Dwusuw kontra czterosuw w terenie - czym lepiej do Rumunii?
Na czym jeździ się lepiej i łatwiej po wymagających szlakach Rumunii, Ukrainy, Karpat, czy innego trudno dostępnego terenu? Na lekkich i zwinnych dwusuwach czy mocarnych czterosuwach?
Czas na kolejny odcinek wojny pomiędzy offroadowymi dwusuwami, a czterosuwami. Porównywaliśmy już koszty zakupy i eksploatacji na przykładzie KTMa EXC 250 i EXC 450. W tym starciu jednogłośnie i w dominującym stylu wygrał dwutakt z przewagą ponad 7000 zł (tyle zostawało w kieszeni w pierwszym roku użytkowania, przy założeniu zakupu nowych motocykli i serwisowaniu ich wedle zaleceń producenta). W drugim podejściu chcieliśmy sprawdzić na czym przeciętny amator będzie szybszy. Dosiadając Husqvarn TE 300 i FE 350 zmierzyliśmy czasy na krótkiej próbie enduro by bez większych zaskoczeń dojść do wniosku, że na czterosuwie jeździ się łatwiej, a co za tym idzie, szybciej.
Dziś wspólnie zmierzymy się z tematem po raz kolejny. Tym razem na wybranych szlakach RedBull Romaniacs, dosiadając przygotowanych na rok 2015, endurowych modeli KTMa. Pytanie jest proste: na czym jeździ się lepiej i łatwiej po wymagających szlakach Rumunii, Ukrainy, Karpat, czy innego trudno dostępnego terenu? Na lekkich i zwinnych dwusuwach czy mocarnych czterosuwach?
Na początku kilka założeń i zasad: wybierając się w wyprawę w góry mamy dostępny swój własny motocykl i ewentualnie pojazdy kolegów. Nawet podczas prezentacji prasowych najczęściej motocykle testowane są na niedługich próbach czasowych - jak podczas rajdu enduro. Przy okazji tegorocznej prezentacji offroadowych nowości marki z Mattighofen mieliśmy wyjątkowo okazję spędzić dużo więcej czasu w dzikim, zmiennym terenie rumuńskich Karpat. Żeby wykorzystać tą sytuację, równo pół dnia spędziłem na dwusuwach, od EXC 125 po EXC 300, popołudnie zaś na czterosuwach, od najmniejszego EXC-Fa 250 po przerażające EXC 500. Nasza grupa była prowadzona przez jednego z organizatorów Romaniacs, trasy były zróżnicowane, wymagające z powodu lejącego deszczu, ale też nie przesadnie trudne - jeździliśmy po szlakach klasy Bronze, czyli “lepszej amatorskiej” klasy wedle tegorocznego podziału tych wyjątkowych zawodów.
Najlepszy z dwusuwów to ten najmniejszy!
Zanim dojdziemy do przewrotnej tezy z tytułu akapitu, zerknijmy na oczywisty wybór jeśli chodzi o dwusuwy. Jest nim KTM EXC 250, jeden z najbardziej uniwersalnych i wszechstronnych motocykli enduro dostępnych w tym momencie na rynku. EXC 300 to nadal w moim odczuciu nieco zbyt dużo. Z perspektywy amatora EXC 250 po prostu wystarcza. Popularna “ćwiara w dwupaku” na ciężkich, rumuńskich podjazdach sprawowała się tak, jakbyśmy się tego po niej spodziewali. Motocykl bez najmniejszego zająknięcia radził sobie z mokrymi kamieniami, a każde zatrzymanie się w połowie stromego trawersu wynikało wyłącznie z błędu kierującego. Moc jest przewidywalna i nie przeraża. Dwusuwowe 250 to kompan na którego można liczyć.
A mimo to motocyklem, który zrobił na mnie (notabene, także na innych obecnych na prezentacji) największe wrażenie był KTM EXC 125. Czasy w których “setki” poprawie funkcjonowały tylko w najwyższym zakresie obrotów skończyły się dawno temu. Teraz małe EXC zaskakuje parą, nawet jeśli nie można pozwolić sobie na spuszczenie czujnego palca z klamki sprzęgła. A trzeba dodać, że poruszaliśmy się na wysokościach przekraczających 1500 m n.p.m. przy ogromnej wilgotności powietrza, co bez wątpienia odbierało sporo animuszu wszystkim gaźnikowcom. “Setka” pokazywała przewagę zwłaszcza na ciągnących się kilometrami zjazdach, często wyżłobionych w wodzie między kamieniami. Tam mały KTM prowadzi się jak downhillowy rower, a gości na większych motocyklach rozganiało się przegazówkami.
Osobiście, jeśli miałbym wybierać, wybrał bym EXC 125 lub (rewelacyjne!) EXC 200. Ale, najbardziej racjonalnym i najlepszym dla każdego wyborem jest dwusuwowa dwieściepięćdziesiątka. Motocykl odpowiednio mocny, odpowiednio lekki, odpowiednio niezawodny i odpowiednio przyjazdy użytkownikowi. Sprzęt, który będzie dobry w każdym ciężkim elemencie i jedyne czego mu brakuje to szaleństwa (w wyborze, nie oddawaniu mocy) mojej kochanej “setki”. Ale czy EXC 250 jest lepsze od czterosuwów?
Król nietypowej pojemności
KTM EXC 500 i wszystkie mu odpowiadające duże czterosuwy innych marek, to pociąg. Motocykl wymagający fizycznie więcej niż jakikolwiek innych z gamy, do tego sprzęt ciężki i w ogólnym rozrachunku trudny w prowadzeniu. Nie mówię, że nie da się nim jeździć sprawnie i szybko. Można, tylko wymaga to więcej energii i pracy. Dlatego 500 EXC odpada z naszej rywalizacji na wstępie. To może 250 EXC-F? Najmniejsze czterosuwy przeszły długą drogę od nienadających się do niczego 250 EXC Racing z początku stulecia. EXC-F jest mocny i przewidywalny, daje poczucie kontroli i dzięki temu prowadzi się rewelacyjnie. Ale, tak jak 125 EXC, wymaga specyficznego kierowcy, chociażby z powodu węższego zakresu użytecznych obrotów niż np. w 450 EXC.
Jak już jesteśmy przy królu klasy E2, mocarnej 450 - ta popularna w Polsce pojemność różni się znacząco od EXC 500. Sytuację można odnieść porównując ją wprost do różnic pomiędzy EXC 250 i EXC 300. W 500 mocy jest za dużo, w 450 idealnie dużo. Nadal czuć większą wagę niż w mniejszych pojemnościach, ale nie jest to cecha przytłaczająca. Okazuje się, że 450 jest zaskakująco przyjazne. Czasem coś, co 250 EXC-Fem musiałbym zrobić mieszając między biegami i strzelając ze sprzęgła (dla przykładu: ciekawy podjazd praktycznie cały z kamienia, w którego połowie należało nawrócić w wąskiej, błotnistej koleinie wyrobionej między kamieniami i wskoczyć na niedużą, skalną półkę), EXC 450 robiło się z pełnym luzem na trójce. Minusem bez wątpienia jest wyższa waga i mimo wszystko, większe wymagania fizyczne względem kierującego.
Jak już pewnie sprytnie zauważyliście, gdzieś zapodział się KTM EXC-F 350.
2T vs 4T - 1:2
Bez względu na to jak bardzo nasz redaktor naczelny będzie się krzywił, czterosuwowy KTM 350 EXC-F jest najlepszym rozwiązaniem dla amatora na rumuńskie bezdroża. To motocykl łączący wszystkie dobre cechy z dwóch skrajnych światów dużego i małego czterosuwa. W rezultacie daje to miks idealny, dzięki któremu żadna przeszkoda nie jest straszna. Dwusuwowa “ćwiartka” jest blisko, bliżej niż w naszym poprzednim materiale, gdzie determinowaliśmy na którym sprzęcie będzie się szybszym, ale mimo wszystko za czterosuwem. Gdybyśmy 250. porównywali do 450. to dwusuw wychodziłby obronną ręką. Na nieszczęście dla fanów oleju do mieszanki, nowoczesna 350. jest mocniejszym konkurentem. Na tyle mocnym, że jestem w stanie założyć się o to, że każdy amator pod koniec kilkunastogodzinnego śmigania po rumuńskich bezdrożach, będzie na 350. mniej umęczony, zadowolony z siebie i uśmiechnięty. Dopóki nie przyjdzie mu robić remontu silnika, oczywiście.
Na podium naszego testu jest także EXC125/200. Jak “setka” to motocykl niesamowicie poręczny, ale nadal nieco wymagający (choć nie przesadnie), tak EXC200 to pojazd skrojony dla wyluzowanego amatora. Amatora, który ma w poważaniu pędzenie za mocami i pojemnościami, bo wie jak duży potencjał w rozwierconej 125. drzemie. Nie bez powodu Austriacy nadal oferują tą pojemność.
I w taki oto sposób czterosuw wysuwa się na prowadzenie w naszej klasyfikacji. Ale spokojnie, to że wygrał bitwę, nie oznacza że wygra wojnę. A ty jakie porównanie na płaszczyźnie “dwusuw - czterosuw” chciałbyś zobaczyć?
|
Komentarze 5
Poka¿ wszystkie komentarzeFajnie, redaktor powinien o¶wieciæ 80% stawki w romaniacs która wybiera 2t, zw³aszcza 300tki bo to praktycznie jedyny wybór klasy pro i expert ;-)).
OdpowiedzDlatego napisa³em "dla amatora"...
OdpowiedzA ja bym chcia³ zobaczyæ porównanie markowych skuterów 50 w 2T i w 4T.
OdpowiedzRumunia!!!!
OdpowiedzWed³ug ostatnich artyku³ów na naszym ulubionym portalu najlepsza na szosê bêdzie czterosuwowa 350tka.
OdpowiedzCiekawe co bêdzie lepsze - dwusuwowe szosowe 125 czy czterosuwowe 250? :)
Odpowiedz