Odblaski - realna pomoc, czy średniowieczny idiotyzm? [FELIETON]
1 października został ogłoszony Ogólnopolskim Policyjnym Dniem Odblasków, a udostępniona przy tej okazji grafika wyraźnie pokazuje, jak ważną rolę dla bezpieczeństwa wszystkich uczestników ruchu odgrywa odpowiednio widoczne ubranie. Dla motocyklistów jest to szczególnie istotne, zwłaszcza w końcówce sezonu. Okazuje się jednak, że nawet tak pozornie oczywista sprawa budzi kontrowersje.
Na jednym ze zdjęć, które kilka dni temu wrzuciła do sieci polska policja, widać dziecko w jaskrawym ubraniu, stojące przed przejściem dla pieszych, widziane z perspektywy kierowcy auta. Na drugim zdjęciu dziecka prawie nie widać, choć stoi dokładnie w tym samym miejscu. Ma jednak na sobie gustowny komplet w postaci ciemnej pelerynki z kapturem, ciemnych spodni i takich samych butów. Przekaz jest klarowny, przynajmniej tak się do niedawna wydawało - odzież w jasnych kolorach zwiększa nasze bezpieczeństwo, zwłaszcza w tych porach roku, w których warunki pogodowe są ciężkie, a zmrok zapada wcześnie.
Przy okazji medialnej akcji policjantów pojawiło się wiele krytycznych głosów ze strony różnej maści aktywistów miejskich oraz mediów zajmujących się bezpieczeństwem ruchu drogowego. Pojawiają się one zresztą od dłuższego czasu przy każdej informacji o akcjach rozdawania odblasków, czy zachęcających do zwracania uwagi na swój ubiór. Przywoływane są raporty dotyczące zachowań kierowców wobec pieszych, które wskazują, że to właśnie rażące zaniedbania kierujących są główną przyczyną wypadków z udziałem pieszych. Wśród nich jest dokument opublikowany przez Krajową Radę Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, podsumowujący badania nad relacją kierowca-pieszy, przeprowadzone jesienią zeszłego roku, który można pobrać z jej oficjalnej strony.
Bezlitosne procenty
Wskazuje on m.in., że w obszarach o dopuszczalnej prędkości równej 50 km/h, tj. obszarach zlokalizowanych w miastach i małych miejscowościach, ok. 85% kierowców przekracza dopuszczalną prędkość dojeżdżając do wyznaczonego przejścia, a w obszarach zamiejskich o dopuszczalnej prędkości wynoszącej 70 km/h, robi to aż 90% kierowców. Jednocześnie tylko 45% pieszym ustąpił pierwszeństwa pierwszy nadjeżdżający pojazd (nie liczono sytuacji, w której pieszemu ustąpił kolejny pojazd z potoku).
Raport wspomina też o nieprawidłowych zachowaniach samych pieszych. Przechodzący w miejscu niedozwolonym stanowili 8% wszystkich obserwowanych pieszych, 7% przekroczyło jezdnię na czerwonym świetle. Podważane są również popularne wśród kierowców opinie - tylko 5% pieszych rozmawiało przez telefon, 1% słuchało muzyki i 1% pisało SMS-y przechodząc przez przejścia. Ponad 80% pieszych nie stosuje odblasków, a 60% nosi ciemne ubrania.
Główna nie znaczy jedyna!
Są to rzeczywiście dane, które wyraźnie wskazują na GŁÓWNĄ przyczynę zdarzeń drogowych, w których poszkodowani zostają piesi. Zresztą nadmierna prędkość, nie dająca czasu na odpowiednią reakcję, to źródło ogromnej większości wszystkich niebezpiecznych sytuacji na drodze. W zrozumieniu tej zależności jesteśmy od dawna w ciemnym otworze, choć nieśmiało idzie ku lepszemu.
Faktem jest, że bez poważnej zmiany naszych zwyczajów na drogach, zwłaszcza w obszarach zabudowanych, wszelkie inne działania, w tym noszenie jasnych ubrań i odblasków, będą tylko dodatkiem. Nie mam pretensji do aktywistów, że zwracają na to uwagę. Nie podoba mi się natomiast ton, w jakim to robią i pewien rodzaj zapiekłości, z którą krytykują każdą "odblaskową" akcję. "Najpierw zróbcie porządek z kierowcami, a później rozdawajcie odblaski".
Moim zdaniem nie "najpierw", ale zawsze "jednocześnie". Wypadki w transporcie rzadko mają jedną przyczynę, choć jedna z nich może być dominująca. Dlatego należy działać wielotorowo. Jeśli chcemy realnie chronić siebie i swoich najbliższych, już teraz, a nie w jakiejś idealistycznej przyszłości, to po prostu musimy wziąć pod uwagę fakt, że w tym momencie większość polskich kierowców ma bezpieczeństwo naprawdę głęboko, choć w życiu się do tego nie przyzna - co zresztą również można znaleźć w raporcie KRBRD.
Potrzebujemy metod na dziś, nie tylko na jutro
Osobiście nie mam złudzeń. W naszych warunkach do przestrzegania zasad trzeba póki co zmuszać, a nie tylko zachęcać. Rację mają ci, którzy apelują o budowanie w obszarach zabudowanych infrastruktury wymuszającej poszanowanie przepisów, takiej jak wyniesione i dobrze oświetlone przejścia dla pieszych, sygnalizację świetlną, węższe pasy itp. Są to jednak działania wymagające politycznych decyzji, czasu na procedury i budowę, a przede wszystkim pieniędzy. Ich pozytywne skutki w skali całego kraju odczujemy w perspektywie lat czy nawet dekad a nie miesięcy.
W tzw. międzyczasie piesi wciąż giną i ginąć będą. Dlatego zupełnie nie rozumiem kopania po kostkach policjantów, którzy zachęcają do innych form dbania o swoje bezpieczeństwo, takich jak noszenie odblasków. Kierowca, który nawet rażąco przekracza prędkość, ma dużo większą szansę na zauważenie takiej osoby i podjęcie jakichkolwiek działań. Uratowanie jej życia jest w tym momencie ważniejsze, niż - oczywiście słuszne - ukaranie kierowcy mandatem, odebraniem uprawnień czy nawet więzieniem.
Punktowanie i lekceważenie
Mało zabawny paradoks w polskiej dyskusji o bezpieczeństwie na drogach polega na tym, że jest ona często równie bezsensownie agresywna, co zachowania kierowców, z którymi ma walczyć. Widzę zbyt dużo ideologii, przepychanek politycznych i podkreślania własnej obecności w mediach, a za mało realizmu i współpracy. We wzajemnych ocenach działań chciałbym więcej "tak, ale…" zamiast "a ci znowu swoje".
Walka o zmniejszenie liczby ofiar musi odbywać się nie tylko na polu działań na samych drogach, ale także, a może przede wszystkim, na zmianie mentalności Polaków. Kolejne otwarte konflikty na pewno w tym nie pomogą. Wzajemne stosunki na drodze są w dużej mierze odbiciem tego, jak komunikujemy się ze sobą w innych sytuacjach. Poczucie wyższości, lekceważenie, nieustępliwość, odreagowanie, leczenie kompleksów - równie mocno działają przy klawiaturze, co za kierownicą.
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzeBrak koncentracji, brak prawidłowych odruchów oraz brak świadomości tych faktów główną przyczyną incydentów drogowych. Świadomość wg. mnie jest kluczowa. Reklamy "bezpiecznych" i "inteligentnych" ...
OdpowiedzBardzo mądry felieton. Gratuluję! Ps. Tak, jak pisze autor. Zacznijmy naprawiać świat od siebie i np.od dzisiaj zacznijmy jeździć kulturalnie i przepisowo. To naprawdę nie takie trudne.
Odpowiedz