Harley-Davidson Street Glide ST - test motocykla. Kalifornia wie, jak imprezowaæ
Choć droga z Milwaukee do Los Angeles zajmuje 30 godzin samochodem, 1 dzień i 21 godzin pociągiem lub 5 godzin i 40 minut samolotem, to właśnie kalifornijski styl zainspirował Harleya do stworzenia modelu Street Glide. Miałem okazję dosiąść tegorocznej nowości amerykańskiego producenta z dodanym oznaczeniem ST i spędzić z nią kilka gorących dni.
Kto cię zastrzelił?
To pytanie zadawał w 1994 roku Biggie Smalls na krążku "Ready to Die". Utwór został odebrany przez 2Paca jako osobista wycieczka i tak rozpoczęła się wojna pomiędzy legendarnymi raperami. Nie wiadomo, kto jest odpowiedzialny za śmierć kalifornijskiego artysty, ale wiadomo, że silnik Twin Cam został zastrzelony przez Milwaukee-Eight. Tak oto w 2017 roku Harley-Davidson Street Glide wkroczył w nową erę z piecem o pojemności 107 cali - czyli 1747 cm3. W momencie premiery marketingowcy określali go jako fabryczny hot rod bagger. Ciekawostką było zastosowanie hamulców Brembo Reflex, ponieważ był to jeden z pierwszych kroków w dobrą stronę, choć twardogłowi nie są z niego zadowoleni. Później pojawił się Street Glide Special, którego napędza Milwaukee-Eight 114 o pojemności 1868 cm3. Co ważniejsze mamy tu również zestaw pomocy elektronicznych w postaci kontroli trakcji z działaniem w zakręcie, systemu ABS z działaniem w zakręcie i systemu kontroli poślizgu z działaniem w zakręcie oraz kilku innych. W tym roku przyszedł czas na Street Glide ST, gdzie dwie litery zmieniają wszystko, choć pozornie wydarzyło się niewiele.
I'm so fly
To potoczne określenie na "bycie cholernie cool". Tak mówił o sobie Lloyd Banks na debiutanckim albumie "The Hunger for More" z 2004 roku. Tak mówi też o Street Glide ST jego opis. Producent twierdzi, że mamy tu do czynienia z rozwiązaniami inspirowanymi wyścigową serią "King of the Baggers", gdzie w pierwszym sezonie koronę zgarnął właśnie wrzeszczący orzeł. Do modelu Street Glide ST trafił silnik Milwaukee-Eight 117 dostępny dotychczas tylko dla maszyn ze stajni CVO. Mamy tu pojemność 1923 cm3 i 168 Nm momentu obrotowego dostępnego przy 3500 obr./min. To oczywiście nie koniec, ponieważ znalazł się tu dolot Heavy Breather z odsłoniętym filtrem powietrza oraz "wydajny układ wydechowy". Dalej mamy pojedyncze siedzenie, kufry krótsze niż w przypadku Street Glide Special i podwyższone tylne zawieszenie dla zwiększenia prześwitu. Te dwa ostatnie zabiegi mają na celu umożliwić większy pochył podczas pokonywania zakrętów. Wisienką na szczycie tortu jest ogólny wygląd motocykla, ponieważ nie ma tu zbyt wielu chromowanych elementów, a całości dopełniają brązowe koła. To wszystko sprawia, że motocykl wygląda gangstersko.
Tu się wchodzi, naciska, ogląda się z bliska
Tak zapraszał na seans Joka w utworze "Film" zespołu Kaliber 44 na albumie "W 63 minuty dookoła świata" z 1998 roku. W tym wypadku oglądamy kolorowy ekran systemu Boom! Box GTS, który stanowi centrum dowodzenia motocykla, po zajęciu miejsca na wysokości 710 mm. Do tego na pokładzie mamy dwa głośniki i choć nie brzmi to spektakularnie, to są one w zupełności wystarczające. Podłączenie telefonu zajmuje dosłownie chwilę i można cieszyć się dźwiękami muzyki. Do dyspozycji są też radio, nawigacja i funkcje komputera pokładowego pokazujące informacje o błędach, stanie motocykla, ciśnieniu ogumienia i tym podobnych.
Do uruchomienia motocykla służy ogromny przełącznik umieszczony tuż nad zbiornikiem paliwa. W określeniu "ogromny" nie ma grama przesady, ponieważ pomimo mojego astygmatyzmu nie przeoczyłbym go, nawet nie mając okularów na nosie. Owiewka typu bat wing, która jest przykręcona do widelca, stała się miejscem dla analogowych zegarów z elementami cyfrowymi, głośników o średnicy 5,25 cala oraz lusterek bocznych. Dzięki temu ostatniemu linia motocykla nie jest zaburzona żadnymi drobiazgami. Przełączniki są wykonane i umieszczone w sposób bardzo przystępny, choć początkowo musiałem się trochę skupić, ilekroć szukałem tempomatu. Skoro o poszukiwaniach mowa, to choć Street Glide ST ma system multimedialny, to nie udało mi się zlokalizować gniazda USB.
Oto jestem, znowu w drodze
Choć po raz pierwszy utwór "Turn the Page" zaśpiewał Bob Seger, to mnie kojarzy się on z wykonaniem zespołu Metallica z albumu "Garage Inc." Jednocześnie klip do tego utworu jest na drugim miejscu mojej prywatnej listy teledysków wszech czasów zaraz po "Sabotage" od Beastie Boys (znów ten Nowy Jork, choć powinienem być w Los Angeles). Do ruszenia w drogę Harleyem Street Glide ST zachęca srogie grzmotnięcie po odpaleniu silnika. Na zegarach można dostrzec takie informacje jak stan paliwa w mającym 22,7 l pojemności zbiorniku, aktualna prędkość, obroty, napięcie, a na małym wyświetlaczu pokazują się informacje dotyczące przebiegu lub tego, ile kilometrów zostało do momentu, kiedy trzeba będzie odwiedzić stację benzynową. Jeżeli zaświeci się lampka rezerwy, to na ekranie wyświetli się zapytanie, czy chcemy poznać trasę do najbliższej stacji. Skoro przy nawigacji jesteśmy, to bardzo dobrze pokazuje m.in. zjazdy na drogach ekspresowych i autostradach. Co prawda twierdziła, że droga wzdłuż Mostu Południowego może być nieutwardzona, ale mimo to była widoczna, więc tu plus za aktualność map.
Wdech i wydech
Wracamy do nowojorskiego rapu, bo "Breathe In Breathe Out" to tytuł utworu, który Kanye West nagrał wspólnie z Ludacrisem w 2004 roku. Silnik Milwaukee-Eight 117 może działać na dwa sposoby. Jeżeli macie ochotę na spokojny cruising, to nie ma problemu - pozwoli wam toczyć się po mieście w rytm ulubionej muzyki, z niską prędkością na wysokim biegu. Jeżeli jednak chcecie dotrzeć do celu, zanim zdążycie powiedzieć "Harley-Davidson Street Glide ST", to również wam to umożliwi. Po przekroczeniu ok. 3,5 tys. obrotów następuje moment, w którym można odnieść wrażenie, że jakiś potężny podmuch pcha maszynę do przodu. Jeśli dacie się komuś podpuścić (albo sami kogoś podpuścicie), to przyspieszenie jest naprawdę atomowe i motocykl zdaje się nie wiedzieć, że waży 369,22 kg w stanie gotowym do jazdy. Przez taką charakterystykę trzeba się nauczyć ruszać spod świateł, ponieważ czasami nawet, jak chciałem wystartować powoli i dostojnie, to i tak wyglądałem, jakbym ścigał się z niewidzialnym przeciwnikiem. Przy starcie za poprzedzającym samochodem lepiej dać mu się kawałek oddalić.
Skoro już przy ruchu miejskim jesteśmy, to motocykl łatwo przeciska w korku. Sporych rozmiarów owiewka straszy, że nie przejedziecie, ale fakty mówią co innego. Niestety udało mi się znaleźć jedynie szerokość podaną dla modelu Street Glide, która wynosi 960 mm, ale zakładam, że w wersji ST jest podobnie, skoro Harley nie przeprojektował czachy. Jedynym minusem przy przeciskaniu jest fakt, że trzeba przyzwyczaić się do nurkującego przedniego zawieszenia. Zaskoczyła mnie tylko jedna rzecz, a mianowicie neutralny bieg mogłem wbić tylko przy wyłączonym silniku. Oglądałem nawet tutoriale w YouTube o tym, jak znaleźć neutral w Harleyu, ale ten pozostawał niewzruszony nawet na delikatne muskanie dźwigni, uprzejme prośby i czułe słówka. Po trafieniu na fora poświęcone marce Harley-Davidson okazało się, że nie byłem sam w swoich poszukiwaniach.
Memu miastu na do widzenia
Tak samo jak nikt nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji, tak tutaj z pewnością zaskoczy was Budka Suflera i utwór z 1982 roku, który znajdziecie na albumie "Za ostatni grosz". Prawda jest jednak taka, że Harley-Davidson Street Glide ST pomimo swojego łobuzerskiego i wielkomiejskiego charakteru należy do gamy Grand American Touring, co zachęca do opuszczenia miasta. Kolejną zachętą są oczywiście zmiany poczynione w tylnym zawieszeniu oraz ogólne nawiązanie do "King of the Baggers". Motocykl zaskakiwał mnie w każdym zakręcie, ponieważ jechał jak po sznurku i zastanawiałem się, jak nisko mogę zejść, zanim będę musiał zadzwonić do będącego na wakacjach Piotra i oznajmić mu, że motocykl jedzie na żółtym lotniskowcu, a ja - w karetce. Tu przy okazji możemy pokusić się o spór na miarę Kielecki kontra Winiary, bo wiem, że świat dzieli się na tych, którzy lubią baggery ze sztywnymi owiewkami oraz tych, którzy lubią owiewki zamocowane do widelca. Powiem tylko, że należę do tych drugich. Wszystko dlatego, że dla mnie taka owiewka zapewnia lepszą kontrolę nad motocyklem, likwiduje uczucie podsterowności i po prostu nie czuję się dziwnie.
Pozycja na Street Glide ST jest bardzo wygodna i dość neutralna dając duże poczucie kontroli. W standardzie są bardzo wygodne podesty, a na dłuższe trasy można zamontować do osłon silnika wygodne spacerówki. Kanapa jest po prostu wygodna, nie ma się tutaj nad czym rozpływać. Bardzo polubiłem wyprofilowanie całości, które wymusza osadzenie tyłka na jej "załamaniu", dzięki czemu czułem się jeszcze pewniej, zwłaszcza podczas ostrzejszego przyspieszania. Owiewka zapewnia dobrą ochronę przed wiatrem i deszczem. Zdarzyło mi się trafić na lekkie opady i mokre były jedynie kask oraz nogi. Zauważyłem jednak, że przy prędkości powyżej 120 km/h dało się czuć lekkie miotanie i hałas pod skorupą. Możliwe, że była to po prostu zasługa połączenia prędkości z silnym wiatrem. Do 100 km/h nie mam się do czego przyczepić. Z lusterkami doszedłem do ładu bardzo szybko i zapewniają bardzo dobry obraz sytuacji. Kufry są dobre bardziej na długość niż na szerokość. Zawsze lubię to testować na przykładzie opakowań zbiorczych papieru i tu zmieści się jedynie takie jednorzędowe. Myślę, że spokojnie w dwie osoby można się spakować na kilkudniowy wyjazd. Jedynym minusem kufrów jest brak zamków.
To był dobry dzień
Utwór "It Was A Good Day" to jeden z bardziej znanych kawałków z krążka "The Predator" wydanego w 1992 roku przez kalifornijskiego rapera o pseudonimie Ice Cube, który był też członkiem słynnego składu N.W.A i tak wreszcie dojechałem na wschodnie wybrzeże. Harley-Davidson Street Glide ST to bardzo ciekawy motocykl, bo przede wszystkim prawie w ogóle nie czułem się na nim, jakbym jechał Harleyem. Już patrząc na wersję w kolorze Gunship Grey ma się wrażenie, że zaraz wsiądziemy na coś luksusowego i dobrze wykonanego. Oczywiście każdy by się tego spodziewał przy motocyklu za 160 tys. zł. Stonowana i elegancka kolorystyka, kalifornijski styl, potężny silnik, wydajny system audio i nieprzeciętne prowadzenie sprawiają, że codziennie od rana tylko czekałem na przejażdżkę Street Glide ST.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze