4 absurdalne motocyklowe mity powtarzane przez społeczeństwo
Motocykle budzą emocje, i to nie tylko w osobach, które nimi jeżdża, ale też w postronnych obserwatorach. Emocje te często powodują, że ludzie niezwiązani z motocyklizmem, chcą chociaż trochę być z nim kojarzeni. Stąd tak duży pociąg osób postronnych do rozmowy z motocylkistami. Często z tych właśnie rozmów dowiadujemy się rzeczy, które nigdy nie przyszły by nam do głowy. Oto 4 absurdalne motocyklowe mity krążące wśród niemotocyklowego społeczeństwa.
Jazda z pętlą na szyi
Reklama
Jesteś na imprezie, na którą przyjechałeś motocyklem. Nie pijesz alkoholu, przyglądasz się podchmielonym ludziom. Nagle zaczyna się rozmowa o motocyklach i w końcu ktoś pyta - Ej, a ty też jeździsz z linką na szyi? - i nie wiesz co masz odpowiedzieć. Po prostu milczysz.
Mit ten brzmi mniej więcej tak:
Motocykliści, którzy jeżdżą szybko i niebezpiecznie, potrzebują na co dzień hektolitrów adrenaliny, boją się nie śmierci - a kalectwa. Tego, że jak coś pójdzie nie tak to nie będą mogli już żyć tak jak żyli. Wolą umrzeć, niż być przykuci do wózka, czy do łóżka. I wtedy wchodzi ona - cienka stalowa linka, struna lub żyłka - mocowana z jednej strony do kierownicy czy górnej półki motocykla, z drugiej zaś do szyi motoyklisty, by w razie przewrotki przeprowadzić szybką, skuteczną i bezbolesną dekapitację.
Tak naprawdę nikt do końca nie wie, kto wpadł na pomysł, by rozpowszechniać te bzdury. Ja słyszałem wersję, że wyjątkowo irytujący dziennikarz w czasie wywiadu z motocyklistą torowym zadał mu pytanie o zrywkę - linkę, która zamocowana jest bezpośrednio do wyłącznika zapłonu i do nadgarstka motocyklisty po to, by odpadnięcie człowieka od sprzęta powodowało wyłączenie silnika. Motocyklista zażartował, że to linka "dekapitacyjna". Dziennikarz podłapał, napisał i poszło w świat...
Otóż jedynymi linkami, które wiązane są w celu zrobienia krzywdy motocyklistom, są te rozciągane w lasach, jako pułapki na użytkowników motocykli enduro.
Jeden kamień i cię nie ma
Rozmawiasz z motocyklowymi "mugolami", którzy martwią się o twoje bezpieczeństwo. Koniecznie chcą ci coś doradzić. Kiedy mówisz, że latasz po autostradach z dużą szybkością, rzędu 200 km/h, twoi rozmówcy mówią:
"Taka prędkość na dwóch kołach? Przecież jakbyś najechał na cegłę, kamień, albo wpadł w jakąś dziurę w asfalcie to pewna śmierć."
No i jak tu wytłumaczyć, że motocykl to nie rower i w czasie szybkiej jazdy jest bardzo stabilny, działa na niego efekt żyroskopowy ciężkich, kręcących się kół, który stabilizuje motocykl i utrzymuje go w pionie. Aby zakłócić jego równowagę naprawdę trzeba dużo (a czasem nic - shimmy, ale to zupełnie inna historia), ale na pewno cegła, dziura czy jakiś kamień leżący na drodze nie powinien od razu spowodować katastrofy. Osobiście wjechałem przy prędkości około 100 km/h w krawężnik (nieoznaczona przebudowa drogi, kilka dni wcześniej go nie było - Polska), kolega przy 160 km/h na przebudowywanej Gierkówce wpadł w głęboką dziurę - wyrwę w asfalcie. Żaden z nas się nie przewrócił, choć ja wygiąłem przednią felgę i zniszczyłem oponę, a kolega uszkodził obie felgi. Żyjemy, nam nic się nie stało.
Wybuchnie ci opona i nie żyjesz
Kolejnym mitem rozpowiadanym przez osiedlowych znawców motocyklizmu, którzy nigdy nie siedzieli na współczesnym sprzęcie jest to, że wystarczy złapać kapcia na motocyklu, żeby zaliczyć szlifa lub po prostu od razu zginąć. Wielu z nas złapało gumę podczas jazdy na motocyklu - czy przednią, czy tylną - i nic takiego się nie stało. Oczywiście nie twierdzę, że nie można się przewrócić, ale żeby zginąć w wyniku wybuchu opony - to już jest praktycznie niemożliwe. Opony motocyklowe wzmacniane są przez wiele warstw osnowy kevlerowej, specjalnych kordów, stalowych drutów i najlepszych mieszanek gumy. Przebicie opony w 99% przypadków odbywa się punktowo, a powietrze pod ciśnieniem - wolniej lub szybciej opuszcza wnętrze opony - ale na pewno nie przypomina to wybuchu. Z resztą ciśnienie w oponie motocyklowej mieści się najczęściej między 2 a 3 atmosferami, to nie naczepa ciągnika siodłowego, gdzie ciśninie sięga 9 atm. Opona naczepy rzeczywiście może wybuchnąć, ale nie bezdętkowa opona motocyklowa.
W motocyklach używane są też nadal opony dętkowe - szczególnie w sprzętach ze szprychowanymi kołami - chopper, enduro, supermoto. Tam ciśnienie też nie jest na tyle duże, żeby od razu spowodować wybuch opony - choć dętka może ulec rozerwaniu - ale też złapanie kapcia nie przypomina w najmniejszym stopniu wybuchu.
Po co ci motocykl, skoro jeździsz nim tylko 3 miesiące w roku
"W naszym klimacie posiadanie motocykla jest całkowicie bez sensu, bo można nim jeździć ze 4 miesiące, od maja/czerwca do września." - na pewno słyszeliście takie mądrości od ludzi, którzy znają się na motocyklach tak, jak wy na dnie oceanicznym. Po pierwsze każdy jeździ tyle ile mu się podoba. Niektórzy latają cały rok, inni tylko przy słonecznej pogodzie, jeszcze inni odstawiają sprzęt na całą zimę lub tylko gdy jest mróz albo pada śnieg. Sam przelatałem kilka łagodnych zim na motocyklu - wolałem jeździć sprzętem niż stać w autobusie - a swojego samochodu jeszcze nie miałem. Poza tym sezon w Polsce się wydłuża. Kiedyś, gdy byłem dzieckiem, w grudniu zawsze leżał śnieg i były mrozy, natomiast teraz za oknem jest typowo jesienna pogoda. Pamiętam też, jak kilka lat temu robiliśmy grilla na balkonie z okazji Nowego Roku, a rok temu w drugi dzień świąt było w Warszawie 15 stopni na plusie (tydzień później już było - 15, ale tak to jest w naszym kraju). Do jazdy zatem nadaje się od 7 do 12 miesięcy w roku - wszystko zależy od chęci, potrzeb, umiejętności i odwagi kierujących motocyklem.
Komentarze 7
Pokaż wszystkie komentarzeTak jak tu Autorek napisał że do pracy po W-wie te 5km można przejechać ale latanie po 20-30km ze stała prędkościa 80-100km/h Tak jak to w moim przypadku to rzecz prawie nie wykonana bez ...
OdpowiedzJedynym rozwiązaniem kombinezon kosmiczny...Tylko ten kosztuje:-)
OdpowiedzDo ostatniego zdania dopisałbym jeszcze "od drogi, jaką musisz/chcesz przejechać". Jazda po mieście przy 5-10 stopniach nie jest problemem, bo średnia prędkość nie jest duża. Owszem, chwilowo ...
OdpowiedzKrawężnik to spora przeszkoda, moze zależy jeszcze jakiej wysokosci, mój mial ok 12cm, wybiło mnie do góry i gdywy nie było za nim ogrodzenia to jestem pewny ze niedało by sie kontynuować jazdy. ...
OdpowiedzAutor tego monumentalnego dziela dziennikarskiego zapomnial o najwazniejszym micie: Starzy kupili neostrade to rzadzisz:)
OdpowiedzNie wiem kto jeździ 3 miesiące w roku chyba ksiądz na pielgrzymkę dla mnie sezon zaczyna się w marcu jak znikną mrozy a kończy dopiero jak śnieg spadnie albo mróz będzie. Zresztą nie tylko ja tak ...
Odpowiedzprzy 160 wpadł w głęboką dziurę na przebudowywanej gierkówce gdzie są uskoki dziury i ograniczenie pewnie do 80 albo 60...i nadal żyje...brawo!!! niezniszczalni motocykliści piszą artykuły na ...
OdpowiedzZabić to się możesz nawet przy 50 jak przylutujesz czołowo w ścianę lecz wszystko zależy od prędkości i od konkretnej sytuacji, zdarza się, że za duża prędkość zamiast zabić, ratuje życie tak jak w tym przypadku. Sam miałem taką sytuację jadąc 140 wpadłem w tak dużą dziurę, że z pewnością gdybym jechał 40 skończyłoby się solidną glebą, a tak to tylko "przeleciałem" nad tą dziurą zamiast się w nią wje**ć.
OdpowiedzBo to nie prędkość zabija, tylko sposób jej wytracenia :P
OdpowiedzRsczej nagłe zatrzymanie ;)
Odpowiedz