Motocrossowe M¦: 5 powodów dla których warto tam byæ
Jeśli chcesz na żywo zobaczyć najlepszych zawodników, musisz jechać do Czech, Niemiec lub na Łotwę - seria Motocrossowych Mistrzostw Świata jak dotąd Polskę skutecznie omija. Oto 5 powodów, dla których warto wybrać się na MXGP.
Parę lat temu, po jednym z wyjazdów na rundę Motocrossowych Mistrzostw Świata w Loket, w Republice Czeskiej, popełniłem tekst, w którym mocno skrytykowałem całą serię. Na bramce najbardziej prestiżowej klasy stawało wówczas niewielu ponad 20 zawodników.
Na całe szczęście, mniej więcej od roku 2015, seria przeżywa istny renesans, a bardzo możliwe, że sezon 2018 przejdzie do historii jako jeden ze świadków największych pojedynków.
Od wielu lat ściśle śledzę czołowe, offroadowe serie wyścigowe, co często spotyka się z brakiem zrozumienia nawet wśród moich znajomych, którzy sami jeżdżą. W tym roku po raz kolejny wybrałem się do Loket wraz ze znajomym, który mimo wielu wyjeżdżonych godzin, MXGP znał wyłącznie z moich opowieści.
Pojechaliśmy by przekonać się na własnej skórze jak to jest dostać w głowę kamieniem spod koła najszybszych motocyklistów na świecie. Poniżej przedstawiam listę 5 powodów dla których każdy fan sportów motorowych powinien chociaż raz wybrać się na rundę motocrossowych mistrzostw świata.
1. Zawodnicy
Bez wątpienia jest to nadrzędny powód, dla którego warto wybrać się na Mistrzostwa Świata w Motocrossie. Już w samej nazwie zawodów znajduje się fraza, która mówi wszystko - MISTRZOSTWA ŚWIATA! Od małego, życie każdego z zawodników stających za bramkami startowymi było ukierunkowane na bycie jak najlepszym.
Prędkość i sposób, w jaki chłopaki poruszają się po torze, nie mieści się w kategoriach rzeczy, które widzimy na co dzień. W każdym ruchu widać setki, jeśli nie tysiące godzin wypracowanych na treningach. Zachwycać można się na każdym fragmencie toru, czy to będzie sekcja rytmiczna na której tylko najlepsi szoferzy klasy MXGP zrobią "potrójnego" kiedy reszta stawki (najlepszej na świecie!) skacze 2-1.
Można też wpaść w zachwyt na nierównym podjeździe, gdzie niektórzy wykorzystują każdy dostępny skrawek toru w poszukiwaniu trakcji, natomiast Clement Desalle wybija się z pierwszej z dziur by ominąć największe z nich i dać popis stylu na następnym skoku.
Wyliczenia można kończyć na szybkim i długim zakręcie, gdzie zawodnicy klasy MX2 jadąc na stojąco są tak mocno złożeni, że z fragmentów motocykli trących o ziemię lecą iskry.
Można by tak wymieniać długo. Dobrą reprezentacją niech będzie film nakręcony przez MX Vice, pokazujące (prawdopodobnie przyszłego mistrza świata) Jeffreya Herlingsa, który bardzo kreatywnie podchodzi do kwestii linii przejazdu. Jest to kolejna rzecz która odróżnia zwykłych śmiertelników od zawodników klasy Mistrzostw Świata.
2. Camping
Paręset metrów od głównego padoku, w miasteczku stworzonym z kamperów, busów i namiotów z całej Europy, w towarzystwie piwa oraz kiełbasy z grilla, panuje zgoła inny klimat, przypominający nieco festiwal muzyczny. Niektórzy fani równie profesjonalnie podchodzą do biwakowania co zawodnicy do jazdy - znajdziecie tu kilka różnych imprez, przyczepę z piwem, piły spalinowe bez łańcuchów odpalane w najmniej oczekiwanym momencie i wiele innych rzeczy które was pozytywnie zaskoczą.
Wspólnym mianownikiem wszystkich osób jakie spotkacie na campingu jest zamiłowanie do motocrossu, przez co jest to świetna okazja do poznania nowych osób lub rozmowy ze znajomymi na wspólny, ulubiony temat. Camping może nie jest najwygodniejszym miejscem do noclegu, o czym świadczy fakt, że pobliski night club Vanessa jest pilnowany przez policję, jednak jest pozycją obowiązkową jeśli chcesz w pełni poczuć klimat zawodów.
3. Kibice
Kiedy w niedzielę mieszkańcy campingu oraz nowo przybyli na tor kibice zapełnią trybuny, ukazuje się pełny przegląd europejskich nacji, wspierających swoich zawodników, a wszystko to bez grama agresji. Najbardziej w oczy rzucają się ubrani w żółte barwy kibice objawienia 2016 roku i ówczesnego mistrza świata klasy MXGP- Tima Gajsera.
Warto tutaj wspomnieć, że fan klub Słoweńca jest ewenementem na arenie motocrossowej - prawie każdy element ubioru kibiców jest sygnowany imieniem ich ulubionego zawodnika. Mają też najwięcej trąb zasilanych sprężonym powietrzem z butli noszonych na plecach.
Słoweńcy skupiając się w jednym z sektorów tuż po starcie, przypominają fanklub Valentino Rossiego z MotoGP w nieco mniejszej skali. Widząc to podczas okrążenia zapoznawczego, Tim zwalnia by pozdrowić swoich kibiców. Jedno jest pewne - na tym fragmencie toru będzie dawał z siebie wszystko.
Potwierdza to, będąc jednym z niewielu, którzy ryzykują robiąc potrójny skok by urwać wartościowe części sekundy z okrążenia. Hardcorowi fani przybywają nie tylko ze Słowenii. Znajdziesz tutaj równie mocno oddanych Włochów. Jeden z nich ma zafarbowaną w barwy narodowe obfitą brodę i koszulkę ze swoim zdjęciem z "Grande Cairolim", któremu kibicuje praktycznie cała widownia oprócz tych z holenderskim paszportem.
Holendrzy z kolei mają zamiłowanie do dziwnych nakryć głowy zrobionych z plastików motocykli i drewnianych kołatek. Jedną z tradycji, jaką można wychwycić, jest odpalanie świec dymnych w narodowych barwach w trakcie okrążenia zapoznawczego. Zawodnicy (o ile mają czas to zarejestrować) dokładnie wtedy wiedzą, w której części toru mają najbardziej oddanych kibiców.
4. Start
Start to zdecydowanie najbardziej emocjonujący element każdego wyścigu. Napięcie zaczyna rosnąć już w momencie, kiedy zawodnicy zaczynają ustawiać się za bramkami oczekując na moment, kiedy muzyka ustąpi miejsca rykowi 40 wyżyłowanych silników.
Moment po opadnięciu bramek kiedy wszyscy zawodnicy atakują pierwszy zakręt z myślą "muszę tam być pierwszy", przypomina szarżę husarii (przynajmniej tak to sobie wyobrażam). Ziemia i całe otoczeniu dosłownie trzęsie się od huku i wibracji, jakie wywołuje 40 motocykli, które na raz składają się w ciasny zakręt.
Pierwszy zakręt to istne pole bitwy napędzane agresją, testosteronem i wyścigowym paliwem. Ten, kto przetrwał walkę na łokcie, znika za zakrętem prowadzącym pod górę, by po chwili wrócić skokiem przez szczyt. Jeden zawodnik za drugim, metodycznie niczym roboty, po przegazówce w powietrzu lądują na pełnym gazie, przechodząc w długi lewy zakręt.
Prędkość w tym momencie jest już na tyle duża, że, jeśli stoi się dostatecznie blisko, można poczuć na ciele pęd powietrza oraz oberwać kamieniem spod kół. Pierwsze momenty wyścigu są tak surrealistyczne, że przypominają nieco początek Powrotu Jedi ze scenami na ścigaczach Imperium w lesie.
5. Atmosfera
Bez cienia wątpliwości mogę powiedzieć, że każdy fan motocykli odnajdzie się na Mistrzostwach Świata w Motocrossie. Zagęszczenie osób o podobnych zainteresowaniach, zapach energy drinków w powietrzu i koncert trąb oraz pił spalinowych to atrybuty jakie powinny wywołać uśmiech na twarzy każdego zajawkowicza.
Z drugiej strony, doskonale wiemy, że sportów motorowych nie da się uprawiać bez wsparcia najbliższych, dlatego widok całych rodzin z dziećmi (a nawet psami) na trybunach jest równie częsty, co ubranych na żółto Słoweńców.
Kiedy pojawia się flaga z szachownicą, walka łokieć w łokieć się kończy i wspomniana agresja z pierwszego zakrętu ustępuje przybijaniu sobie piątek przez zawodników po wyścigu. Taka luźna atmosfera jest obecna cały czas wśród kibiców.
Dodatkowym atutem MXGP jest mały dystans jaki dzieli fanów od zespołów i zawodników. Jeżeli na danej rundzie wejście na padok nie jest darmowe, za kilka euro można nabyć wejściówkę pozwalającą na przechadzanie się po padoku gdzie zaparkowane są zespoły. W sobotę po kwalifikacjach na pewno zobaczycie tam czołowych szoferów, którzy przemieszczają się na pit bike’ach, można obserwować i porozmawiać z pracującymi mechanikami lub spotkać Stefana Evertsa, który siedzi z rodziną przed swoim pokaźnym kamperem na podwoziu ciężarówki.
Mamy wielkie szczęście, że w ostatnich latach motocross w Europie ewoluował do niezwykle wysokiego poziomu. W dużej mierze jest to zasługa zespołu Red Bull KTM, którego zawodnicy w obu klasach toczą przez cały sezon "bratobójczą" walkę o najwyższe laury.
Niedawne kontuzje obniżyły nieco temperaturę w pojedynku o tytuł Mistrza Świata w klasie MXGP, który miał szansę przejść do historii. Niebędący w pełni sił Antonio Cairoli, nie jest w stanie pokonać młodszego o 9 lat Jeffreya Herlingsa, który, mimo niedawnego złamania obojczyka, pokazuje że chce być numerem 1 po wschodniej części Atlantyku. Nawet jeśli obu panów nie dzieli mniej niż sekunda na ostatnim okrążeniu, oglądając w akcji wszystkich zawodników, którzy stanęli za bramkami startowymi, macie wrażenie że uczestniczycie w czymś wyjątkowym.
Niestety, Polska mimo dynamicznego rozwoju narodowego motocrossu, aktualnie znajduje się poza obszarem zainteresowania promotorów serii MXGP. Mam nadzieję, że kiedy na kolejnych rundach serii Mistrzostw Świata pojawi się więcej polskich flag, doda to więcej energii osamotnionemu na arenie MXGP Tomkowi Wysockiemu oraz że docelowo, najlepsi szoferzy zawitają nad Wisłę.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze