Ścigacz.pl

Przyglądam się dyskusji w sieci na temat zmian w zasadach karania kierowców za wykroczenia drogowe i nie mogę się nadziwić narzekaniom motocyklistów. Strony w tej dyskusji przerzucają się mniej lub bardziej trafionymi argumentami, natomiast brakuje mi naszego, motocyklowego punktu widzenia, którego nie dostrzegają chyba nawet sami motocykliści. A moim zdaniem motocykliści będą największym beneficjentem droższych mandatów. Zaskoczeni?

Zacznijmy od początku. Tak, to prawda, że mandaty i sposób ich wlepiania to maszynka do dojenia kierowców. Mam również świadomość, że sposób prowadzenia kontroli bezpieczeństwa na drogach przez Policję zorientowany jest na maksymalizację wpływów z mandatów, a nie na maksymalizację bezpieczeństwa. Chyba wszyscy rozumiemy, że przy jakości naszej Policji (to nic personalnego drodzy koledzy Policjanci, jedynie stwierdzenie faktu…) otwieramy się na nowe poziomy patologii i kombinatorstwa. To oczywiste, że im kary i konsekwencje są większe, tym szara strefa będzie szersza. Rośnie mikrowładza samego policjanta, ale również pokusa do ucieczek z miejsca zdarzenia, zachęta do wlepiania łapówek i wielu działań, które z prawem i bezpieczeństwem nie mają niczego wspólnego…

Jednocześnie prawdą jest to, że mandaty nie rosły w Polsce od ćwierćwiecza. Pozwolę sobie przypomnieć, że maksymalna stawka mandatu za wykroczenia drogowe w wysokości 500 zł została ustalona w 1997. Prezydentem był wtedy Aleksander Kwaśniewski, a Polska nie była wtedy jeszcze w NATO, nie wspominając o Unii Europejskiej. Większość młodych czytelników zapewne traktuje tamte czasy jak moje pokolenie odbiera wojnę, czyli jako wydarzenia o których pamiętają nasi rodzice i dziadkowie… Od 1997 roku mandaty stoją w miejscu, podczas gdy nasze zarobki poszły w górę blisko 6-krotnie. Mówię o tym tylko dlatego, abyśmy wszyscy mieli świadomość tego, jak bardzo obniżyła się "moc dyscyplinująca" mandatów wystawianych za wykroczenia drogowe.

I teraz - dlaczego motocykliści będą największym beneficjentem droższych mandatów? Cóż, aby odpowiedzieć sobie na to pytanie nie potrzeba wielkiego potencjału intelektualnego. Wystarczy spojrzeć w policyjne statystyki wypadków. Większość wypadków z udziałem motocyklisty dzieje się z winy kierowcy. To żadna tajemnica, wiecie o tym Wy, wie o tym Policja, wie o tym nawet wielu kierowców samochodów. Popisowy numer kierowcy samochodu w starciu z motocyklistą to oczywiście wymuszenie pierwszeństwa, ale lista zagrożeń z naszego motocyklowego puntku widzenia jest dłuższa. Obejmuje przeskakiwanie przez skrzyżowanie na późnym pomarańczowym, zajmowanie się w samochodzie wszystkim, poza prowadzeniem auta (telefony, dyscyplinowanie dzieciaków, żarcie fast foodów, itd.), nie patrzenie się w lusterka i spychanie z pasa / drogi innych uczestników ruchu.

Gdzieś tam nad tym wszystkim czuwa królowa wszystkich porażek, czyli nadmierna prędkość. Jeździmy samochodami w Polsce zbyt szybko. Przecież też macie tego świadomość. Byliście w Niemczech, Czechach, Austrii itd. Czemu tam jedziecie mniej więcej zgodnie z przepisami, a w Polsce już niekoniecznie? No oczywiście dlatego, że wiecie jak tam możecie zostać potraktowani przez Policję. Polski mandat w wysokości 200 zł macie tam, gdzie światło nie dochodzi. Dlatego jedziecie w mieście 70, a nie 50. A wiecie jaka jest różnica dla motocyklisty, gdy samochodem wchodzicie z nim w "interakcję" przy prędkości 70, a nie 50 km/h? Gigantyczna.

Do czego zmierzam? Jeśli nowe przepisy sprawią, że kierowcy samochodów zwolnią w miastach, będą prowadzili uważniej, nie będą nagminnie przeskakiwali na czerwonym świetle, odłożą telefony i zaczną patrzeć w lusterka… to wygrają na tym przede wszystkim niechronieni uczestnicy ruchu. Rowerzyści, piesi i motocykliści. Z niechronionych uczestników ruchu najszybciej poruszają się motocykliści. Ich kolizje z samochodami grożą potencjalnie największymi szkodami dla ludzi i sprzętu. Właśnie dlatego uważam, że motocykliści będą największym beneficjentem droższych mandatów. Proste.

Czy jest szansa, że te przewidywania się spełnią? Moim zdaniem nie ma gwarancji, ale jest mocne na to wskazanie. Dzisiejsze utyskiwania na temat wyższych mandatów jako żywo przypominają mi utyskiwania na zmiany w przepisach dotyczące pierwszeństwa pieszych na przejściach dla pieszych o których było głośno ponad rok temu. Pamiętacie je? Wtedy też było sporo wątpliwości i komentarzy. Sam miałem wątpliwości. Tymczasem przez pierwsze trzy miesiące obowiązywania nowego prawa w wypadkach na przejściach dla pieszych straciło życie o ponad 30 proc. pieszych mniej w porównaniu do tego samego okresu w roku 2019. O blisko 20 proc. mniej zostało rannych. Liczba samych wypadków na przejściach dla pieszych również zmniejszyła się o blisko 20 proc.

Jestem przekonany, że nowe przepisy przyniosą największe korzyści dla nas, motocyklistów. Korzyści długoterminowe, które sprawią, że będziemy jeździli na motocyklach więcej, że dwa kółka nie będą się kojarzyły z wypadkami, że nasza społeczność będzie rosła i że nie będziemy bali się posadzić na motocykle nasze dzieciaki mając w głowach nasze doświadczenia z polskich dróg. Aby tak się stało musimy trochę zwolnić. Musimy też zacząć traktować zasady ruchu drogowego poważniej - niezależnie od tego, czy w danym momencie siedzimy za sterami motocykla, czy samochodu.