Maxiskutery mają się doskonale. Gdyby nie miały, firmy je produkujące nie ładowałyby w ich rozwój głównej wygranej w Eurojackpot rocznie, a klienci utwierdzają zarządy w swoich przekonaniach z każdą kolejną zakupioną sztuką. Problem w tym, że maxiskuter musi być naprawdę dobry, żeby motocyklista zechciał nim jeździć. Szczególnie, jeśli ma "ekscytujący" w nazwie i z takim właśnie nastawieniem misyjnym przekonania samego siebie zajmowałem miejsce na przepastnej kanapie nowego Kymco Xciting S 400i.

Fakt, że ten sprzęt pochodzi z Tajwanu jest do poznania wyłącznie po sprawdzeniu tego w Google. Jeśli zakryć emblematy, można się bardzo łatwo pomylić i stwierdzić, że to sprzęt wyprodukowany przez jednego z producentów wielkiej japońskiej czwórki, zresztą to wcale nie będzie takie bezpodstawne, bo Kymco ma na swoim koncie współpracę z Hondą oraz Kawasaki. Nie wiem jaka obecnie obowiązuje młodzieńcza nowomowa praktykowana przez tiktokerów i czy stwierdzenie, że Xciting wygląda kozacko nie będzie czasem towarzyskim faux pas, ale tak właśnie on wygląda. Ostro, schludnie i z wszech miar futurystycznie i co najważniejsze, wygląda na dwa razy droższy niż faktycznie jest. Jeśli ludzie z działu projektowego nie wydają właśnie swojej masywnej premii, będę rozczarowany. Czy niektóre elementy wydają się jakby znane z innych motocykli? A czy jeśli twoja żona wyglądałaby jak prezydent Chorwacji zawracałbyś sobie głowę dlaczego tak jest? Efekt końcowy, czyli to, na co faktycznie patrzymy po otwarciu garażu jest wizualnie atrakcyjny jak cholera, ale czy ten design wypisuje czeki, które reszta jest w stanie pokryć?

To, co się dzieje, kiedy otworzysz garaż to jedna sprawa, ale to, co się dzieje, kiedy otworzysz gaz to zupełnie inna sprawa. Zacznijmy od tego, że centrum napędowym Xcting S 400i jest silnik jednocylindrowy, ale można się przekonać o tym w dwóch przypadkach, mianowicie sprawdzając dane techniczne na stronie producenta i stojąc na światłach. W tym drugim przypadku nie uchronimy się przed charakterystycznymi dla jednego gara wibracjami. Tym niemniej w czasie jazdy masz wrażenie, że cylindry są dwa. Nie chodzi nawet o samą dynamikę - o czym za chwilę - ale o sposób budowania i oddawania mocy. Ta z kolei jest realizowana przez przekładnię CVT. Dlaczego zastosowano CVT? Ponieważ każde inne rozwiązanie w przypadku skutera jest zwiększającym masę i zmniejszającym efektywność zawracaniem głowy. CVT po drodze silnik-skrzynia-koło gubi najmniej momentu obrotowego, około 5%. Dla porównania - wał kardana gubi ich po drodze 20%. Tymczasem ta zastosowana w Xcting S jest perfekcyjna w tym, co ma robić czyli przenosić moc na koło. Nie sądziłem, że przyjdzie dzień, kiedy będę się podniecać bezstopniową przekładnią, ale tutaj jej działanie jest absolutnie bezbłędne, a komenda wydana prawą manetką jest realizowana natychmiast. Do tego stopnia, że bez żadnego powodu hamowałem tylko po to, żeby przyspieszyć i się upewnić.

Co mamy pod tą manetką do dyspozycji? 36 KM i 38,4 Nm. Prawda, że na papierze nie wygląda ekscytująco? Będzie inna rozmowa jeśli przyjdzie ci na autostradzie wyprzedzić ciężarówkę. Logika nakazuje myśleć, że już samo wyjechanie skuterem na autostradę jest nieporozumieniem, a wyprzedzanie czegokolwiek heroiczną nierozwagą. Tymczasem tutaj nie tylko się da, ale odkręcając gaz z powiedzmy 100 km/h naprawdę możesz poczuć prostowanie rąk w łokciach. Wszystko to jest zasługą dobrze zestrojonego wtrysku paliwa i zabójczo skutecznej przekładni. I to wcale nie jest tak, że lecąc z prędkością autostradową silnik kręci się tak wysoko, że jeszcze chwila i przestanie być w ramie. Oczywiście, że Kymco rządzi w mieście. Jakkolwiek przyjemnie by się nie leciało A2 w poczuciu pełnego relaksu i pewności siebie, to miasto jest środowiskiem naturalnym i pisać o tym, jak Xciting się tam sprawdza chyba nie ma sensu. Tydzień temu, kiedy wracałem z tym sprzętem z Chorzowa, wskutek zderzenia tramwaju z samochodem wytworzył się korek tak monumentalny, że nawet ludzie mieszkający na Modlińskiej w Warszawie by się zdziwili.  U mnie czas podróży nie uległ żadnej zmianie, a kierowcy samochodów pewnie nadal tam stoją i zdążyli się już na nowo osiedlić. Xciting pokazuje, co tak naprawdę potrafi na światłach. W momencie, kiedy zapali się zielone światło, otwierasz gaz i obserwujesz, jak kierowcy wózków za czterdziestokrotność ceny Kymco stają się zdziwionymi kropkami. I tutaj właśnie Kymco jest najbardziej exciting.

Rzecz jasna nie samymi startami ze skrzyżowania człowiek żyje, bo po drodze najczęściej pojawią się jakieś zakręty. I to mnie właśnie interesowało najbardziej. Jak ten sprzęt poradzi sobie pogoniony trochę bardziej poza miastem i czy nazwa "Xcting" jest zgodna z prawdą. Konstrukcja tego skutera i wszystkich pozostałych skuterów wymusiła, że środek ciężkości jest nisko. Doskonałe w mieście przy szybkiej zmianie kierunku, nie tak doskonałe przy czuciu pojazdu na długich, szerokich zakrętach przejeżdżanych ze szczodrą prędkością. Mimo, że fizyki nie da się oszukać, inżynierowie próbowali. Rezultat jest taki, że nie widzę powodu, dla którego miałbyś tym maxiskuterem nie ganiać po szybkich zakrętach i czerpać z tego radochy. Xcting jest bardzo pokorny i nie ma skłonności do zaskakiwania kierowcy i robienia mu niezapowiedzianych testów ze szczelności zwieraczy. Kładzie się wtedy, kiedy powiemy mu, żeby się położyło, wstaje wtedy, kiedy powiemy mu, żeby wstało, a wspomniana wyżej reakcja na gaz pozwala wyprostować sprzęt i efektywnie opuścić zakręt. Nie sądzę, żeby Kymco Xcting S 400i było królem track-day’ów, ale w sumie w sprawie cudów jest w Polsce takie radio, do którego można zadzwonić.

Bajery, które znalazły się na pokładzie są zastanawiające bo nie wiem, gdzie w takim razie poczyniono oszczędności żeby to wszystko upchnąć i jak dział księgowy to wszystko zatwierdził. Przede wszystkim mamy wielki, cyfrowy kokpit z systemem NOODOE, co brzmi jak nazwa zabawki dla dzieci w wieku lat 2-5, a jest niczym innym jak modułem nawigacji i łączności ze smartfonem. Możesz ją po prostu odpalić w telefonie i wyświetlać na centralnym wyświetlaczu. Możesz na nim wyświetlać też prędkościomierz i obrotomierz w innym stylu (do ściągnięcia) albo dowolne zdjęcie. Niczego nie pragnę bardziej niż jechać przez miasto o godzinie 15:30 i patrzeć na zdjęcie Ministra Transportu na środkowym wyświetlaczu. Do tego oświetlenie LED, ABS, schowek na telefon z kablem USB do ładowania i - uwaga - kontrola trakcji.

Jechałem sobie osadziwszy się na tej wielkiej kanapie, prostując nogi i trzymając je na platformach przy owiewkach (skutery, które nie umożliwiają wyprostowania kończyn dolnych nie mają żadnego sensu). Nawigację wyłączyłem i pozwoliłem się sobie zgubić, skręcając w jakąś nieznaną drogę, bo akurat spodobały mi się drzewa przy niej. No i tak leciały kolejne kilometry w ten ciepły lipcowy wieczór, w poszukiwaniu jakiejś nowej drogi, najlepiej z jakimiś zakrętami, bo fakt, że to skuter nie zwalnia go z poprawnego prowadzenia się i zapewniania frajdy nawet temu kierowcy, który zdarł wiele protektorów na butach od zmiany biegów. Kymco to wie i ja też już to chyba wiem.

Pojazd udostępniony do testu przez salon Kymco DELTA Plus