Kim jest Davide Brivio? Czy cz³owiek Rossiego uratuje Repsol Hondê?
To właśnie on odmienił losy Yamahy, zmieniając ją z marudera w najlepszy swojego czasu zespół w MotoGP, a następnie to samo uczynił z Suzuki. Teraz chce wrócić do padoku i trudno sobie wyobrazić, aby trafił gdziekolwiek indziej, niż do garażu Repsol Hondy. Dlatego powrót Davide Brivio może być największym transferem tego sezonu? Jakie wnioski możemy wyciągnąć z jego wyścigowej historii?
Zaczynał jako dziennikarz, aby po latach trafić za stery wyścigowego programu Yamahy, najpierw w World Superbike, a następnie w MotoGP. Niestety, marka z Iwaty nie mogła wtedy pochwalić się zbyt dużymi sukcesami w królewskiej kategorii. Japończycy zdawali sobie jednak sprawę z powagi sytuacji i podjęli odpowiednie, drastyczne kroki.
Dwie dekady temu na czele działu technicznego Yamaha Motor Racing stanął w Japonii genialny Masao Furusawa, podczas gdy Brivio objął stery zespołu wyścigowego w Europie, a jego misją było coś, co wydawało się absolutnie niemożliwe. Niby jak kompletnie niekonkurencyjna Yamaha miała odbić aktualnego mistrza świata, Valentino Rossiego, z szeregów absolutnie dominującej wtedy Repsol Hondy?
Jakimś cudem Brivio był jednak w stanie dopiąć swego, wykorzystując niezadowolenie Rossiego z podejścia i mentalności Hondy, która zawsze przed zawodnikiem stawiała motocykl i technologię. Choć Rossi i Brivio w trakcie sezonu 2003 musieli spotykać się po kątach padoku, raz nawet ukrywając się pod stołem polowej lecznicy Clinica Mobile przed ochroną, to jednak udało im się dojść do porozumienia.
Valentino Rossi rozpoczął sezon 2004 jako fabryczny zawodnik Yamahy i pamiętnie wygrał pierwszy wyścig w RPA, pokonując Maxa Biaggiego, z którym w praktyce niemal zamienił się miejscami. Oczywiście od strony technicznej Brivio miał w tym najmniejszą zasługę, bo kluczem do sukcesu były uwagi Rossiego i gotowość ich implementacji przez zespół inżynierów kierowany przez Furusawę, ale to Davide spiął to wszystko w jedną całość, a następnie skutecznie zarządzał całym projektem przez lata pełne sukcesów.
Na tyle skutecznie, że gdy Rossi zdecydował się przejść do Ducati, poprosił Brivio, aby ten został jego osobistym managerem. Gdy Rossi wrócił po dwóch latach do Yamahy, która nie chciała już przyjąć Davide z powrotem i przebudowywać swojej nowej struktury (w jego miejsce z WorldSBK ściągnięto Maio Meregalliego), Davide otrzymał kolejną nietypową propozycję.
Tym razem zadzwoniło do niego Suzuki, które dopiero co wycofało się przecież z MotoGP i rozstało z brytyjską strukturą wystawianą przez Paul Denninga (jego zespół prowadzi dzisiaj fabryczny skład Yamahy w WorldSBK), ale już planowało powrót do królewskiej klasy i tym razem chciało zbudować wszystko na własną rękę, od zera.
Brivio otrzymał trudne zadanie postawienia projektu na równe nogi, ale poradził sobie z tym perfekcyjnie, przy okazji budując bardzo bliską relację z szefostwem technicznym z Japonii; Shinichim Saharą i Kenem Kawauchim. Efektem było wywalczenie w 2020 roku mistrzowskiego tytułu przez reprezentującego Suzuki Joana Mira.
Przygoda z F1 bez sukcesów
Kilka dni po mistrzowskich celebracjach Brivio ogłosił, że odchodzi nie tylko z Suzuki, ale i z padoku MotoGP, dołączając do ekipy Renault/Alpine w Formule 1.
Nie mogę powiedzieć, że nie udźwignął zadania, ale mam wrażenie - i takie też głosy słyszałem za kulisami - że nie do końca potrafił odnaleźć się w dużo bardziej skomplikowanym, korporacyjnym i zupełnie innym świecie Formuły 1, a także w strukturach Alpine, w których regularnie dochodziło w ostatnich latach do kontrowersyjnych przetasowań, zmian i transferów.
Brivio dołączył do ekipy krótko po tym, jak wyleciał z niej ówczesny szef, Cyril Abiteboul i choć miał objąć rolę "Dyrektora Wyścigowego", finalnie odpowiadał "jedynie" za projekt młodych kierowców Alpine, podczas gdy realnie zespołem F1 kierowali najpierw Polak Marcin Budkowski, a następnie Otmar Szafnauer.
Włoch okazję z kolei pracować m.in. z imponującym Jackiem Doohanem, synem pięciokrotnego mistrza świata klasy 500 i legendy Repsol Hondy, Micka Doohana. Choć brzmi to ekscytująco, to nie jest to z pewnością równie prestiżowa posada, co rola szefa ekipy.
Pod koniec sezonu MotoGP w padoku pojawiły się pierwsze plotki na temat możliwego powrotu Włocha. Paliwem dla nich były liczne zmiany w strukturach HRC. Do Hondy trafił rok temu szef techniczny Suzuki, Ken Kawauchi, a w ostatnich miesiącach Japończycy wymienili szereg inżynierów i próbowali podobno namówić do współpracy managerów z innych ekip, w tym Massimo Rivolę, szefa Aprilii, który w przeszłości pracował w F1 dla zespołu Ferrari.
Gdy na ostatniej prostej sezonu 2023 okazało się, że miejsce odchodzącego do Gresini Racing Marca Marqueza zajmie w Repsol Hondzie Luca Marini, przyrodni brat Valentino Rossiego, wydawało się, że dołączenie do zespołu Brivio to idealne rozwiązanie. Plotkom tym zaprzeczał wówczas jednak nie tylko sam zainteresowany - podkreślając, że ma kontrakt na rok 2024, ale i obecny manager Repsol Hondy, Alberto Puig, który po sezonie 2017 zajął miejsce Livio Suppo (ten z kolei na rok zajął miejsce Brivio w Suzuki, zanim marka ogłosiła swoje wycofanie się z MotoGP) i także ma umowę ważną jeszcze przez 12 miesięcy.
Na początku tygodnia Alpine F1 potwierdziło, że rozwiązało umowę z Brivio na jego życzenie, a jego cytat kończy się słowami; "jestem wdzięczny Alpine za uwzględnienie mojego pragnienia realizowania innych możliwości, które mogą się pojawić (i mam nadzieję, że się pojawią) w przyszłości".
Mówiąc krótko; Davide chciał odejść z Alpine i liczy, że pojawią się dla niego nowe możliwości. Czy tylko ja nie kupuję tej końcówki? Moim zdaniem to oczywiste, że Brivio ma już na stole propozycje; podejrzewam, że więcej niż jedną, i musiał tylko elegancko zakończyć obecną współpracę, zanim oficjalnie potwierdzi nową.
Brivio w Repsol Hondzie?
Dokąd trafi? Aż się prosi, aby Brivio objął posadę managera ekipy Repsol Honda. Dlaczego? Luca Marini to przyrodni brat jego wieloletniego podopiecznego i przyjaciela, Valentino Rossiego. Joan Mir to zawodnik, który pod skrzydłami Brivio wywalczył mistrzostwo w Suzuki, a Ken Kawauchi to nowy szef techniczny HRC, który skutecznie współpracował z Włochem w Suzuki.
Mam wrażenie, że posada Puiga mimo wszystko jest zagrożona i nie chodzi wcale o to, czy Alberto skutecznie wywiązuje się ze swoich zadań. Moim zdaniem jest świetnym ekspertem, skutecznym managerem i gościem, który bardziej niż na wizerunku, skupia się na rozwiązaniu problemu. Sęk w tym, że jego sposób zarządzania nie musi podobać się wszystkim.
To jednak nie wszystko. Honda, podobnie jak wiele japońskich korporacji, ma w zwyczaju rotowanie czy wymienianie personelu mniej więcej co pięć lat, aby dać szansę innym nie tylko się wykazać, ale też spróbować czegoś nowego. Tak było chociażby z wiceprezesem HRC Shuhei Nakamoto, który odszedł z zespołu razem z Livio Suppo, chociaż miał opinię jednego z najbardziej skutecznych gości w padoku.
Podejrzewam, że Puig może podzielić ten los. Tym bardziej że Honda wprowadza obecnie duże zmiany nie tylko dla zasady, ale także po to, aby wrócić do czołówki. Nawet jeśli Alberto jest świetnym managerem, ewentualny brak chemii może być języczkiem u wagi, który przechyli się na jego niekorzyść.
Moje poczucie wzmacniają też jego wypowiedzi po Grand Prix Walencji. Mam wrażenie, że Alberto wcale nie był specjalnie podekscytowany dołączeniem Mariniego do zespołu. Jego wypowiedź wybrzmiewała moim zdaniem dość lekceważąco na zasadzie; Marc odszedł, Luca się zgłosił, to go przyjęliśmy. Z całą pewnością jako zawodnik nie chciałbym zostać tak przywitany w ekipie.
To jednak właśnie ten bezpretensjonalny styl Puiga, o którym mówiłem i który ja akurat cenię, ale możliwe, że słowa Hiszpana wynikały z faktu, że albo nie był osobiście za kandydaturą Mariniego, albo wiedział, że oznacza ona, iż jego dni w zespole są policzone.
Tutaj raz jeszcze w cieniu pojawia się szara eminencja Valentino Rossiego. Jeśli jego przyrodni brat ma jeździć w fabrycznej ekipie, to Vale woli z pewnością, aby jej managerem był jego wieloletni przyjaciel i rodak, niż były manager Daniego Pedrosy.
Ja widzę tutaj jeszcze drugie dno. Ściągając Brivio do Repsol Hondy, Rossi może chcieć jak najmocniej okopać się z zespole w taki sposób, aby zablokować lub przynajmniej maksymalnie utrudnić ewentualny powrót do niej swojego wielkiego rywala, Marca Marqueza.
Sześciokrotny mistrz MotoGP wielokrotnie podkreślał, że odchodzi z Repsol Hondy z ciężkim sercem i nie wyklucza powrotu, jeśli Japończycy będą w stanie stworzyć konkurencyjny pakiet. Jeśli tak się stanie, Marquez mógłby poważnie zagrozić rekordom Rossiego. Marini i Brivio po drugiej stronie garażu byliby więc dla Vale mocno na rękę.
Jeśli jednak Honda faktycznie ma odbić się od dna, bardzo ważne będą nie tylko przepisy techniczne (a tutaj mocno pomogą nowe koncesje), ale też relacje międzyludzkie. Nie jest wykluczone, że ściągnięcie Brivio wcale nie jest życzeniem Rossiego czy Mariniego, a np. Kawauchiego, który próbuje zbudować w Hondzie taką samą chemię, jaką miał z Davide w Suzuki.
… a jeśli nie Honda?
Nie jest jednak wykluczone, że Brivio wcale nie wyląduje w Repsol Hondzie, bo przecież sam to niedawno oficjalnie wykluczał. Skoro jednak wszystko ewidentnie wskazuje na to, że Davide ma już coś w planach, to gdzie indziej mógłby trafić?
W ekipie VR46 musiałoby zwolnić się miejsce, bo nie brakuje tam skutecznych managerów, jakimi są Pablo Nieto (stary rywal i przyjaciel Rossiego), Johann Stigefelt (także były rywal, którego Rossi ściągnął do siebie z Petronas Yamahy) i Uccio Salucci (najbliższy przyjaciel Vale).
Może więc nowa ekipa Trackhouse, która będzie bardzo blisko współpracować z Aprilią? Ktoś taki bardzo by się tam przydał, bo po podejściu Razlana Razaliego za sterami zostaje tam osamotniony Wilco Zeelenberg.
Holender prowadził już fabryczny zespół Yamahy w Supersportach, gdy tytuł zdobył wówczas Cal Crutchlow, ale od dołączenia do MotoGP skupiał się bardziej na zarządzaniu aspektem zawodników, niż całej ekipy; najpierw u boku Jorge Lorenzo w fabrycznym składzie, a później w Petronasie. Wsparcie Brivio mogłoby mu się więc przydać, a Aprilia miałaby w zespole "swojego" człowieka, czyli doświadczonego Włocha.
Z perspektywy Brivio widzę kilka znaczących plusów przemawiających na korzyść Trackhouse względem Repsol Hondy. Amerykańscy właściciele z pewnością daliby Davide bardzo szerokie pole do popisu, którego na pewno brakowało mu w Alpine i którego może też brakować w ogromnej, korporacyjnej strukturze HRC. Druga sprawa to mniejsza presja, a jednocześnie bardzo bliska relacja z Aprilią, którą zarówno marka z Noale, jak i właściciele Trackhouse, kładą duży nacisk.
Na ten moment nie widzę dla Włocha innych, oczywistych opcji, choć nie jest wykluczone, że np. cierpliwość do Meregalliego straci Yamaha albo np. Pramac Ducati będzie potrzebował kogoś do pracy przy stronie garażu, którą zajął właśnie inny podopieczny Rossiego, Franco Morbidelli (choć to chyba mało prawdopodobne).
Gdybym więc dzisiaj miał obstawiać, zdecydowanie widzę Davide Brivio w roli managera ekipy Repsol Honda i szczerze mówiąc mam ogromną nadzieję, że tak się właśnie stanie.
Ze swojej strony mogę dodać, że Davide to człowiek "do rany przyłóż", który jest nie tylko świetnym managerem, ale też prywatnie bardzo sympatycznym i serdecznym człowiekiem, z którym wszystkie wywiad na przestrzeni ostatnich dwóch dekad były dla mnie absolutną przyjemnością.
Czy połączenie Brivio, Mariniego, Mira i Kawauchiego (oraz nowych koncesji technicznych) pomoże Hondzie wrócić na szczyt MotoGP a dla Davide zakończy się swojego rodzaju fabrycznym hat-trickiem? Dowiemy się już niedługo, a póki co czekamy na oficjalne komunikaty.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze