Koniec z zatrzymywaniem praw jazdy? Tak, ale tylko w jednym przypadku
Policjant nie zatrzyma prawa jazdy tylko w przypadku, gdy działasz w stanie wyższej konieczności. W praktyce taki przypadek zdarza się bardzo rzadko i policjanci dobrze o tym wiedzą.
Mowa oczywiście o sytuacji, w której kierowca przekracza dozwoloną w obszarze zabudowanym prędkość o ponad 50 km/h. Dotychczasowe przepisy mówiły, że ujawnienie takiego wykroczenia musi skutkować bezwzględnym zatrzymaniem prawa jazdy.
Policja zrobiła z tego prawa natychmiastowy użytek - już w pierwszym tygodniu jego obowiązywania zatrzymano 700 dokumentów. Przepis ten jednak, jak wiele innych w polskim systemie prawnym, był dziurawy jak sito. Prawnicy wskazywali, że kierowca radiowozu, który zarejestrował wykroczenie pojazdu kontrolowanego jadąc za nim, również powinien stracić dokument, skoro mowa o bezwzględnym zatrzymaniu.
Na luki we wspomnianym przepisie zwrócił także uwagę Trybunał Konstytucyjny, który w październiku 2016 r. orzekł, że nieuwzględnienie w tym przepisie stanu wyższej konieczności jest niezgodne z konstytucją. Chodzi na przykład o sytuacje dojazdu strażaka na miejsce zbiórki lub dowiezienie umierającego do szpitala.
Parlament szybko zajął się tą sprawą, a prezydent podpisał ją kilka dni temu. Policjant będzie mógł zatem odstąpić od zatrzymania prawa jazdy w stanie wyższej konieczności. Na motocyklowych forach pojawiły się głosy zadowolenia, ale musimy ostudzić euforię - jak napisano w ustawie, stan wyższej konieczności oznacza, że działamy w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego dobru chronionemu prawem, jeżeli niebezpieczeństwa tego nie można uniknąć inaczej, a poświęcone dobro w postaci bezpieczeństwa na drodze przedstawiało wartość niższą od dobra ratowanego.
Jeśli zatem spróbujecie wyłgać się od mandatu i odebrania prawka słabym tłumaczeniem o chorej babci lub palącym się domu, przygotujcie się na pożegnanie z dokumentem.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze