Ile tracisz przez korki? Ile zaoszczędzisz jeżdżąc motocyklem? Życia, pieniędzy?
Korki to przede wszystkim zmora kierowców samochodów, ale motocykliści też je znają. Stykamy się z nimi głównie wtedy, gdy żegnamy posiadaczy samochodów stojących w porannej lub popołudniowej kolumnie nudy. Dziś mogę jeszcze żartować, ale czy mamy pewności, że motocykliści również nie zostaną zatrzymani w korkach?
Jak dokuczliwe są korki?
Spójrzmy na statystyki - na początek czas, który bezpowrotnie przepada zmotoryzowanym zastopowanym w drogowych zatorach. TomTom Traffic Index to bardzo ciekawe narzędzie, które pozwala sprawdzić jak wiele godzin, minut i sekund tracą kierowcy za kółkiem.
Rankign TomTom obejmuje 55 krajów na 6 kontynentach i 387 miast, ale skupmy się wyłącznie na Europie, a Polsce w szczególności. Swego czasu to właśnie z raportu TomTom dowiedzieliśmy się, że najbardziej zakorkowanym miastem w Europie jest Łódź. Ale to było dawno i wiele się zmieniło, chociaż aglomeracja łódzka wciąż pozostaje na wysokiej pozycji w rankingu. Dodajmy, że lista jest na bieżąco aktualizowana na podstawie danych uzyskanych z urządzeń TomTom.
Pierwsze miejsce w Europie
Aktualnie (14.02) pierwsze miejsce w Europie zajmuje Londyn, w którym przejechanie 10 km zajmuje średnio 37 min i 20 s. Średnia prędkość przejazdu w stolicy Wielkiej Brytanii wynosi zaledwie 14 km/h. Londyńczycy tracą w korkach 148 godzin rocznie. Jak wpadają polskie miasta na tle europejskiego lidera?
Pierwszą dziesiątkę najbardziej zakorkowanych miast Starego Kontynentu zamyka Wrocław. W stolicy Dolnego Śląska przejechanie 10 kilometrów zajmuje średnio 24 min i 40 s. Pojazdy poruszają się ze średnią prędkością 20 km/h - oczywiście mówimy o godzinach szczytu. Wrocławianie tracą rocznie 107 godzin, spoglądając przez okna samochodów w bezsilnym oczekiwaniu na udrożnienie trasy.
Łódź, która swego czasu zajmowała pierwsze miejsce w rankingu, obecnie jest na stosunkowo dalekim 19. miejscu. Czas przejazdu 10 km to 22 min 10 s., a średnia prędkość 22 km/h, co oznacza 94 godziny postojów rocznie. Co ciekawe, Łódź jest jednym z nielicznych europejskich miast, w którym czas przejazdu skrócił się w porównaniu do 2022 roku. Niewiele, zaledwie o 10 s., ale jednak. Kolejne polskie miasta zajmują dalsze miejsca: Kraków (25), Szczecin (40), Warszawa (41), Bydgoszcz (53), Poznań (65).
Trzy dni życia, albo i pięć
Ale nawet w Poznaniu korki zabierają kierowcom wiele godzin życia, bo aż 72. To dużo, bardzo dużo. Wystarczy sobie wyobrazić, że stajesz z włączonym silnikiem gdzieś na parkingu i czekasz. Musiałbyś tak stać trzy dni - dzień i noc, żeby osiągnąć wynik Poznania, nie mówiąc o Łodzi i pozostałych miastach. Gdy myślimy w taki sposób, łatwiej zrozumieć ideę rozwiązania o nazwie start-stop, które polega na automatycznym wyłączeniu i ponownym uruchamianiu silnika spalinowego, w celu skrócenia czasu pracy na biegu jałowym. W ten sposób zmniejsza się zużycie paliwa i emisję, chociaż to rozwiązanie nie jest bez wad.
Stracony czas kierowców to jedno, ale wymuszone postoje przekładają się na konkretne, gigantyczne pieniądze. Statystyk i danych jest wiele, ale najbardziej na wyobraźnię działa fakt, że suma kosztów pracujących kierowców, którzy muszą stać w korkach, wynosi 3,8 mld zł rocznie, co oznacza statystycznie 3 350 zł na jednego kierowcę rocznie. Nominalnie najwięcej tracą warszawiacy, ale uwzględniając różnice w zarobkach, szczególnie poszkodowani są mieszkańcy Krakowa i Warszawy.
Badania przeprowadzone przez firmę Deloitte i serwis Targeo.pl wskazują, że łącznie kierowcy siedmiu największych miast w Polsce, czyli Warszawy, Krakowa, Łodzi, Wrocławia, Katowic, Poznania i Gdańska tracili dziennie w ciągu roku średnio 14,6 mln złotych. Tłok na ulicach kosztuje więc 321 mln zł miesięcznie i 3,8 mld zł rocznie.
Za korki płacą wszyscy
Uważacie, że to dużo? Powyższe dane nie są najnowsze, ale ponieważ mamy też informacje o uśrednionym, procentowym wzroście kosztów rok do roku, sumę strat należałoby zwiększyć o 80 proc. Innymi słowy, notujemy nie 3,8 mld zł, tylko ok. 6,8 mld zł strat rocznie! Polska nie jest tu oczywiście wyjątkiem.
Niewielka Belgia, która zresztą słynie z dobrej jakości dróg, według raportu federacji przedsiębiorców (FEB) ponosi koszty korków w wysokości 4,8 mld euro (2022 r.). To 1,06 proc. PKB Belgii. W innych krajach Europy nie jest lepiej. Kierowcy samochodów tracą bezpowrotnie czas i pieniądze. A motocykliści?
Korki są dla samochodziarzy?
Większość właścicieli jednośladów jest zdania, że korki są dla samochodów i wyłącznie dla nich. Rzeczywiście korek nie powstrzymuje motocyklisty przed kontynuowaniem jazdy. Jadąc samochodem, możemy spróbować uciec z zakorkowanej ulicy, korygować zaplanowaną trasę - najczęściej z miernym skutkiem. Jadąc motocyklem, najczęściej tego nie robimy. Redukcja, redukcja, dwójka, powoli, między samochodami, ale do przodu.
Niemniej nie jest tak, że korek nie ma wpływu na motocyklistów. Po pierwsze, korki zwalniają nie tylko samochodziarzy, ale i właścicieli silnikowych jednośladów. Normalnie przelecisz miasto bezstresowo w 20 minut wzdłuż i wszerz, gdy są korki, zrobisz to samo w 35 minut. 15 minut cennego czasu to przecież nie jest mało. A te minuty należałoby zebrać z całego roku. Wynik może okazać się zaskakujący.
Druga sprawa to stres. Nawet jeżeli go nie odczuwasz, to i tak on gdzieś się tam w tobie czai. Skupiasz uwagę, obserwujesz każdego kierowcę, spinasz się, żeby szybko zareagować w razie niesygnalizowanej zmiany pasa ruchu przez poprzedzający cię pojazd. Jeżeli tego nie robisz i beztrosko jedziesz sobie między furami, bo masz przecież wolne miejsce przed sobą, to wcześniej czy później przerysujesz komuś bok samochodu lub urwiesz lusterko - własne lub auta.
Więcej czasu i więcej pieniędzy
Motocykliści potrafią i mogą przebijać się przez korki, ale nikt nie nazwie tego procesu przyjemnością, a do tego też tracimy trochę czasu. Na szczęście wciąż o wiele mniej niż uwięzieni w swoich pojazdach samochodziarze. I niech tak zostanie.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze