GP San Marino - Podsumowanie
Grand Prix San Marino upłynęło pod znakiem trzeciego z rzędu, fatalnego w skutkach błędu broniącego tytułu Australijczyka Caseya Stonera, ale czy naprawdę był to błąd i oznaka uginającej się pod wpływem presji psychiki?
Przypomnijmy, Casey Stoner na torze Misano był najszybszy we wszystkich treningach wolnych , które w sobotę ukoronował wywalczeniem siódmego z rzędu pole position. Przewaga Australijczyka była ogromna i wydawało się, że nikt nie będzie w stanie nawiązać z nim walki podczas niedzielnego wyścigu.
Był jednak pewien haczyk. Już w piątek przed drugim treningiem Stoner w bardzo nietypowy sposób odnowił kontuzję sprzed pięciu lat . Poprawiając „żółwia", czyli ochraniacz na kręgosłup znajdujący się pod ściśle przylegającym do ciała kombinezonem, Casey tak niefortunnie poruszył kciukiem, że jedna z kości w nadgarstku pękła na pół dokładnie w tym samym miejscu w którym uszkodził ją po wypadku w Czechach w roku 2003.
Choć krytycy narzekali, że jest to jedynie wymówka i usprawiedliwienie przed ewentualnym, niedzielnym niepowodzeniem, to jednak ogromny ból, który przeszywał rękę Australijczyka był jak najbardziej prawdziwy, o czym świadczyły grymasy twarzy w garażu podczas sobotnich sesji i niedzielnej rozgrzewki . „Połówka złamanej kości rusza się w nadgarstku i czasami dotyka nerwu, co powoduje mocne ukłucie bólu przechodzące przez całe moje ramie." - wyjaśniał w sobotę.
Jakby tego było mało, choć od pierwszego okrążenia był w Misano o niemal sekundę szybszy od reszty stawki, Stoner przez cały weekend nie był do końca zadowolony z ustawień swojego motocykla, a w kwalifikacjach pokonał tylko dwa kółka na super-miękkich oponach, więcej czasu niż zazwyczaj poświęcając na dopracowanie setupu na wyścig.
To jednak nie kontuzja ani ustawienia motocykla doprowadziły w niedzielę do upadku na ósmym z dwudziestu ośmiu okrążeń Grand Prix San Marino i Riwiery Rimini. Stoner po raz kolejny wystrzelił ze startu na prowadzenie i gdy w połowie drugiego kółka Valentino Rossi wysunął się na drugą pozycję po wyprzedzeniu Daniego Pedrosy, Włoch był już trzy sekundy za plecami Australijczyka.
Tak jak w Brnie, różnica pomiędzy dwoma zawodnikami, z małymi wahaniami, pozostawała niemal niezmieniona, ale tym razem, w przeciwieństwie do Grand Prix Czech, Rossi przyznał po wyścigu iż nie był taki pewien, czy dogoniłby Australijczyka. Jak się okazało, nie musiał.
„Postanowiliśmy, że na oponach, które wybrałem na wyścig, przejadę jedno okrążenie podczas porannej rozgrzewki." - wyjaśniał zawiedziony Stoner, który potwierdził także, że kontuzjowany nadgarstek będzie wymagał operacji po zakończeniu sezonu. „Robiliśmy to już wcześniej i zawsze po to, aby nie zaczynać wyścigu na zupełnie świeżych oponach. Niestety popołudniu już po pierwszym okrążeniu wiedziałem, że coś jest nie tak, a opony za bardzo się ślizgały. Później było już lepiej i mogłem złapać dobre tempo, ale nagle guma po prostu puściła i upadłem."
Sceptycy natychmiast podnieśli głosy, jakoby wypadek Australijczyka był spowodowany ugięciem się pod wpływem presji ze strony Rossiego, który pokazał przecież w USA, że jeśli tylko znajdzie się obok Stonera, nie odpuści i za żadną cenę nie pozwoli mu wygrać. Jest to bardzo możliwe, szczególnie biorąc pod uwagę stratę pięćdziesięciu punktów w klasyfikacji generalnej, ale podobnie jak w Brnie, w San Marino Casey także kategorycznie nie zgadzał się z taką teorią i przekonywał, że kontrolował sytuację.
Czy dwa upadki w dwóch ostatnich wyścigach mogłyby naprawdę być spowodowane słabą odpornością psychiczną Stonera? Owszem, dwa lata temu często lądował na deskach dosiadając Hondy RC211V zespołu LCR, ale wówczas sęk tkwił w problemach z przednimi oponami Michelin. Biorąc pod uwagę wygrane rok temu, niesamowicie zacięte pojedynki z Valentino Rossim w Katarze, Chinach i Katalonii, nie chce nam się w taką opcję wierzyć, choć miesiąc temu na Laguna Seca „Doktor" faktycznie napsuł Caseyowi nerwów.
Pogromca rekordów
Tak czy inaczej wyrównanie rekordu sześćdziesięciu ośmiu zwycięstw królewskiej klasie należącego do słynnego Giacomo Agostiniego i triumf na własnej ziemi , kilkanaście kilometrów od rodzinnego domu, był dla Valentino Rossiego ogromnym przeżyciem.
Kilka miesięcy temu, podczas Grand Prix Francji „Doktor" wyrównał należący do drugiego w tej kategorii Angela Nieto wynik dziewięćdziesięciu zwycięstw we wszystkich klasach. W niedzielę przyznał jednak, że wyrównanie rekordu stu dwudziestu trzech triumfów, także będącego autorstwa Agostiniego, póki co wydaje się dla niego niemożliwe, tak samo jak sięgnięcie po piętnaście tytułów we wszystkich klasach łącznie (do tej pory Rossi ma ich „zaledwie" siedem), czego „Ago" dokonał w latach 1966-1975.
„Nie mogę uwierzyć, że wyrównałem rekord Agostiniego ponieważ to mój największy bohater z dzieciństwa!" - cieszył się Valentino. „To był dla całego zespołu trudny weekend, a presja była jeszcze większa z uwagi na start przed własną publicznością. Mimo wszystko mechanicy znów przygotowali dla mnie fantastyczny motocykl, na którym czułem się bardzo pewnie. Na początku straciłem trochę czasu za Danim Pedrosą ale gdy już go wyprzedziłem, nie byłem pewien czy dotrzymam kroku Caseyowi tak jak w Brnie. Jazda po drugie miejsce nie jest w moim stylu więc starałem się naciskać. Przykro mi z powodu jego upadku, ale to dobre dla naszego prowadzenia w klasyfikacji generalnej, choć przed nami jeszcze wciąż pięć wyścigów i postaram się pojechać tak, aby wygrać je wszystkie."
„Valentino musiałby teraz złamać nogę i opuścić trzy wyścigi, abym mógł walczyć o tytuł pod koniec sezonu, więc w ogóle nie myślę już o mistrzostwie." - żartował po wyścigu Casey Stoner, którego starta do Włoch wynosi już aż 75 punktów na 125 możliwych do zdobycia, zaś przewaga nad trzecim w tabeli Pedrosą stopniała do zaledwie dwóch oczek.
Sensacyjna decyzja Pedrosy
Dani Pedrosa, przy pomocy głównego sponsora zespołu, firmy Repsol, wymusił na Hondzie natychmiastowe zakończenie współpracy z Michelin i przesiadkę na opony Bridgestone , które z powodzeniem przetestował już w poniedziałek po Grand Prix San Marino.
Hiszpan wykręcił wczoraj świetny czas 1:34.6 (najszybszy czas niedzielnego wyścigu 1:34.9 - Valentino Rossi, zaś najlepszy czas Pedrosy na oponach Michenlin - 1:35.4) i był bardzo zadowolony ze swojej decyzji, ale bez wątpienia czeka go jeszcze bardzo długa droga zanim dopasuje nowe ogumienie do potrzeb swoich i swojego motocykla. W końcu nawet Valentino Rossi miał z tym problemy. 22'latek przyznaje jednak, że nie myśli kompletnie o mistrzowskim tytule, ale chciałby w tym roku wygrać jeszcze jeden wyścig i dobrze przygotować się do następnego sezonu.
