Dwa Bonneville i haust Podlasia. Motocyklowy spacer na trudny czas [TURYSTYKA]
Triumph Bonneville i to w podwójnej dawce. Do tego haust Podlasia podczas motocyklowego spaceru - to było nam potrzebne. Wszystko bardzo spokojnie, delikatnie i ostrożnie po niemal pustych bocznych drogach. Lekarze mają co robić. Psychiatrzy też, a to właśnie im zaoszczędziliśmy roboty.
Wiosenne słońce walczy z zimą, która resztkami chłodu trzyma się naszej części świata, od czasu do czasu plując wściekle śniegiem, chuchając mrozem i zarzucając nas sinymi smutkami chmur. Do tego parszywa zaraza, która odbiera wszystko, co dla nas ważne, ograniczając frajdy do czynności wybieranych zwykle, gdy wszystkiego innego zabraknie - telewizji, You Tube'a, czy gier.
Spacery ku pokrzepieniu zdrowia nie są na szczęście żadnym zagrożeniem, toteż w gronie ścigaczowej rodziny w osobie red. Konrada, postanawiamy wyrwać wczesnej wiośnie jeden ciepły dzień na motocyklowy spacer szlakiem spokoju, ciszy i opowieści drogi.
Na spacer zabieramy dwa Triumphy Boneville - T100 i T120. Motocykle różnią się z pozoru nieznacznie, jednak, jak pokażą nasza wycieczka, porównanie i wrażenia, to dwa całkiem odmienne sprzęty, przeznaczone do różnych celów i dla różnych osób. Więcej na ten temat Konrad napisze w swoim teście.
Basowe pomruki
Trasa, którą obmyślił Konrad, jest kolejną wariacją na temat podlaskich dróg - nieprzebranego skarbca motocyklowych przyjemności dla tych, którzy nad ciasne winkle przedkładają łagodne łuki wśród sielankowych krajobrazów. Na Podlasiu każda wieś skrywa coś, czemu warto chwilę się przyjrzeć, jeśli tylko umiesz patrzeć i zatrzymywać te obrazy w swojej głowie jako wspomnienia, czy wrażenia.
Prowadzeni basowymi pomrukami wydechów dwóch Bonneville'ów płyniemy wyremontowaną niedawno drogą z Warszawy na Węgrów. Choć kilometrów mamy dziś sporo, nie spieszymy się z wielu powodów. Po pierwsze czas jest szczególny - lekarze, ratownicy medyczni, pielęgniarki i inni ludzie związani z ochroną zdrowia ciężko pracują nad powstrzymaniem pandemii. Nie chcemy dokładać im swoich problemów.
Po drugie motocykle mają zerowe przebiegi, musimy je dotrzeć, po trzecie wreszcie - zarówno Bonneville T100, jak i T120 zachęcają do spokojnej jazdy, kontemplowania samej czynności poruszania się w przestrzeni. Tu prędkość jest tylko jednym z doznań, przyjemność sprawia sam fakt interakcji z maszyną. Tym bardziej że ruch na drogach jest minimalny, a samochody spotykamy rzadziej niż bociany, które nic nie robią sobie z ograniczeń przemieszczania się i prowadzą bujne życie towarzyskie.
Przyjmujemy zasadę unikania ludzi i miejsc, gdzie moglibyśmy ich spotkać. W bagażach lądują kuchenka turystyczna, żywność liofilizowana, kawiarka, woda i podstawowe akcesoria. W przerwie urządzamy sobie piknik w zupełnie pustej wiacie na parkingu. Takie życie lubimy - z dala od zgiełku tłumów, za to blisko przyrody. Nie tylko teraz, perspektywa odwiedzania popularnych wśród turystów atrakcji jest dla nas równie kusząca co oglądanie transmisji z obrad sejmu.
Zapach wilgotnej pilśni
W Drohiczynie tankujemy na Orlenie, płacąc oczywiście bezkontaktowo aplikacją OrlenPay. To nie reklama - koncern paliwowy pewnie nawet nie wie, że o nim piszemy. To raczej nasza rada dla wszystkich tych, którzy nienawidzą stać w kolejce do kasy za wszystkimi tymi, którzy biorą cztery hot-dogi, każdy z innym sosem i inną parówką, do tego cztery różne kawy i biorą fakturę, a ich danych nie ma oczywiście w bazie. Dzięki aplikacji po prostu skanujesz kod QR, potwierdzasz i odjeżdżasz.
Drohiczyn jest też dla nas chwilą refleksji. Nad pustym dziś brzegiem Bugu, który w taki dzień tętniłby zapewne spacerowym życiem, gości kilku wędkarzy i parę nastolatków. Czujemy się, jakbyśmy komuś weszli do domu.
Ruszamy w dalszą drogę, nie na długo jednak. Po przekroczeniu Bugu skręcamy w stronę Janowa Podlaskiego i od razu zatrzymujemy się na obiad na leśnym parkingu. Raczymy się liofilizowanymi przysmakami, ugotowanymi na turystycznej kuchence, popijamy pyszną kawą i ruszamy w dalszą drogę. Czas trochę nas pogania, bo niespieszna podróż powoduje dotkliwy skurcz czasu.
Przez Stare Mierzwice i Zabuże jedziemy wzdłuż Bugu na wschód, mijając niezliczone pokomunistyczne ośrodki wczasowe. Czuję się, jakbym przeniósł się nagle w lata 80., kiedy to z rodzicami w takich właśnie miejscach spędzałem niemal każde wakacje. Znów, po latach czuję w głowie ten specyficzny zapach wilgotnych płyt pilśniowych i lasu.
Szybki rzut oka na zamkniętą w tym czasie stadninę koni w Janowie Podlaskim, pamiątkowe zdjęcie i ruszamy dalej. Słońce, zmęczone dniem, powoli przytula się do linii horyzontu, a nam zostało jeszcze tak wiele kilometrów. Przez Terespol jedziemy fragmentem Nadbużanki w stronę Kodnia, gdzie znajduje się Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej, dziś, oczywiście, puste z powodu pandemii.
Spokój skołowanego umysłu
Robi się coraz chłodniej, słońce jest tuż nad horyzontem… Czas wracać. Przez Piszczac, słabej jakości, ale za to pięknymi drogami kierujemy się w stronę Zalesia, potem drogą nr 2 jedziemy prosto do Warszawy, od Kałuszyna już w ciemnościach. Drogi są puste, miasta wyludnione. Motocyklowy spacer to w takich warunkach prawdziwa przyjemność, ważne by nie ulec poczuciu fałszywej swobody i nie dać się ponieść emocjom. To ten czas, gdy jeszcze bardziej trzeba pamiętać o własnym bezpieczeństwie i jeszcze mocniej na siebie uważać.
A Podlasie? Podlasie leczy, uspokaja i daje energię. Zrobiliśmy 455 km i każdy z nich coś nam dał - siłę by wytrwać ten trudny czas, energię do pracy w domowym zaciszu, spokój dla skołowanego stresem umysłu.
Więcej o motocyklach Triumph Bonneville dowiecie się ze strony triumphmotorcycles.pl
Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarzeWitam, Mam pytanie: gdzie Pan Konrad opisa³ test T100 i T120? Jestem zainteresowany tym artyku³em. Pozdrawiam, Maciej
Odpowiedz