Policja tłumaczy zachowanie funkcjonariusza, który zatrzymał orszak weselny
Kontynuacja historii, która ostatnio tak mocno was zbulwersowała. Wiemy jak powinien się zachować policjant, dlaczego się zachował tak, a nie inaczej i czy Komenda Wojewódzka Policji w Krakowie wyciągnie konsekwencje w stosunku do niego.
Parę dni temu polski internet zatrząsnął się w posadach przez to nagranie. Orszak weselny został zatrzymany do kontroli z powodu… wykroczenia, którego dopuścił się motocyklista jadący przed limuzyną młodej pary. Wszyscy wiemy, że nie tyle nawet interwencja funkcjonariusza była delikatnie mówiąc niefortunna, o tyle jego argumentacja zatrzymania limuzyny młodych skandaliczna: "Gdyby ten motocyklista się zatrzymał, nie byłoby problemu absolutnie…" - umotywował swoje działanie funkcjonariusz.
Co ma do powiedzenia w tym temacie rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, Sebastian Gleń?
"Policjant wydał polecenie do zatrzymania się kierującemu motocyklem, który nie zastosował się i się oddalił. Policjant miał podstawy by przypuszczać, że ten jechał w składzie orszaku, bo za samochodem państwa młodych było też ośmiu innych motocyklistów. Stąd pytanie zadane przez policjanta, czy znają motocyklistę".
Rzecznik wziął w obronę policjanta drogówki, który najpierw wylegitymował młodych, a następnie próbował ustalić tożsamość motocyklisty: "Motocykl nie miał tablicy rejestracyjnej... Istotne jest ustalenie jego tożsamości, dlatego rozpytanie pasażerów i kierowcy tego samochodu..."
Wielu z was sugerowało, że policjanci, skoro tak bardzo chcieli ukarać motocyklistę powinni "odpalić kijankę i ruszyć za nim", na to jednak rzecznik Gleń też ma odpowiedź: "Trzeba rozważyć zasadność pościgu, bo taki pościg rożnie się kończy. Tu policjant kalkulował, czy opłaca się ruszać w pościg, czy nie lepiej ustalić świadków zdarzenia. Policjant przypuszczał, że uczestnicy orszaku znają motocyklistę i prościej jest ich rozpytać".
Zatem policja nie ma sobie nic do zarzucenia… Cała sytuacja pasuje idealnie do scenariusza napisanego przez Stanisława Bareję. Bo to tak, jakby zatrzymać do kontroli kierowcę Swifta dlatego, że przed nim bokiem przez rondo przeleciał gość w BMW E36 - przecież obaj jechali samochodami osobowymi, więc musieli się znać…
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarzeChamskie i wredne zachowanie plicjantów.
OdpowiedzZOMO jednak nie umarło.
OdpowiedzZaczynamy poruszać się w oparach kosmicznego absurdu. Jaśnie Pan policjant zgodnie z prawem o ruchu drogowym i przepisami wewnętrznymi policji miał obowiązek powiadomić dyżurnego a potem podjąć ...
OdpowiedzNie podjęcie pościgu nie jest łamaniem prawa. Próba ustalenia tożsamości była jak najbardziej na miejscu . Z opisu wiadomo że prawdopodobieństwo faktu że motocyklista był częścią orszaku bylo bardzo duże . Próba usprawiedliwienia "głupola" na motocyklu jest bez sensu . A na koniec wyobrażam co by było gdyby policja ruszyła za motorem i gdyby motocyklista uciekając uległ wypadkowi / już nie pisze żeby było gorzej/ Wtedy to pollicja byłaby winna że jedna pościg rozpoczęła . Mamy pstro w głowie jeśli sprawa nas nie dotyczy. A frustraci tłumaczą jakby to wielkie wydarzenie było że policja sprawdziła samochód weselny ....TO NIE JECHAŁY ŚWIETE KROWY
Odpowiedz