Warto zaznaczyć, iż swój najlepszy wynik Dani uzyskał w poniedziałek korzystając z nowej Hondy RC212V z pneumatycznym rozrządem, którą ostatni raz testował w czerwcu po Grand Prix Katalonii. Wciąż niewiadomo jednak czy Hiszpan będzie z niej korzystał przez resztę sezonu. „Silnik jest bardziej agresywny, ale ma tez pewne plusy." - powiedział.
Pedrosa co prawda wywalczył w tym roku na oponach Michelin dwa zwycięstwa (Jerez i Barcelona) a jeszcze przed Grand Prix Niemiec prowadził w klasyfikacji generalnej, ale na francuskim ogumieniu nie czuł się komfortowo już od zeszłego roku, a trzy ostatnie wyścigi przechyliły czarę goryczy.
Co ciekawe, Michelinów nadal używał będzie drugi zawodnik ekipy Repsol Honda, Amerykanin Nicky Hayden (wycofał się ze startu w niedzielnym wyścigu z powodu kontuzji stopy), a obie strony garażu zostaną oddzielone ścianą tak jak w przypadku ekipy Fiat Yamaha. „Kentucky Kid" nie przejmuje się zbytnio tym wszystkim, bowiem, choć nie zostało to jeszcze oficjalnie potwierdzone, w przyszłym roku dołączy do Caseya Stonera w ekipie Ducati Marlboro i także będzie korzystał z opon Bridgestone.
Cała sytuacja zaniepokoiła jednak Włocha Andreę Dovizioso, który ma co prawda zastąpić Haydena w zespole Repsol Honda, ale nie cieszy się ani z faktu dzielenia garażu z Pedrosą, który zresztą niedawno negatywnie wypowiadał się na jego temat na łamach hiszpańskiej prasy, ani także z ewentualnej konieczności pozostania na Michelinach, które w niedzielnym wyścigu po raz kolejny rozczarowały „Doviego". Wciąż niewiadomo, czy cały zespół Repsol Honda przesiądzie się na opony Bridgestone w sezonie 2009.
Hiszpanie w natarciu
Decyzja Pedrosy okazała się w niedzielę prawdziwą bombą, ale zaraz po wyścigu głośno było od dwóch innych Hiszpanach. Dzięki nowym częściom otrzymanym od Ducati w lipcu Toni Elias jest ostatnio w świetnej formie, a w Misano po raz drugi z rzędu stanął na podium, tym razem będąc pierwszym na mecie zawodnikiem dosiadającym Desmosedici. „Od wyścigu na Laguna Seca sytuacja zmieniła się dramatycznie i teraz będę walczył by do końca sezonu nie schodzić z podium." - zaskoczył zawsze uśmiechnięty Hiszpan, któremu Ducati udostępniło podobny pakiet elektroniki, z którego korzysta Casey Stoner. Wiele wskazuje na to, że w przyszłym roku Toni wyląduje na trzecim Kawasaki ZX-RR przygotowywanym przez ekipę prowadzoną przez Jorge Martineza „Aspara".
Jeszcze większą niespodzianką było drugie miejsce pochodzącego z Majorki Jorge Lorenzo, który od kilku miesięcy nieustannie zaliczał efektowne upadki a z powodu licznych kontuzji cierpiał na brak pewności siebie. Podobnie było w Brnie, do czego przyczyniły się wówczas w znacznym stopniu opony Michelin, ale po krótkim odpoczynku „Por Fuerra" znów był na topie i w miniony weekend zaprezentował nam znaną z początku sezonu formę. „Znów poczułem apetyt na zwycięstwo." - powiedział 21'latek, którego drugie miejsce było pierwszym podium dla zawodnika korzystającego z ogumienia Michelin od czasu wywalczenia przez Daniego Pedrosę drugiej pozycji w Dutch TT w Assen... aż dwa miesiące temu!
Tuż za podium
Świetnie w Grand Prix San Marino poradzili sobie także korzystający z nowych motocykli zawodnicy ekipy Rizla Suzuki . Chris Vermeulen minął linię mety na piątej pozycji i być może byłby nawet w stanie powalczyć o swoje trzecie podium w tym sezonie i czwarte z rzędu dla zespołu, ale uślizg tylnego koła w pierwszej szykanie, po którym spadł na koniec stawki, odebrał mu taką możliwość. Siódma pozycja usatysfakcjonowała także Lorisa Capirossiego, który startował w swoim dwieście siedemdziesiątym siódmym wyścigu Grand Prix, co jest nowym rekordem w mistrzostwach świata.
Obaj zawodnicy korzystali nie tylko z nowych motocykli, a także nowego rodzaju przedniej opony Bridgestone - takiej samej, jakiej od początku roku używają Casey Stoner i Valentino Rossi. Było to możliwe właśnie dzięki poprawionemu podwoziu, a wyniki wyścigu sugerują, że zarówno Vermeulen jak i Capirossi będą jeszcze szybsi w końcówce sezonu.
Kto wie jak poszłoby w niedzielę Marco Melandriemu gdyby nie spowolnienie przez Vermeulena w pierwszej szykanie, a następnie kolizja z Alexem de Angelisem. Włoch pokazał w San Marino niezłe tempo i być może mógł powalczyć o podium, a już na pewno o miejsce w pierwszej piątce.
Problemów Michelin ciąg dalszy
Jorge Lorenzo w Grand Prix San Marino wywalczył co prawda drugie miejsce, ale inni zawodnicy korzystający z opon Michelin nie byli na mecie aż tak zadowoleni jak on. Ósmy na torze Misano Włoch Andrea Dovizioso narzekał na brak przyczepności przedniej opony, a dziesiąty, Colin Edwards, porównał przyczepność tylnego ogumienia do jazdy po lodzie i przyznał, że ma „już dosyć tego g*wna". Uśmiech nie znikał z kolei z twarzy szóstego na mecie Jamesa Toselanda, który nie miał do Michelin żadnych zastrzeżeń.
Cała sytuacja pokazuje, że firma cały czas potrafi przygotować odpowiednio dobre opony, ale w Misano Francuzi nie byli w stanie wytypować najlepszych mieszanek z alokacji swoich zawodników i zasugerować im właściwy wybór na wyścig.
Podobno jeszcze przed końcem sezonu ma zapaść decyzja czy firma Bridgestone zostanie w przyszłym roku wyłącznym dostawcą opon w MotoGP. Jeśli tak się jednak nie stanie, mamy nadzieję, że przepisy raz jeszcze zostaną zmodyfikowane aby wyrównać szansę jeźdźców Michelin.
Trudny weekend dla Nakano i Kawasaki
Po świetnym czwartym miejscu w swoim pierwszym wyścigu na napędzanej pneumatycznym rozrządem Hondzie RC212V w Brnie, w miniony weekend Shinya Nakano nie błyszczał już tak, jak dwa tygodnie temu w Czechach. Niestety problemy z wibracjami motocykla uniemożliwiły Japończykowi walkę o dobry wynik, a jeszcze mniej szczęścia miał jego zespołowy kolega, startujący przed własną publicznością Alex de Angelis, który upadł już na początku wyścigu. Pecha miał także zawodnik LCR Hondy, Francuz Randy de Puniet, który glebę, tak jak rok temu, zaliczył na torze Misano już na pierwszym kółku i po poniedziałkowych testach musiał udać się na prześwietlenie poobijanego ramienia.
Fatalny weekend zaliczyli także zawodnicy fabrycznej ekipy Kawasaki, którzy Grand Prix San Marino zakończyli na dwóch ostatnich pozycjach. John Hopkins w ogóle nie wyjechał w piątek na tor z powodu kontuzji żebra/problemów osobistych , za co w niedzielę zapłacił wysoką cenę przez niedopracowane ustawienia motocykla, zaś Anthony West po raz kolejny męczył się z brakiem przyczepności przedniego koła.
Światełko w tunelu pojawiło się podczas poniedziałkowych testów, podczas których obaj wypróbowali nową przednią oponę Bridgestone - tą samą z której korzystają Rossi i Stoner, a od minionego weekendu także zawodnicy Suzuki. Niestety pod koniec dnia zarówno Hopkins jak i West nie czuli się na niej całkowicie komfortowo i najprawdopodobniej nie użyją jej podczas następnego wyścigu.
Już za dwa tygodnie pierwsza w historii motocyklowej Grand Prix runda na legendarnym, amerykańskim torze Indianapolis, na relację z której już dzisiaj zapraszamy na strony portalu Ścigacz.pl.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze