Ścigacz.pl

Producenci kolekcjonerskich dokumentów twierdzą, że to śmieszne gadżety, ale policja i ministerstwo nie ma wątpliwości - to groźne falsyfikaty, z którymi trzeba walczyć.

Kolekcjonerskie prawo jazdy inny podobny dokument, to nic innego jak bardzo dobry falsyfikat, który bez przeszkód służyć może do wyłudzenia kredytu, a w niektórych przypadkach także do poruszania się po polskich drogach nawet po sądowym orzeczeniu zakazu.

Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji nie podoba się, że każdy, przy użyciu powszechnie dostępnego sprzętu, może nie tylko wydrukować sobie niemal dowolny dokument, ale także legalnie na tym procederze zarabiać. Przygotowywane są odpowiednie zmiany w przepisach, które mają na celu uniemożliwienia obrotu "kolekcjonerskimi" dokumentami.

A problem jest coraz poważniejszy. Choć sprzedawcy takich dokumentów reklamują je jako produkty dla kolekcjonerów, technologie i zabezpieczenia, jakie używane są do ich produkcji, niemal nie odbiegają od tych, jakie stosuje producent oryginałów.

Co więcej, nie istnieje żadna ogólnoświatowa baza danych kierowców, zatem policja za granicą nie jest w stanie stwierdzić, czy ów "kolekcjonerski" dokument jest autentyczny. Podobnie w Polsce - kierowca legitymujący się, powiedzmy, portugalskim prawem jazdy, nie może zostać w żaden sposób zweryfikowany. Nawet jeśli to Polak z sądowym zakazem prowadzenia pojazdów.

MSWiA planuje utworzyć Rejestr Dokumentów Publicznych, który obejmowałby wzory wszystkich dokumentów używanych w naszym kraju. W bazie danych znalazłyby się informacje na temat podstawowych zabezpieczeń i sposobu ich weryfikacji. Każdy, kto produkowałby, sprzedawałby lub nawet był w posiadaniu takiego dokumentu, groziłaby grzywna, lub nawet kara więzienia do dwóch lat.