Motocyklowa wycieczka po zabytkach "gotyku mazowieckiego". Zwiedzamy Pradolinę Warszawsko-Berlińską - Trasy PanaMarka #5
Przebieg trasy: Warszawa (Bemowo)-Błonie-Teresin-Nieborów-Łowicz-Chruślin-Bielawy-Walewice-Sobota-Oporów-Luszyn-Sochaczew-Żelazowa Wola-Warszawa (Bemowo) ok. 270 km
Czasami się mówi: "ale ten ktoś jest zdołowany". Znaczy, że ma chandrę i jest w podłym nastroju. No, to jeśli zwykły "Dół" potrafi tego dokonać z człowiekiem, to co tu dopiero mówić o "Pradolinie"?
Pradolina to: "element rzeźby terenu stanowiący szerokie obniżenie o płaskim dnie".
A tymczasem my po powrocie z wycieczki, która w ogromnej większości przebiegała przez Pradolinę Warszawsko-Berlińską, byliśmy niezbyt zmęczeni i w znakomitych nastrojach. A wszystko to po obejrzeniu znajdujących się w niej ciekawostek architektoniczno - przyrodniczych.
"PanMarek" Pasjonat opery, gór i motocykli + dobra czysta wódeczka (na zgłuszenie). |
Zbiórka była w Błoniu na parkingu przed kościołem Św. Trójcy. Stąd nasza szóstka skierowała się na zachód czyli dotarliśmy do Teresina. Ponieważ 3 kolegów nie widziało pałacyku Druckiego-Lubeckiego więc znowu zajrzeliśmy pod ten bardzo udany w swym kształcie obiekt, położony wśród pokaźnego kompleksu leśnego. Dalej, przez Szymanów, Humin, Bolimów (opisane już w poprzedniej trasie) i minąwszy kompleks pałacowo-parkowy (odwiedzany przez licznych spacerowiczów) w Nieborowie, zatrzymaliśmy się przed motoryzacyjnym muzeum. Wszyscy członkowie wyjazdu już zwiedzali ten niezwykle ciekawy obiekt więc tylko skonstatowawszy, że samoloty i bojowy transporter piechoty nadal strzegą bramy wejścia pomknęliśmy dalej wzdłuż Pradoliny.
Przejechaliśmy potem przez dawną siedzibę prymasów Polski, czyli Łowicz. Samo miasto wygląda znakomicie, ale po pałacu arcybiskupim, posadowionym w fortyfikacjach bastionowych, prawie nic nie pozostało. Dalej płaską jak stół okolicą pomykaliśmy na zachód. W Chruślinie jest jeden z kilku w tej okolicy kościołów klasyfikowanych jako "gotyk mazowiecki". Ten nasz gotyk jest w stosunku do zachodnioeuropejskiego sporo późniejszy. Ale też jest bardzo przyjemny w oglądaniu. Ten chruśliński kościół i ten w pobliskiej Bielawie sięga pierwszej poł. XV w. Z Bielawy skierowaliśmy się w stronę Bzury (mijaliśmy ją w Łowiczu) i oczywiście podjechaliśmy pod pałac otoczony pięknym parkiem w Walewicach. Znajduje się też tutaj sławna stadnina koni.
Zanim jednak pospacerowaliśmy po przypałacowych klombach ze starymi i potężnymi drzewami i pięknie kwitnącymi o tej porze roku rozmaitymi krzewami to pochyliliśmy głowy na nekropolii polskich żołnierzy (17 pułk ułanów Wielkopolskich), którzy tutaj we Wrześniu 39 roku złożyli obfitą daninę krwi. Toczyła się bowiem, również tutaj, "Bitwa nad Bzurą". Armie polskie "Poznań" i "Pomorze" usiłowały rozbić tyły wojsk niemieckich, które już podeszły pod Warszawę. Początkowe, udane natarcie, załamało się niestety w wyniku ogromnej przewagi Wehrmachtu, zwłaszcza w sprzęcie (lotnictwo i wojska pancerno-zmotoryzowane). Nekropolii polskich żołnierzy "strzegą" drewniane rzeźby, spieszonych ułanów. Walewicki pałac to miejsce, gdzie w 1810 r (mając 24 lata), urodziła syna Napoleonowi Bonaparte (Aleksander Colonna Walewski, późniejszy francuski minister), jego metresa (kochanka), czyli Maria Walewska z domu Łączyńska (z Kiernozi). To wtedy "mały kapral" przekonał się, że jest stuprocentowym mężczyzną (a nie ma wiatru w...) i w następnym roku doczekał się oficjalnej progenitury, pojąwszy za żonę córkę cesarza Austrii. Natomiast Walewice to rodowa posiadłość prawowitego męża Marii, czyli szambelana Anastazego Walewskiego (z nim też miała pierwszego syna).
Poszwendawszy się po Walewicach wyruszamy w stronę Soboty. Przeciąwszy Bzurę na rynku w tej miejscowości, znowu odnajdujemy zabytek, określany jako "gotyk mazowiecki". Przed tym zgrabnym kościółkiem jest pamiątkowa tablica poświęcona Arturowi Zawiszy, powstańcowi z Powstania Listopadowego, którego Moskale po schwytaniu powiesili na ówczesnych rogatkach Warszawy. Obecnie w tym miejscu, jest w warszawskiej dzielnicy Ochota, plac jego imienia, czyli plac Zawiszy. Nazwa pałacu często jest błędnie kojarzona z Zawiszą Czarnym, sławnym rycerzem z czasów Grunwaldu i Władysława Jagiełły. W Sobocie jest romantyczny park, w którym na wzgórku stoi tajemniczy ceglany budynek, mający kształt średniowiecznych zamków. Oczywiście ten obiekt jest o wiele nowszy, ale podobno posadowiony na jakiś starych fundamentach. W każdym bądź razie jest to bardzo urocze miejsce w pięknym otoczeniu.
Z Soboty, kręcąc się i myszkując po zawikłanych drożynach (asfaltowych), docieramy do kolejnej perełki architektury - czyli "gotyku mazowieckiego". Tym razem, w Oporowie, mimo że fundatorem był prymas Polski (Władysław Oporowski), jest to obiekt cywilny tzn. zamek. Prawdziwy zamek z cegły, z pierwszej poł. XV w. na dodatek otoczony fosą. W tej fosie pływają, a właściwie niespiesznie się przemieszczają, całe stada rozmaitych ryb. W niezniszczonym, od swoich początków zameczku (nawet Szwedzi w czasie "potopu" go nie ograbili), jest muzeum wnętrz. Niezbyt rozległy przyzamkowy park jest ogrodzony murem.
Połaziwszy po tym uroczym zakątku, wyruszamy w drogę powrotną do domów. Ale przecież nie będziemy połykać, tak na próżno, szosy poznańsko-warszawskiej (w znakomitym stanie i prawie pustej, bo cały ruch "leci" autostradą) przemierzającej pradolinę warszawsko-berlińską. Pojechaliśmy więc via Żychlin do Luszyna, aby popatrzeć na klasycystyczny pałac z początków XIX w. W pałacu jest teraz hotel i są urządzane rozmaite konferencje i szkolenia. Niedaleko od pałacu jest też kościół (zgadnij czytelniku w jakim stylu?). Z Luszyna klucząc dotarliśmy do Sochaczewa. O Sochaczew, położony nad Bzurą w tragicznym Wrześniu, toczyły się też krwawe walki.
Rzuciwszy okiem, z mostu, na ruiny zameczku i popatrzywszy na muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Bitwy nad Bzurą jedziemy dalej. Oczywiście jeśli będzie tylko sposobność (trzeba poświęcić zwiedzaniu dużo czasu), to trzeba to muzeum koniecznie obejrzeć. Z Sochaczewa można do domów w W-wie najszybciej dojechać, jak już napomknąłem będącą aktualnie w doskonałym stanie i prawie pustą szosą nr 92. Część kolegów właśnie nią pomknęła do domów. Ja jednak na moje Bemowo wybrałem trakt przez Żelazową Wolę, czyli miejsce, gdzie się urodził Fryderyk Chopin. Teraz ten cały parkowo-dworkowy kompleks tworzą obiekty ze szkła, stali nierdzewnej i kamiennych ciosów. Ciekawe jakby czuł się młody Frycek w tych "pięknych okolicznościach przyrody". Jedno jest tylko (wg mnie) sympatyczniejsze, że rzeczka Utrata, mająca miła ksywę "Smródka", od jakiegoś czasu jest faktycznie normalną rzeczką wijącą się wśród pól i nadbrzeżnych wierzb. Potem już tylko niespiesznie mijając Kampinos i Leszno dotarłem do domu. Popijając winkiem obiadek wcale nie czułem się "zdołowany" zwiedzeniem ciekawostek Pradoliny Warszawsko-Berlińskiej.
PS. W tej wycieczce towarzyszyła mi tym razem nie moja Ognista Kobyła (podrasowana BMW R100RT Classic) tylko pożyczony Benelli TRK 251. Poza odcinkami na szosie Warszawa-Poznań wcale nie czułem dyskomfortu związanego z jazdą tym "wozidełkiem". Lekki, zgrabny, poręczny, zwinny motorek i o wygodnej pozycji siedzącej (mam 175 cm) rozpędzający się licznikowo (ledwie, ledwie) do prawie 140 km/godz. Oczywiście o dynamice, powyżej 100 km/godz, trudno jest mówić (wyprzedzanie pędzących TIRów jest trochę utrudnione). Trzeba dobrze przebierać biegami. Ale za to motorek pali niewiele ponad 3 litry na "setkę" i jego maleńka przednia szybka spisuje się prawie wystarczająco. Jest to pojazd, moim zdaniem, w sam raz do szwendania się po drugorzędnych szosach i zakamarkach.
Warszawa-Błonie-Teresin-Nieborów-Łowicz-Chruślin-Bielawy-Walewice-Sobota-Oporów-Luszyn-Sochaczew-Żelazowa Wola-Warszawa ok. 270 km
Apel do Czytelników"Każda sroczka swój ogonek chwali" mówi przysłowie. Ale co to ma wspólnego z nami, motocyklistami? Zaraz wytłumaczę! Otóż czytelnicy tego forum, czyli scigacza.pl, mieszkają w najrozmaitszych miejscach w Polsce. Ba, są oni również poza granicami naszego kraju. Ale skupmy się tylko na naszych polskich krajanach. Jeśli przede wszystkim używają swoich motocykli jako pojazdów turystycznych, to do nich skierowany jest mój apel. Reaktywacja Tras Pana Marka (tras zachwalających rozmaite piękności naszego kraju) na tym forum wynikła m.in. z tego powodu, że niektórzy czytelnicy pamiętają te jeszcze gazetowe podróże po ciekawych rejonach Polski. Ale przez te lata przybyło mnóstwo nowych miłośników zwiedzania bliższych i dalszych okolic swego zamieszkania. I do tych lokalnych patriotów zamieszczam moją prośbę o pomoc w redagowaniu tych wznowionych TPM. Jak to sobie wyobrażam? Oczywiście mam zjeżdżoną całą Polskę. Zrobiłem tysiące zdjęć. Mógłbym sam jakoś te trasy projektować, ilustrować i opisywać. Ale wiem znakomicie, również dzięki temu, że tacy właśnie "lokalesi" w swoim czasie pokazywali mi cymelia w swoich pieleszach, ile jest ciekawostek nie znanych szerszemu ogółowi społeczeństwa, a doprawdy wartych pokazania, jak ta "sroczka swój ogonek". Dzięki m.in. TPM dochrapałem się wielu kolegów w rozmaitych rejonach Polski i to oni jako pierwsi (w liczbie ok. 25) zobowiązali się pomagać mi w redagowaniu tych tras. A zatem na czym polega ta pomoc i czego oczekuję od nowych "pomagierów"? Wymyśliłem to w sposób następujący. Ktoś mieszkający w jakimś ciekawym rejonie (a nie ma nieciekawych rejonów) przysyła mi na mojego maila - panmarek44@o2.pl - (uprzednio skontaktowawszy się ze mną telefonicznie 507 089 434) szkic, projekt trasy, mającej długość ok. 200 km (jeden dzień jeżdżenia). Trasa zaczyna i kończy się w tym samym punkcie. Do tych punktów dorzuca rozmaite ciekawostki, które mieszczą się tuż przy tej trasie. Jakieś zabytkowe głazy, skałki, drzewa, groty, dobrą knajpę itp. itd. Oczywiście również jakieś obiekty architektoniczne. Do tego zamieszcza zrobione przez siebie zdjęcia (najchętniej z motocyklowym motywem). Przesyła mi też swoje namiary oraz zdjęcie (najlepiej) na motocyklu. Te namiary (imię, nazwisko, nick, ksywa - co kto chce) oraz zdjęcie na motocyklu są po to, aby je przy autorze tego szkicu i na łamach forum umieścić. Zamierzam bowiem za każdym razem poinformować że dana trasa jest przeze mnie firmowana, ale oczywiście projektu... i tutaj te wspomniane dane. Na czym zatem będzie polegało moje działanie? Otóż ja "posklejam" w stosowny tekst te ciekawostki i nadam im finalny kształt przed umiejscowieniem na forum. Natomiast redakcja ułoży już z tego (dołączywszy fotki z podpisami gdzie to jest i co) stosowną trasę na forum scigacza.pl tak, aby inni motocykliści-podróżnicy mogli ją też wykorzystać, niekoniecznie mieszkając w rejonie w którym była opisywana.A zatem "nie stiesniajtieś" czyli nie krępujcie się. Niektórzy będą potem mogli pochwalić się przed znajomymi: "popatrz w scigaczu.pl jest moja trasa i na dodatek moja fotka na motocyklu. A co myślałeś, że ja tylko udaję, że jeżdżę motocyklem?" Mój mail to: panmarek44(at)tlen.pl, a telelefon 507 089 434 Pozdrawiam zatem przyszłych "kolaborantów"Marek Harasimiuk "PanMarek" (pisane razem) |
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze