Kawasaki KE 125. Dwusuwe enduro z lat 70. ze stajni 86Gear
Rok produkcji prezentowanego motocykla nie jest znany, choć sądząc po malowaniu to małe enduro pochodzi prawdopodobnie z 1977 roku. Pewne jest, że motocykl został po raz pierwszy zarejestrowany w Niemczech w 1978 roku. Takie motocykle były wówczas bardzo popularne w USA, choć, jak widać i w Europie nie brak było chętnych do "ucieczki od asfaltu".
W Stanach Zjednoczonych popularność motocykli szosowo-terenowych była tak duża, że nawet Harley-Davidson miał coś takiego w swojej ofercie (model SX 125 produkowany w latach 1975-77). Motocykle te traktowano jako mechaniczne zabawki do spędzania wolnego czasu, jeżdżąc po lasach lub pustyni. Zaletą tych maszyn była lekkość i zwrotność, dzięki czemu łatwo się nimi jeździło praktycznie w każdych warunkach. Dodatkowo, przynajmniej w amerykańskich warunkach, były to motocykle tanie, więc mogli sobie na nie pozwolić nawet uczniowie i studenci. Bez wielkiej przesady można powiedzieć, że właśnie na takich maszynach łapało motocyklowego bakcyla całe pokolenie amerykańskich motocyklistów, którzy będąc już w poważniejszym wieku przesiadali się na Harleye.
Kawasaki KE 125 jest typowym przedstawicielem tego gatunku. Ma dwusuwowy silnik ze stawidłem obrotowym i oddzielnym, automatycznym systemem smarowania, dzięki czemu właściciel motocykla nie musiał mieszać benzyny z olejem w odpowiednich proporcjach, lecz wlewał olej do oddzielnego zbiornika. W owym czasie, w tej kategorii pojemnościowej królowały dwusuwy. Honoru czterosuwów broniła jedynie Honda z modelem XL 125. Kawasaki KE 125 pozostawał w ofercie japońskiego producenta od 1975 do 1983 roku. We wcześniejszych wersjach moc silnika wynosiła około 10 KM, by urosnąć do 13,5 w wersjach późniejszych. Silnik sprzężony był z sześciobiegową skrzynią. Masa pojazdu wynosiła 110 kg. Jak z tego widać, mimo upływu lat, pod względem osiągów KE 125 specjalnie nie odbiega od motocykli, które znamy dziś.
To zgrabne małe enduro udało mi się wypatrzeć na warszawskiej Woli w warsztacie 86Gear u Christiana Boosena. Będąc któregoś razu u rodziny w Niemczech Christian dostał od znajomego cynk, że gdzieś w okolicy jest do sprzedania kolekcja starych motocykli, bo ich właściciel właśnie zmarł. Christian udał się pod wskazany adres i faktycznie była tam kolekcja zabytkowych maszyn. Niestety głównie włoskich, a więc odpowiednio drogich. Christian już myślał, że nie znajdzie tam nic dla siebie, ale jednak szczęście mu sprzyjało. W najbardziej ciemnym zakamarku piwnicy domu kolekcjonera znalazł dwa Kawasaki KE 125. Kupił obydwa, przywiózł do Polski i z obu złożył jeden, właśnie ten, który widzicie na zdjęciach. Zdecydował się na kupno, bo małe dwusuwy z lat 70. zawsze mu się podobały, szczególnie enduro. W końcu jednak Christian pomyślał, że ten motocykl byłby odpowiednim prezentem dla ojca, który zawsze chętnie mu pomaga. Miałem więc fart, że mogłem zrobić zdjęcia tej fajnej maszynki, bo Christian był właśnie w trakcie ostatnich poprawek, zanim maszyna wróci do Niemiec. Kiedy to małe enduro trafiło w ręce Christiana silnik był już po szlifie, więc ograniczono się do wymiany pierścieni tłokowych i wszystkich uszczelek. Rama została wypiaskowana i pomalowana proszkowo. Położono też nową instalację elektryczną, a także, co zawsze jest konieczne w starym motocyklu, odrdzewiono wnętrze zbiornika paliwa. Większość części można jeszcze kupić, choć trzeba ich szukać w USA, więc z restauracją motocykla nie było większych problemów. Do 100% szczęścia brakuje jeszcze lepszego gaźnika.
Motocykl daje dużo frajdy, bo jest lekki, bardzo zwrotny i dość zrywny. Poza tym łatwo go "ogarnąć", bo jest znacznie niższy niż współczesne endurki. Tata Christiana miał już możliwość pojeździć tym motocyklem, a że jego znajomi też mają małe motocykle, rywalizacja trwa jak za dawnych lat. Nie muszę chyba dodawać, kto w tym towarzystwie jest najbardziej cool.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze