. Wyprzedzasz go i hamujesz. Nie jest to dozwolone.
OdpowiedzWłaściwie to masz rację. Kodeks drogowy (polski) mówi: "art. 19.2. Kierujący pojazdem jest obowiązany: 1) jechać z prędkością nieutrudniającą jazdy innym kierującym; 2) hamować w sposób niepowodujący zagrożenia bezpieczeństwa ruchu lub jego utrudnienia; 3) utrzymywać odstęp niezbędny do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania się poprzedzającego pojazdu." W praktyce jednak z punktu 2 wybronisz się: "kot (dziecko, listonosz, dzika baba) mi wbiegł pod koła... itp", z punktu 3 o wiele trudniej...
OdpowiedzZabrania się nieuzasadnionego hamowania, ale jednocześnie każdy kierowca jest zobowiązany do jazdy z taką odległością, aby móc wyhamować przed samochodem, który hamuje przed nim. Tak stoi w przepisach, jak zresztą pisze kolega. Kierowca SUVa miał masę czasu, by tę odległość zwiększyć, z czego nie skorzystał.
OdpowiedzMax Kolonko opisał tą sytuacje zupełnie inaczej od Was? Odniesiecie się do tego?? http://www.youtube.com/watch?v=XUkJFs04BLQ
OdpowiedzNo ma chłop (Max) rację, nie raz jechałem w paradzie, na dziko albo legalnie i wplątał się samochodziarz który POPROSZONY o zjechanie i przeczekanie odpowiedział środkowym palcem. Agresja rodzi agresję uważam że celowe zahamowanie motocyklem przed roverem nie powinno się skończyć na przejechaniu po motocyklach i motocyklistach. Dziwi mnie ta dyskusja tutaj, dziwi mnie to że wszyscy jesteście zmienni jak chorągiewka na wietrze... Pamiętajcie jesteście motocyklistami.
OdpowiedzTak jak kolega wyżej pisze pan Max skomentował bardzo dobrze to co się wydarzyło. Kierowca powinien po prostu wcześniej znacznie zwolnić i przepuścić motocyklistów, nie miał takiego obowiązku ale chyba nie rozsądne jest trzymanie się 'na zderzaku' za motocyklami. Na filmiku widać że motocyklista obraca się w kierunku kolegi, dotyka lekko hamulca przez chwilę, ale cala reszta to po prostu hamowanie silnikiem. Kierowca zareagował późno, nie zwolnił też kiedy motocyklista znalazł się przed nim żeby mieć w razie w czas na reakcję. Widać po tym że nie chciał im odpuścić i pozwolić się wyminąć. Sytuacja bardzo smutna dla obu stron, jak widzę że motocykliści sami jadą na swoich tym bardziej. Pozdrawiam.
OdpowiedzMotocykliści sami jadą na swoich? Nie wiedziałem, że mamy jakiś wewnętrzny kodeks, który zobowiązuje nas do bezwarunkowego i ślepego popierania innych motocyklistów? A i chyba na uwagę zasługuje fakt, że obraz w kamerze, którą zostało zarejestrowane całe zdarzenie, jest szerokokątny, więc rzeczywista odległość pomiędzy motocyklem, a samochodem była jakieś 30-50% mniejsza. I już widzę co by się stało gdyby kierowca SUV'a zaczął zwalniać po tym jak motocyklista zajechał mu drogę....wpadli by na niego ci ludzie, którzy jechali za nim...efekt końcowy były taki sam. Wkurza mnie tak samo kiedy ktoś zajeżdża mi w taki sposób drogę, niezależnie od tego czym jedzie on i czym jadę ja. Wyjeżdżając na drogi każdy powinien zostawić swoje przerośnięte ego w domu...a najlepiej w sypialni :D. LwG
Odpowiedz