Ania Jackowska w Stanach - dzienniki z podró¿y
Dwa tygodnie temu Ania Jackowska poleciała do USA, tym samym na dobre rozpoczynając swoją podróż „Nie tylko Road 66 – czyli easy rider po USA 2011”. Ania jak zwykle dosiądzie BMW F650GS, ale tym razem w zwracającym na siebie uwagę, pomarańczowym malowaniu! Trasa zaplanowana jest dosyć luźno, poprowadzi przez niezaludnione prowincje i ogromne, tętniące życiem miasta USA. Od Kalifornii, przez Nevadę, Utah, Kolorado, Arizonę, aż po Nowy Meksyk. Założeniem jest odkrywanie Ameryki. Zanim Ania wyjechała, przeprowadziliśmy z nią wywiad – opowiadała w nim między innymi o tym, czego nauczyła się po wcześniejszych wyprawach oraz czego oczekuje w USA. Teraz natomiast zapraszamy was do pierwszej części opowieści z podróży. Są to w zasadzie dzienniki Ani, krótkie informacje na temat tego, co widziała i gdzie była:
2011-08-12
Pierwsze chwile w Los Angeles...
2011-08-12
L.A:) Hostel z piętrowymi łóżkami, na śniadanie muffin i kawa z dzbanka. Lot idealny. Wina francuskie na pokładzie Air France wyborne! Cholera, gdzie to słońce i ciepełko Californijskie... Czyżby czekała mnie powtórka z Bałkan? Muszę przygotować się na powitanie GS-a!
2011-08-13
Już się poznaliśmy. Widząc z daleka ostry pomarańcz motocykla, wiedziałam że czeka na mnie. Tempo i przestrzeń L.A mnie przerosły. Powierzchnia miasta to Paryż i Frankfurt razem wzięte. Wzięłam GS-a i wróciłam do hostelu. I co dalej? Boję się wjechać w ten tłum, szerokie ulice. Jak się w tym wszystkim połapać. Z nadmiaru możliwości i całkowitej dezorientacji, kończę dzień trzema porcjami frytek. Z ciastkiem czekoladowym na deser. Taka aklimatyzacja. Ale podziałała. Dzisiejszy dzień to już bajka! Jestem gotowa na tę podróż:)
2011-08-15
Do Hollywood się nie nadaję. Próbowałam, ale nic z tego. Po godzinie miałam dość. Co innego ta trójka. Oni będą sławni. Mi pozostanie świadomość bycia podobną do kogoś. "Are you that famous movie star?" - od takiego wstępu w Hollywood nawiązuje się znajomości. Ja nie. To ten kask tak mnie uciska, dając efekt "szczurzej" gęby. Ja, przyjechałam tylko podpatrzeć jak Paris Hilton wyrzuca śmieci. :) Jutro kierunek północ.
2011-08-16
Pierwsze 300 km w trasie za nami. Niewiele mniej nakręciłam próbując przez 3 godziny wyjechać z L.A. Poległam przy zjazdach i rozjazdach, aby w końcu trafić do punktu wyjścia. Ale udało się. Od Pacyfiku nieźle duje, rzucając motocyklem po widokowej "1". Ludzie ciekawi skąd, dokąd i dlaczego. Nawet dla starszych ladies jesteśmy z GS-em COOL. I to one najczęściej zagadują. "Nice bike" - mówią, patrząc z uśmiechem na pomarańczową petardę. Wysyłam pocztówkę z kameralnej Pismo Beach.
2011-08-18
"Miałaś taki wyraz twarzy, że nie mogliśmy się nie zatrzymać"... Na moje szczęście zatrzymali się i przygarnęli. GS-a do garażu, mnie do domu. Kempingi zajęte, w hostelu nawet podłogi nie mogłam uprosić. Taki czas. Ale się zatrzymali... Podzielili aspiryną, gorącą herbatą i tostem z żółtym Monsterem, który smakuje jak "Warszawski". Nie obyło się bez ciekawych historii. O wojnie w Wietnamie, polach golfowych z wejściówką za 450$ i Clincie Estwoodzie wyrzucającym gości, których psy straszą jego owce...Takie właśnie historie krążą po Monterey. Czy komuś ten samochód nie wydaje się znajomy...?;)
2011-08-19
California. Wzdłuż Pacific Coast Highway.
2011-08-21
San Francisco (namiastka tego wyjątkowego miejsca...)
2011-08-23
Trudno stąd wyjechać...:) Nie dlatego, że na stromych ulicach łatwo spalić sprzęgło, a GS-a przewraca wiatr. Mission, Castro, Chinatown, Fisherman's Wharf, North Beach, historie Alcatraz. San Francisco zdeptane wzdłuż, wszerz, z górki, pod górkę. Na Union Square na chwilę wstrzymaliśmy ruch, ale trąbienia nie słyszeliśmy, zagłuszył je uliczny bębniarz.:) To miasto to piękne szaleństwo. Ja już potrzebuję spokoju. W drogę!
2011-08-24
San Francisco cz.II czyli wielka draka w chińskiej dzielnicy.
2011-08-26
O rany! Mam nadzieję, że mój najfajniejszy, super chłopak wybaczy mi to pół nagie zdjęcie... emeryta!:) Ale zafarbowanego na blond emerytowanego Paula i jego domu na X kołach nie mogłam tu nie umieścić! Od 4 lat na emerturze, od 4 lat w podróży... Na dachu domowozu kajak, w środku rower i... narty. I taki bałagan, że o rany! Co na to moi rodzice? Jadą dalej?:)
2011-08-27
Bang, bang! Myślałam, że z GS-em jesteśmy "dy beściakami". Okazało się, że są jeszcze lepsi, więksi i głośniejści, niż nasza dwójka...
2011-08-28
W ciagu 24h z krótka przerwą na sen, uczestniczyłam w: Open Mic'u (ja nie śpiewałam. Grali, śpiewali i tańczyli bardziej odważni), konkursie na najbardziej dorodną świnię i wyborach lokalnej miss dziewczynek do lat 8. Było kino z 1881 roku i film z Laurelem i Hardym. I Werther's Oryginal. Z perspektywy rozpędzonej łańcuchowej dostrzegłam ośnieżony szczyt Mt. Shasta i pękające kulki popcornu. I zawiniete, słomkowe kapelusze i gigantyczne lody. Dla Native Americans wstęp „for free”. Tylko, że co drugi spotkany amerykanin, okazuje się być Polakiem. Z pradziadkiem z Zambrowa, Bydoszczy... Aż kręci mi się w głowie. Nie wiem, czy bardziej z niewyspania, czy z tego, że mój amerykański sen spełnia się tak intensywnie. I to 100 st. F. GS mdleje. Ratunku!:)
Za dwa tygodnie, za kolejne dwa tygodnie i za następne dwa tygodnie też, na stronach Ścigacz.pl znajdziecie kolejne wpisy z dziennika Ani Jackowskiej z jej podróży „Nie tylko Road 66 – czyli easy rider po USA 2011”. Do domu wraca za około dwa miesiące i możecie być pewni, że wtedy również znajdziecie obszerne podsumowanie wyprawy.
|
|
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze