Zalety motocyklizmu. Zacznijmy od 10-ciu, których sam doświadczyłem
Jak to się zaczyna? Na przykład od zajawki z dzieciństwa, albo jako wybór praktycznego pojazdu, który pojawia się w garażu, żeby służyć do szybszych i sprawniejszych dojazdów do pracy. W moim przypadku było jedno i drugie. Ale motocykl doceniłem jako dorosły człowiek. Z okrągłych dziesięciu powodów.
Okazało się, że motocykl to coś więcej niż środek transportu, a codzienna jazda jest jednocześnie odkrywaniem zupełnie nowego świata przygody.
Życie motocyklisty to przygoda
Myślałem, że zakup motocykla będzie zabawną odmianą od rutyny siedzenia w puszce, może nawet dużą odmianą. Ale po przygodzie z motorowerami i skuterami w młodych wieku, a potem długiej przerwie, nie spodziewałem się, że jazda motocyklem oznacza tak wielkie emocje. To doświadczenie rodzi niezliczone pomysły i daje tysiące możliwości.
Chodzi mi głównie o to, że niezależnie od miejsca docelowego, zawsze czuję się, jakbym był w trakcie mniejszej lub większej przygody. Właściwie to mnie zaskakuje i bawi, bo przecież najczęściej jadę po prostu do pracy, lub z niej wracam. Co w tym niezwykłego? Wszystko, bo każda jazda jest inna. Kiedy masz już swój własny motocykl, to patrząc na niego, widzisz piękno pojazdu, ale też niezliczone możliwości tras, podróży i mniej lub bardziej egzotycznych miejsc.
Motocykl to… koń
Tysiące lat temu okiełznaliśmy dzikie konie. Teraz dosiadamy motocykli, które co prawda nie mają bijącego serca, ale to mechaniczne działa równie sprawnie i z czasem motocykl staje się wiernym towarzyszem podróży. Kupiłem motocykl, myśląc o nim jako o pojeździe, ale to się zmieniło w coś innego. Co dziwne, nigdy nie miałem podobnych odczuć względem samochodu.
Każda droga ma osobowość
Motocykliści doświadczają świata wokół w sposób, jaki kierowcom aut jest niedostępny. Od drążka kierownicy po siodło motocykliści czują drogę pod kołami. Uczą się dostrzegać mniej lub bardziej subtelne różnice, na przykład gdzie asfalt jest zwodniczo gładki, ale bywa ślisko, albo krótki fragment, na którym nierówności mogą podbić koło. Właściwie na nowo poznajemy topografię drogi, jeżeli znaliśmy już ją wcześniej. To inny poziom poznania, koncentracji i uwagi. Moim zdaniem inny poziom "bycia" tu i teraz.
Jestem "obecny"
Jazda motocyklem wymaga, aby być obecnym w otoczeniu. Nie możesz pozwolić, aby ruch pojazdu powoli Cię usypiał, jak to bywa w samochodzie. Nie możesz odwracać uwagi od tego, co dzieje się wokół, zapadając w miękki fotel i praktycznie chowając w kabinie auta. Jesteś tu i teraz, wszystko odbierasz bardzo intensywnie. Musisz jednocześnie przezwyciężać stres związany z jazdą pomiędzy pojazdami, które są wielokrotnie większe od twojego. Być "obecnym" jest jedyną właściwą drogą. Ta intensywność ma bardzo dobry smak, jeśli można tak powiedzieć. Jedna godzina bycia w ten sposób bywa intensywniejsza niż cały, typowy dzień życia.
Samochodziarze nie widzą
Przede wszystkim nie widzą nas. Kiedyś wydawało mi się, że utyskiwania motocyklistów na kierowców w autach to przesada, a naklejki typu: "Patrz w lusterka, motocykliści są wszędzie", są w złym guście. Szybko przekonałem się, że kierowcy samochodów nie zauważają jednośladów. Decydują o tym na pewno inne gabaryty motocykla, niekiedy różnica prędkości, okoliczności pogodowe. Ale to nie wszystko. Już dwukrotnie spotkałem się z sytuacją, że krzyżowałem spojrzenie z kierowcą w aucie, a potem facet wykonywał manewr zmiany pasa ruchu prosto we mnie. W jednym z tych przypadków udało mi się po potem z kierowcą pogadać - nie wiedział, o co mam pretensje. Nie widział mnie.
Motocyklista nie narzeka na pogodę
Kiedyś wystarczyło, że niebo zrobiło się szare, a mniej więcej taki sam kolor przybierała moja twarz. Był to też naczelny temat porannych, pracowniczych pogaduszek w stylu: "Ale dziś beznadziejna pogoda. Jutro też tak ma być". Teraz kiedy widzę, że nie leje, dodaję sobie kilka punków za trudniejsze warunki jazdy. To niebo pełne gniewnych chmur z deszczem to i tak niewielka niedogodność w porównaniu do gradobicia czy śnieżycy, bo przecież i w takich warunkach przychodziło mi — i każdemu motocykliście — radzić sobie w siodle motocykla.
Do drugiej pracy przyjeżdżam rozgrzany, niekiedy zachlapany błotem, bywa, że przemoczony, a mimo to z uśmiechem błąkającym się po twarzy. Koledzy z biura stoją nad automatem z kawą, bełtają łyżeczkami czarną breję i czuję, że są trochę źli, zazdrośni i zdziwieni, że nie chcę z nimi narzekać, jak ciężki czeka nas dzień i jak wiele obowiązków. A jeszcze do tego ta "beznadziejna" pogoda.
Niekiedy wspominam poranne korki…
…w samochodzie i ogłupiający rytuał toczenia się po kilka metrów, zatrzymywania, toczenia, zatrzymywania. I tak przez pół godziny, godzinę, a bywało, że dłużej. Początkowo bałem się wjeżdżać pomiędzy samochody, ale to mija. Auta muszą się zatrzymywać i stać, ale motocyklista ma dość miejsca, żeby pojechać dalej.
Przekonałem się również, że wielu samochodziarzy chce pomóc właścicielom jednośladów i jeśli tylko mogą, zjeżdżają lekko na bok, aby przepuścić motocyklistę. To niesamowicie pozytywna energia i nawet tych paru złośliwych ludzi, którzy robią dokładnie na odwrót, specjalnie utrudniając przejazd, nie może zepsuć tego wrażenia.
Czytanie drogi to nie mit
Motocykliści stopniowo uczą się czytać drogę, tak jak uczymy się czytać słowo pisane. To nie jest szybki ani łatwy proces. Motocykliści zwracają uwagę na przepływ, intensywność ruchu, warunki, które mogą wpłynąć na zachowanie kierowców aut. Właściciele dwóch kół rozwijają naturalny "szósty zmysł" ruchu.
Mam wrażenie, że tym samym zyskują również w innych sytuacjach, gdy pojawiają się jakieś przeciwności losu, problemy, stresujące sytuacje. W końcu jazda na motocyklu to ciągły fizyczny i mentalny trening oraz umiejętność radzenia sobie ze stresem. Po roku jazdy na motocyklu niektóre z problemów, które wcześniej mocno by mnie przybiły, po prostu zacząłem rozwiązywać. Jasne, nie stałem się nikim niezwykłym, ale dziś lepiej radzę sobie w różnych sytuacjach i częściej myślę oraz mówię: "Okej, to nie problem!".
Samochody spowalniają. Bez powodu
Kiedy jeździłem wyłącznie samochodem, nie odbierałem tego tak mocno. Motocyklem znacznie bardziej. Otóż każdego dnia zdarza się co najmniej sytuacja, kiedy trafiam na sznur samochodów jadących niewiele szybciej od mojej babci spacerujące po parku.
Po prostu auta nagle zwalniają, a dla motocyklisty, który ma wyostrzone zmysły, ta powolna i bezsensowna jazda jest mocno abstrakcyjna. Nie znam źródła tego fenomenu. To chyba przypadek dla psychologów lub psychiatrów. Być może ktoś zaczyna nadawać rytm takiej jazdy, bo wydaje mu się, że zobaczył na poboczu policjanta z lizakiem, albo nowy fotoradar.
Wielka rodzina
Właściwie już w salonie motocyklowym zdziwiła mnie otwartość sprzedawcy, z którym po kilku minutach gadałem jak ze starym kumplem. Zresztą nadal odwiedzam ten salon, ale już w celach czysto towarzyskich. Co ciekawe, w salonie samochodowym nigdy tak się nie czułem. Potem wiele razy spotkałem się z dowodami sympatii wśród motocyklistów. Choćby te pogaduchy pod światłami.
Naprawdę nie rozumiem, dlaczego właściciele aut nie opuszczą czasem szyb swoich akwariów i nie zamienią paru słów. Jestem pewien, że poziom agresji drogowej spadłby przynajmniej o kilkadziesiąt procent. Motocykliści mają wspólną cechę, która ich zbliża. To mniejszy lub większy pociąg do ryzyka i wiara w to, że życie jest za krótkie, aby nie doświadczać go w pełni. Czy to jest sedno motocyklizmu? Nie wiem, ale zjawisko motocyklowej braci istnieje, a samochodowej jakby mniej, prawda? I to jest piękne w motocyklizmie.
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzeW większości banda przegrywów z kompleksami leczonymi rykiem małych, litrowych silniczków bez wysokowartościowych partnerek, które normalnie zajmowałyby wolny czas mężczyzny. Jak się komuś nie ...
Odpowiedz"Nigdy nie będziesz krytykowany przez kogoś, kto robi więcej niż Ty. Zawsze będziesz krytykowany przez kogoś, kto robi mniej od Ciebie. A skoro wiesz, że wkladasz więcej wysiłku od nich, nie pozwól aby wynajęli sobie w Twojej głowie pokój i się w nim urządzali." Tyle mam do powiew temacie Twoich wypocin.
OdpowiedzSkoro plujesz jadem to jednak masz jakiś problem i leczysz kompleksy kosztem motocyklistów. Pewnie jesteś zbyt tępym umyłem żeby ogarnąć prawko A i technikę jazdy motocyklem choć chciałeś i musisz sobie to jakoś odreagować. Przykre. Pozdrawiam i LWG (jeśli wiesz co to znaczy...)
OdpowiedzTy Realista 😂i pewnie masz wartościowego szona co leci na kasę i twoje auto , myślę że masz taki sukces że nie stac cię na motocykl a już nie mówię o tych co latają na Panigale czy innych perełkach uważasz za nieudaczników, jakbyś osiągną sukces to bys tu ludzi nie krytykował, tylko zajmował się wartościową kobieta , która jest pewnie w twojej głowie i ręce 😁, przepisowo to autami jeżdżą nie powiem ile jest trupów i pieszych ofiar na pasach przez auta , co do osiągnięć sportowych nie widziałem cię na Olimpiadzie, czy w Gromdzie , twój sukces sportowy to chyba jazda konno na ręcznym 😂ale kiep 😂, widziałeś ile sławnych ludzi sukcesu lubi jeździ i kolekcjonuje motocykle 😂won z internetu hejcie bo jakbym miał wrzucać wszystkich kierowców aut do jednego worka byłbym nieudacznikiem mentalnym jak ty😂.
OdpowiedzJesteś wysportowany ale nic w sporcie nie osiągnąłeś, silny ale słaby psychicznie i umiejetnosciami aby prowadzić taką maszyne ,maszyna i auto muszą być szybkie a ty dupku masz kase która jest tyko rzeczą nabytą a kobieta przejściową a ty nigdy nie nauczysz sie jechac na maszynie bo jestes po prostu miekiszonem
OdpowiedzA u mnie inne spojrzenie. Mam Wspaniałą Żonę i Trójkę Wspaniałych Dzieci i dziękuję Panu Bogu za to że mam pasję.
OdpowiedzBrawo. W samo sedno i dodatkowo twoja odpowiedź mocno wpisuje się również i w mój sposób myślenia . :-)
OdpowiedzNigdy tego tematu aż tak nie rozkminiałem ale teraz czytając docierało to idealnie do mnie że tak właśnie jest . Zgadzam się w całości, szósty zmysł to widzenie znacznie więcej niż samochodziarze...
Odpowiedz