Dlaczego warto kupić nowy motocykl?
Czyli o tym, dlaczego kupiłem swój pierwszy nowy motocykl i dlaczego to dobry pomysł.
Motocykle bywają pasją i hobby lub zwykłym środkiem transportu. Czasem niektórym właścicielom służą jako sposób powiększenia sumy swoich punktów lansu. Jakkolwiek by nie patrzeć na ten jeden z najpiękniejszych pojazdów wymyślonych przez człowieka, chcąc zrealizować którąś z wyżej przytoczonych potrzeb musimy przede wszystkim… kupić motocykl!
Pierwszym pytaniem na jakie przyjdzie nam poszukać odpowiedzi będzie to, czy kupić pojazd używany czy też nowy. Oczywiście, w obydwu przypadkach mamy możliwość wyboru spośród setek modeli motocykli o wielu charakterystykach i szerokim wachlarzu cenowym. Motocykle używane mają dużą przewagę nad nowymi - są tanie. Nie wiemy jednak tak do końca, czy wymarzona maszyna, na którą odkładaliśmy skrupulatnie ciężko zarobione pieniądze jest taka, jaką chcielibyśmy aby była.
Wymarzony motocykl może być np. poważnie uszkodzony, zagrażający nam i otoczeniu. Nowoczesne metody napraw skutecznie to przed nami ukryją, co nie oznacza zapewnienia bezpieczeństwa – a na tym nie można oszczędzać i pozwalać sobie na półśrodki. Obecnie motocykle powypadkowe potrafią być tak naprawione, że nawet fachowe oko nie wychwyci tego, że z naszą przyszłą maszyną jest coś nie tak. O ile naprawa jest wykonana profesjonalnie, to nic się nie dzieje i fakt przygody nie przekreśla maszyny. Problem pojawia się, gdy naprawę wykona ktoś dla sztuki, celem upłynnienia maszyny. Takiego problemu nie będziemy mieć przy zakupie motocykla z salonu (choć i i tu potrafią zdarzyć się wyjątki), ryzyko nabycia wadliwego egzemplarza jest praktycznie zerowe.
Opowiem zatem, dlaczego uważam zakup nowego motocykla za dobry pomysł i co ostatecznie skłoniło mnie do zakupu nowego sprzętu. Chęć nabycia motocykla fabrycznie nowego przyświecał mi od kilku miesięcy. Od zawsze marzyłem o wyjechaniu z salonu nową maszyną, a w tym roku nadeszła pora na realizację marzeń. Od kilkunastu lat jeżdżę na motocyklach drogowych, przez ten czas zawsze sprzedawałem swój aktualny motocykl, dokładałem kilka tysięcy złotych i nabywałem kolejny. Niemal zawsze musiałem przejechać co najmniej kilkaset kilometrów żeby oglądnąć maszynę, lecz najczęściej na miejscu stawałem przed obrazem rozpaczy na dwóch kołach. Działo się tak pomimo zapewnień sprzedawcy o tym, że stan jest tak dobry, że „Niemiec płakał jak sprzedawał”. Teraz już wiem, dlaczego ci Niemcy płakali – ze śmiechu, że my Polacy kupujemy takie pojazdy i sprowadzamy je do kraju.
Jednak mój ostatni cywilny motocykl był wyjątkowym egzemplarzem, z etykietką legendy w świecie wyścigów World Superbike. Honda VTR 1000 SP1 z 2000 roku, która 15 lat temu była nabyta jako pierwszy egzemplarz po swojej premierze w polskim salonie – to musiało być wydarzenie! Motocykl był bardzo mocno doposażony i został szczęśliwie utrzymany prawie w stanie kolekcjonerskim. Dziś jeździ gdzieś na śląsku dając nowemu właścicielowi zapewne wiele radości i mocnych wrażeń. Prawdę mówiąc sprzedaż mojej V2 przyszła mi z dość dużym trudem, gdyż motocykl był wyjątkowy. Nie mniej jednak po sprzedaży swojego motocykla mogłem myśleć o nabyciu nowego. Po licznych analizach, zebranych materiałach, opiniach i przeczytanych testach wybór padł na Kawasaki Versys 650 w wersji Grand Tourer.
Nowy motocykl jest właściwie bezobsługowy. Wszystko działa perfekcyjnie, jest gwarancja, a przez pierwsze kilkaset kilometrów smyra nas po nosie bardzo przyjemny zapach wypalanych fabrycznych środków konserwujących - to jest zapach “nóweczki”!
Całość sprawiła na mnie tak duże wrażenie, a sam motocykl jest na tyle udanym zakupem, że właściwie już nie wróżę sobie zakupu maszyny z rynku wtórnego. Za takim poglądem przemawia chociażby fakt oszczędności nie tylko finansowych, ale i nerwowych. Kupując nową maszynę nie musimy wykonywać licznych i nierzadko kosztownych czynności serwisowych, wszystko jest sprawne i nie wymaga grzebania przez mechaników. My czerpiemy czystą radość z nawijanych kilometrów, zamiast nerwowo telepiąc kolanami oczekiwać na paragon z serwisu. Kupując używany motocykl należy najczęściej wykonać choćby podstawowe czynności serwisowe, co do których nie mamy pewności kiedy i jak zostały wykonane. Jest to np. wymiana oleju z filtrem (ok. 200-300 zł.), serwis gaźników/wtrysków (ok. 160-200 zł), regulacja zaworów (ok. 200 zł), a czasem należy wymienić napęd (500-700 zł.) czy opony (kolejne 500-1500 zł). Lekko zebraliśmy już minimum 1500 zł.
Nowy motocykl ma z założenia wszystko nowe i jedyny koszt, który dojdzie niebawem po zakupie, to pierwszy serwis po dotarciu silnika (najczęściej przy przebiegu 1000 km), podczas którego głównym wydatkiem będzie wymiana oleju z filtrem. Koszt pierwszego serwisu jest zależny od marki i wykonywanych czynności, ale najczęściej waha się w przedziale 300-500 zł.
Zakup fabrycznie nowej maszyny jest w obecnych czasach stosunkowo łatwy. Pozostając przy Kawasaki, którego ofertę mocno zgłębiłem, Versysa 650 bez ABS-u kupicie już za niespełna 30,000 zł, a małą Ninję 300 dla swojej ukochanej drugiej połówki (siostry, sąsiadki, konkubiny lub kochanki) kupicie za niecałe 20,000 zł. Inne marki także mają ciekawe oferty czyniąc nowe motocykle bardziej dostępne aniżeli kiedykolwiek wcześniej.
Finansować zakup można ze środków gotówkowych, kredytowych lub posiadając działalność gospodarczą. Nawet będąc samozatrudnionym możemy starać się o przyznanie leasingu na zakup motocykla. Mając część środków własnych (np. po sprzedaży obecnego pojazdu) leasingujemy mniejszą kwotę niż widnieje na karteczce informacyjnej wymarzonego motocykla w salonie, a raty leasingu można dodatkowo wliczyć w koszty działalności. Wiodące marki mają także własne propozycje finansowania nowego pojazdu, często atrakcyjniejsze od tych proponowanych przez banki.
Przykładowo: rata leasingu motocykla o wartości ok. 39,000 zł, z wpłatą własną na poziomie 10,000 zł i leasingiem na 48 miesięcy, wyniesie ok. 650 zł (wliczana dodatkowo w koszty działalności, finalnie będąc jeszcze mniejszym obciążeniem dla naszego portfela). Nawet nie posiadając działalności gospodarczej, większość dużych marek posiada własne systemy kredytowania. Jeżeli tylko nie kupujemy topowego sprzętu o cenie przekraczającej 80,000 zł, to możemy stać się właścicielami nowego, “racjonalnego” motocykla za kilkaset złotych miesięcznie.
I ok, nie każdego stać na zakup nowego motocykla (wpłata własna plus stałe obciążenie finansowe przez kilkanaście do kilkudziesięciu miesięcy). Jednak w moim przekonaniu jeżeli policzymy wartość naszego komfortu i przede wszystkim naszego czasu, zakup nowego motocykla ostatecznie się opłaca. Trzeba tylko liczyć siły na zamiary - czasem warto kupić mniejszy pojemnościowo i tańszy tani motocykl niżeli kilkuletnią, 200-konną używkę złożoną z dwóch egzemplarzy.
Dodatkowo, moim zdaniem rozkręcanie sprzedaży nowych motocykli pobudzi całą gałąź branży, np.: rynek akcesoriów czy popyt na usługi szkoleniowe. Te znów będą stymulantem do budowy obiektów sportowych, którymi być może będziecie zarządzać Wy drodzy czytelnicy. Dlatego właśnie zachęcam do zakupu nowego motocykla (nawet jeśli trochę tęsknię za moją VTR-ką…)!
Foto: Archiwum
Komentarze 27
Pokaż wszystkie komentarzeNowe, to nowe. I każdy chciałby nowe, tylko nie każdego stać... Ale trzeba być idiotą żeby twierdzić, że używany jest lepszy niż nowy. Są sytuacje, że jedynie używany jest w zasięgu finansowym i ...
OdpowiedzTen co pisze o nowej maszynie do zakupu po prostu doi kase z tego, a ludzie kupujący swój pierwszy moto to używka średniej mocy i nauka jazdy liczy się życie. Przytrzeć też mniejsza ...
OdpowiedzA może warto kupić to na co nas stać przy pomocy kogoś znającego się na rzeczy? Np. dać np. 500pln mechanikowi z pobliskiego serwisu żeby poświęcił weekend i z nami pojechał obejrzeć sprzęty. ...
OdpowiedzCiekawy głos-artykuły, ciekawy ze względu na ODWAGE AUTORA I REDAKTORA KTÓRY TO KLEPNOŁ ;) Normalnie kij w mrowicho. Jakiś czas temu zacząłem wracać na moto po latach, czaiłem się na różne sprzęty ...
OdpowiedzTo kijowo szukałeś kolego, ja po dodatkowych zdjęciach pojechałem 400 km i kupiłem to co chciałem 6tysi motor +rejestracja plus koszt transportu 7tysi plus 3800 włożyłem mam moto lepsze od niejednego nowego wiem, że jak sprzedam nie stracę, od razu mam dużo dobrych nowych rzeczy ;) sam też umiem robić :) objeżdżam ludzi w uciułanych moto którymi boją się jeździć, bo rzadko kto w Polsce wywala na moto 100 tysi +++ i ma lekkie podejscie do tematu, taki spina zadek bo się wiezie a ja się śmieje, nowe mam samochody góra 3 lata i siup... Moto szkoda kasy, są w Polsce relatywnie do naszej rzeczywistości za drogie. Ja do staruszka wsadzam droższy serwis niż niejeden do nowego ;). Latam bo liczy się dla mnie droga nie wygląd... Do nowych mamy slabe serwisy niestety, czasem i z puszkami też tak jest... PS Super artykuł niestety ludziom kasy od tej nie przybedzie, a kupując używany robimy całościowy przeglad i mamy super sprzęt za koszt marnej 125-300cc ;) Pozatym na pewno każdy będzie zbierał i czekał żeby na starość pójść i kupić se moto którego nie udźwignę BUAHAHA...
OdpowiedzROBO - mądrze gadasz! Niestety, ale koszt serwisu nowego moto jest dużo droższy niż naprawa używanego. Standardowe serwisy są obowiązkowe i słono kosztują, a tak naprawdę nic nie wnoszą - wyrzucanie kasy w błoto. Wynika to z kosztów robocizny ASO, która ma się nijak do nakładu pracy mechanika ( myśle ze średnio 250zl/h). Dodatkowo jeśli na to pozwolisz, serwis zedrze z ciebie jak za zboże sprzedając ci materiały eksploatacyjne które sam możesz kupić za ok 20% ich ceny w ASO. I tak np. Olej z filtrem to w moim przypadku 70zl- robię sam bo to 30 min i po sprawie. Regulacja zaworów - 100zl i robisz to raz na długi czas. Wymiana napędu - Ok może 400-600zl ale nie robisz tego co roku wiec to nic. Generalnie kupując używane moto możesz wydać 7-9tys pln i będziesz miał fajne moto dające dużo frajdy. Dołożysz 1-2tys PLN i masz nowy napęd, opony, klocki. Jak masz 20k, to możesz juz kupić moto z 2010 roku, wiec całkiem niebrzydke sprzęty, a i technologia juz w miarę rozwinięta. Jeżeli chodzi o nowe moto, to jego największa wadą jest to że jest nowe- bez ryski, błyszczącej jak psu ...... i to sprawia że się zamartwiasz - ze się porysuje, że się przewrócisz, ze ci ukradną. Wyjazdy na tor? Ok, ale tylko żeby go przejechac, a nie sprawdzić jego i swoje możliwości.... Często bywa tak ze najlepsze czasy robi gościu na tzw Frankensteine bo ma wszystko w d..... No ale najlepszy jest moment? kiedy idziesz ubezpieczyć swoją maszynę - AC zcina z nóg- no ale chyba ubezpieczysz, bo co będzie jak się wyłożysz lub ktoś go pożyczy? A jak masz stare moto, to OC za 120zl i jazda. Teraz zaliczcie sobie koszty nowego moto - AC, koszty serwisu ASO, i okazuje się ze rocznie wydajesz więcej, niż ja wymieniając co roku większość komponentów w moim moto, przy czym ja mam co roku wszystko nowe, a twoje się starzeje po finansujesz ubezpieczyciela i ASO a nie części. Tyle w temacie.
OdpowiedzBzdury! AC i przeglądy w ASO nie są obowiązkowe, jak chcesz to płacisz, jak nie to nie. Za to jeżeli chcesz jeździć starym moto to już musisz zrobić to czy tamto żeby dało się nim jeździć.
OdpowiedzNowe moto? Owszem, ale trzeba zarabiać 3-4 średnie krajowe (MINIMUM!). O ile kierowca TIR-a w USA zarobi miesięcznie 4-5 tyś $ na łapę a nowy BMW R1200 GS Adventure kosztuje 18.300$ z podatkami to ...
OdpowiedzAni mój dziadek, ani tato nie byli pułkownikami. Byli za to stolarzami. Ja tyrałem w wakacje i po szkole, skończyłem studia i założyłem firmę od zera z dotacji z PUP. Jeżdżę na motocyklach od 15 lat i w tym roku kupiłem nowy motocykl. Od nikogo nie dostałem ani złotówki na to co mam. Przestańcie więc pierdzielić, ze nie da się i weźcie się w garść. Pracy w Polsce jest duzo i wcale nie za najnizszą. Tylko trzeba się ruszyć po nią bo pod nosek jej nie dostaniecie.
OdpowiedzZgadzam się, zgodnie ze starym prawem - chcącemu nie dzieje się krzywda. Uczyłem się przez 6 lat programowania hobbystycznie, poszedłem do pracy i pozwoliłem sobie na nówkę CBR125R, żeby zobaczyć czy mi odpowiada. Teraz już wiem, że w przyszłym roku idę na kurs i kupuję kolejny nowy, tym razem CBR650F, a starą w rozliczeniu.
Odpowiedztez tak mam tj prawko zrobione i juz tylki dni od mt07 :)
OdpowiedzZ całym szacunkiem dla czytających ale CO ZA DEBIL NAMAWIA DO KUPNA MOTOCYKLA NA KREDYT? Taka decyzja może się bardzo szybko zemścić! Wystarczy jakikolwiek wypadek a nawet drobna gleba i będziemy ...
OdpowiedzArtykuł sponsorowany, kolego więc zakrzyczą ;) Wpadnij w pułapkę kredytową musisz ubezpieczać nakręcać serwisy bo powiedzą, że twoja wina ;) AC wypłaci zazwyczaj, a i tak musisz dopłacać :) ale spoko weźmiesz następny kredyt... A, ja po zakupie moto porządny serwis/przegląd i latam na luzie... PS Kup nowe moto, a po roku tracisz tyle co używany moto...
OdpowiedzOj bzdury opowiadasz. Serwis po 1000 - 600zl i dealerskie Ubezpieczenie - OC/AC/assistance 1600. No to faktycznie mozesz za to kupic chinczyka po wypadku. Motocykl Suzuki gsxs 750. 35 tys nowy. Kredyt 25000, calkowity koszt kredytu 26700 (2lata). Nikt nie kaze brac pierwszej lepszej oferty. Nawiasem mowiac np. Kawasaki mialo oferte bardzo slaba i nie byli chetni do negocjacji, to idziesz dalej.
OdpowiedzA o AC szanowny kolega słyszał?
OdpowiedzAaa słyszał, słyszał...W 2008 r za R1kę (nową) chcieli odemnie 5600 zł składki za AC - moto kosztowało mnie 56000zeta. Gdybym rozbił go po roku jazdy to miałbym za tą składkę komplet plastików. Nie skorzystałem i nie rozwaliłem motonga do dziś więc zaoszczędziłem 39000 zł (sporo- prawda?). Składka za moto jeżdżące na torze jest odpowiednio większa. Z takiej wysokości składkami ubezpieczyciele niech mnie w d..pę pocałują. Jeśli chodzi więc o nabywcę moto który nie ma na zakup maszyny w gotówce tylko kupi ją na kredyt naiwnością było by myśleć że będzie go stać na kupno polisy AC za takie pieniądze ...Obawiam się jednak że bank może zmuszać do zakupu wszelkich ubezpieczeń jakie tylko są jeśli ktoś przyjdzie do nich po kredyt na motocykl, więc jeśli zechce jezdzić to będzie musiał wziąć większy kredyt aby było go stać na ubezpieczenia...
OdpowiedzKolego po pierwsze jak kupujesz nowy na raty to AC jest obowiązkowe a salony mają podpisane umowy z ubezpieczalniami i dostajesz wtedy pełny pakiet ubezpieczenia za około 5 % wartości motocykla co jest cena bardzo rozsądną. Gdy już spłacisz kredyt to wtedy nie musisz płacić AC to już twoja sprawa. Ale jak ktoś ma nowy z salonu za powiedzmy ponad 50tys. zł i nie ma AC i się wyglebi to wtedy będzie bolało. I co z tego ze kupił za gotówkę jak nikt mu nie zapłaci za szkodę. Więc najpierw popytaj o pakiety ubezpieczenia przy nowym motocyklu na raty a nie się wymądrzasz. Zgadza się normalnie AC na motor to kosmos ale właśnie w salonie przy kupnie na raty się opłaca. Pozdrawiam
Odpowiedz