Mniej wypadków, ale więcej ofiar śmiertelnych i poszkodowanych motocyklistów. Z danych, opublikowanych przez policję wynika, że choć w ubiegłym roku Polacy jeździli nieco ostrożniej, sytuacja wciąż nie napawa optymizmem.

Komenda Główna Policji ujawniła, że w ubiegłym roku doszło do 31 410 wypadków drogowych. To o 1350 mniej niż w roku 2017. W wypadkach tych zginęło 2838 osób, czyli o 7 więcej niż rok wcześniej. Zmalała za to liczba rannych - w 2018 roku zarejestrowano 37 tysięcy takich przypadków, co oznacza spadek aż o 2466 osób.

Sprawcami większość zdarzeń są kierowcy - to oni odpowiedzialni są za ponad 27 tys. przypadków. Sporo zdarzeń spowodowali piesi - było ponad 2 tys. takich przypadków. Jednocześnie można zauważyć pewien paradoks - choć w ubiegłym roku zginęło mniej pieszych niż dwa lata temu, zwiększyła się jednocześnie liczba wypadków z ich udziałem w pobliżu pasów. Dochodzi tam do co czwartego potrącenia.

Niestety pogorszyły się także statystyki dotyczące poszkodowanych motocyklistów. W ubiegłym roku zginęło 238 kierowców jednośladów czyli o siedmiu więcej niż w roku 2017. Więcej było także rannych - 2459, czyli 428 więcej niż rok wcześniej.

Policjanci zauważają także wyraźny spadek praw jazdy zatrzymanych za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym. W 2018 było około 25 tys. takich przypadków, czyli ponad prawie 5 tys. mniej niż rok wcześniej.

Dane podane przez policję to sucha statystyka, dopóki nie uświadomimy sobie, że każdego roku znika tak naprawdę ludność małego miasta, a ludność średniego miasta trafia do szpitala. To skala bez porównania większa niż jakakolwiek katastrofa, która nawiedziła nasz kraj w ostatnich kilkudziesięciu latach. Na dodatek sami jesteśmy poniekąd jej sprawcami.