Motocykl Suzuki GSX-R1000 wyjedzie z Europy. Jakie s± potencjalne scenariusze?
Suzuki GSX-R1000 w obecnej formie jest z nami już od 2017 r. i od tego czasu motocykl nie doczekał się żadnej aktualizacji pod kątem dostosowania do spełniania nowych norm emisji spalin. Scenariusze w tej sytuacji są dwa - albo producent wycofa motocykl z Europy i zostawi go tylko w formie torowej, albo Japończycy grają na czas.
Na sprawę Suzuki GSX-R1000 słusznie zwrócił uwagę portal Bike Social, gdzie pojawiły się spekulacje, że producent może czekać na nowe wymagania odnośnie normy emisji spalin. Choć obecnie mamy już Euro 5, to jednak jest ono niepełne, ponieważ w 2024 r. zostanie przedstawiona druga porcja wymagań, a wśród nich jest chociażby wprowadzenie standardu OBD II do motocykli. Dodatkowo dla samochodów szykowana jest norma emisji spalin Euro 7, która ma pojawić się w 2025 r., co mogłoby spowodować pojawienie się Euro 6 dla motocykli. Norma Euro 5+ zawierająca wymagania odnośnie diagnostyki OBD II wejdzie w życie od 1 stycznia 2024 r.
Co może zrobić Suzuki? Tutaj rozwiązań jest kilka. W 2019 r. producent przedstawił nowy system zmiennych faz rozrządu. Obecnie system jest mechaniczny, a patenty zakładają wykorzystanie układu hydraulicznego. Konstrukcja miałaby być odchudzona i bardziej kompaktowa. Suzuki może więc czekać na wejście w życie Euro 5+ i dopiero wtedy pokazać nam nowego GSX-R1000. Z drugiej strony producent wycofuje się z MotoGP. Oficjalne powody są takie, że księgowi policzyli pieniądze i wyszło, że jeśli Suzuki chce być ekologiczne i elektryczne, to musi zacisnąć pasa i przestać wydawać pieniądze na "zabawę".
Nie da się również ukryć, że motocykle sportowe od lat nie przynoszą producentom niczego poza prestiżem, co łatwo można potwierdzić patrząc na wyniki sprzedaży europejskich i japońskich marek. W ostatnich latach Suzuki skupiło się na odświeżaniu oferty nakedów i turystyków, ponieważ to na tych segmentach można zarobić najwiecej. Z drugiej strony, wbrew logice Suzuki nie zdecydowało się jeszcze przedstawić następcy również w przypadku Burgmana 125, który cieszy się dużą popularnością w Europie. Postępowanie Japończyków z Hamamatsu jest więc dość ciekawym przypadkiem, ale skoro tak robią, to można przyjąć, że w całym tym szaleństwie jest jakaś metoda.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze