Jedenaste - na drodze nie ufaj nikomu
Ograniczone zaufanie do innych kierowców to jedna z tych zasad, o których ciągle się mówi, ale niekoniecznie się do nich stosuje. Niby wszyscy wiemy, jak bardzo to ważne, a jednak w kluczowych sytuacjach zupełnie o tym zapominamy.
"Nie wierz nigdy kobiecie…" - dobrą radę dał nam zespół Budka Suflera, już na początku lat 80. Na egzaminie na prawo jazdy, albo wcześniej od rodziców, usłyszeliśmy kolejną złotą zasadę, dotyczącą zaufania, tym razem w stosunku do innych uczestników ruchu drogowego. Na pewno znamy ją wszyscy, ale kto pamięta o niej dziś, siadając za kierownicą?
Musisz być strategiem
Eksperci od bezpieczeństwa ruchu drogowego mówią o zasadzie ograniczonego zaufania równie chętnie, co trenerzy biznesu o słynnym wychodzeniu ze strefy komfortu. Niestety, jeśli jakieś hasło jest ciągle powtarzane, w końcu powszednieje i zaczyna być traktowane, jak banał. Nawet jeśli ma sens i niesie ważne przesłanie, nasz mózg zaczyna je postrzegać na równi z babciną przestrogą "załóż czapkę, bo się przeziębisz!".
Każdy popełnia błędy, miewa gorszy dzień. Czasem to roztargnienie, czasem pośpiech, innym razem zaprzątnięcie głowy problemami. Skoro sami nie jesteśmy nieomylni, dlaczego mamy zakładać, że nieomylni będą wszyscy dookoła? Dlaczego zakładać, że skoro szlabany na przejeździe nie zostały opuszczone, za chwilę nie przejedzie pociąg? Dlaczego wjeżdżając na skrzyżowanie na zielonym świetle nie poświęcić ułamka sekundy i nie skontrolować, czy ktoś nie wjeżdża na czerwonym?
Przykładowe sytuacje z zastosowaniem ograniczonego zaufania można mnożyć w nieskończoność. Jedną z takich sytuacji, w których motocyklista zaufał, że na skrzyżowanie nikt nie wjedzie na czerwonym, mieliśmy kilka dni temu w Częstochowie. Motocyklista trafił po tym wypadku w ciężkim stanie do szpitala…
Jeśli ktoś nie sygnalizuje zamiaru skrętu, to wcale nie znaczy, że za chwilę nie skręci. Jeśli ktoś patrzy w naszym kierunku, to wcale nie oznacza, że nie wymusi na nas pierwszeństwa. Jeśli przeciskamy się w korku i mamy głośny wydech, to wcale nie znaczy, że ktoś nie słucha jeszcze głośniej muzyki i nie zajedzie nam za chwilę drogi.
Nic i nigdy nie powinno zwalniać nas z tzw. "myślenia za innych". Oczywiście trudno jest wbić sobie tę zasadę do głowy od tak, w jednej chwili. Wyobraźnia na drodze i przewidywanie możliwych zdarzeń to umiejętność, którą nabywamy i doskonalimy latami, wraz z doświadczeniem. Świadome podejście do tematu i sama chęć stosowania zasady ograniczonego zaufania to jednak pierwszy, bardzo ważny krok do sukcesu.
Na drodze musisz być świetnym strategiem. Musisz być jak Tommy Lee Jones w Ściganym… Musisz obserwować, szybko myśleć, na bieżąco analizować i w porę reagować. W czasie jazdy nie ma miejsca na uśpienie czujności, czy skupienie uwagi na czymś innym, na przykład wpatrywanie się w kolorowy wyświetlacz i zabawę ustawieniami elektroniki... Im więcej innych kierowców dookoła, tym większe prawdopodobieństwo, że ktoś wytnie ci za chwilę jakiś numer.
Zależność jest tutaj bardzo prosta - im bardziej staramy się myśleć za innych, przewidywać ich ruchy, zachowania i ewentualne błędy, tym bardziej zwiększamy swoje szanse na bezpieczny powrót do domu.
Podaj dalej!
Nie istnieją statystyki policyjne, które mogłyby dobitnie pokazać, ile ludzkich istnień udałoby się uratować poprzez stosowanie zasady ograniczonego zaufania. Nie trudno jednak przewidzieć, że mówimy o ogromnych liczbach. Jeśli ten tekst ma szansę choć trochę pobudzić wyobraźnie do działania i uratować choćby jedno istnienie, warto było go napisać i warto przekazać go dalej!
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeZamiast Kodeksu Drogowego z powodzeniem można by stosować dwie podstawowe zasady: zasadę ograniczonego zaufania oraz jazdy z szybkością bezpieczną. Policja mogła by nas jeszcze skuteczniej karać w...
Odpowiedz