Sezon dobiegł końca, a wraz z nim padok MXGP opuściło kilku wieloletnich uczestników. Na sportową emeryturę przeszli: Clement Desalle, Max Nagl oraz Gautier Paulin. Czy w świetle nadal startującego, starszego od nich, Antonio Cairoli'ego, był to już czas na powiedzenie adios zawodowemu ściganiu? Z fizycznego punktu widzenia jeszcze niekoniecznie, z finansowego raczej tak.

O tym, że finansowo nie jest kolorowo mogliśmy się przekonać, kiedy ze startów w MXGP musiał zrezygnować nasz reprezentant Tomasz Wysocki. Rzeczywistość jednak przerosła to, o czym wszyscy trochę wiedzieli lub się domyślali. Jako pierwszy oficjalnie w temacie wypowiedział się jeden z zawodników, który po wielu latach, w tym sezonie zdecydował się zrezygnować ze startów w Mistrzostwach Świata.

Gautier Paulin, bo to o nim mowa, wypowiedział się na temat zawężających się perspektyw nawet dla czołowych zawodników. Gautier przeszedł na sportową emeryturę kończąc trzynastoletnią karierę w Mistrzostwach Świata w Motocrossie. Francuz ma na swoim koncie 12 zwycięstw w Grand Prix, 22 zwycięstwa w wyścigach, 11 występów w Motocross of Nations, gdzie pięć razy stawał na szczycie podium.

Tuż przed odejściem jednak, 30-latek poruszył temat, który nadal odbija się echem w mediach branżowych. Wszystko za sprawą wywiadu dla RacerX, w którym poruszył kwestie finansowe startów w MXGP. Zawodnik, który w swojej karierze jeździł dla czterech producentów, był zaniepokojony warunkami sportowców w serii, których coraz większa liczba musi teraz znaleźć sobie własnych sponsorów, aby sfinansować swoje miejsce w drużynie lub podnieść wynagrodzenie do efektywnego poziomu.

- Motocross nie jest wielkim, popularnym sportem, ale ludzie o nim wiedzą, kiedy się o nim wspomina. Większość motocyklistów zaczyna jeździć w motocrossie jako dzieci. Widzimy kierowców F1 jeżdżących motocross, a ja sam mam przyjaciół downhillowców, którzy również jeżdżą MX. Sport potrzebuje zawodników, a ja widzę teraz niektórych, którzy płacą, aby móc jeździć i mieć fabryczny motocykl! Myślę, że to kpina. To zdecydowanie nie w porządku. Nie płacą dziesięciu tysięcy euro, wydają setki tysięcy. Nie wierzę, że to właściwa droga. Widzę, że niektórzy kierowcy MX2 zarabiają mniej niż mechanicy - powiedział Paulin.

Klasa MXGP obejmuje 25 oficjalnie zatwierdzonych zespołów z różnym stopniem wsparcia ze strony producentów i sześcioma konfiguracjami fabrycznymi. Ograniczone terytorialnie mistrzostwa w bieżącym roku uratowały budżety wyścigowe wielu osób, chociaż stan padoku na 2021 rok pozostaje niejasny.

- Jako sportowiec potrzebujesz pieniędzy, aby zadbać o siebie i przygotować się, czy to chodzi o jedzenie, podróże, czy treningi, które wpływają na jakość twojej pracy. Kiedy widzę, jak zmienia się motocross, myślę, że to bardzo trudne. OK, Covid-19 miał wpływ, ale nie chodzi tylko o wirusa. Wszystkie zespoły chcą występować i nie powinniśmy tracić tego priorytetu z naszej wizji. Trochę mi przykro z powodu ludzi, którzy płacą, aby jeździć - podsumował Gautier.

Po wypowiedzi francuskiego zawodnika, Niemiec, Max Nagl, został poproszony o odniesienie się do tej kwestii w wywiadzie dla Mxbars.net.

- Myślę, że obecna sytuacja w MXGP jest trudna, nie chcę mówić nic negatywnego, ponieważ są ludzie, którzy robią co w ich mocy i próbują ulepszyć padok MXGP, media i inne rzeczy, ale problem polega na tym, że motocross nie jest widoczny w telewizji, tylko w płatnej telewizji lub internecie… Dlatego trudno pozyskać nowych sponsorów. Tak, fakt, że wielu silnych zawodników, takich jak Paulin, Desalle (i ja też) odchodzi na emeryturę, ponieważ nie mogą znaleźć dobrego zespołu, pokazuje, jak dziwna jest obecna sytuacja w MXGP. Jeśli masz szczęście, masz swoich osobistych sponsorów, którzy mogą wnieść pieniądze do zespołu, wtedy możesz jeździć dla dowolnego oficjalnego teamu, w przeciwnym razie jest to bardzo trudne. Wielu zawodników decyduje się odejść, ponieważ nie mogą już dobrze zarabiać. To oczywiste, ponieważ nikt normalny nie poszedłby do pracy, żeby samemu za nią płacić! Mamy też czynnik ryzyka, ryzykujemy własnym ciałem. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości zmienią system, aby dać szansę nowym, młodym zawodnikom - powiedział Nagl.

Niemiec odniósł sie także do opłat startowych oraz braku nagród pieniężnych ze strony promotora formatu.

- Tak, opłaty startowe są dość wysokie, około 10 000 euro rocznie za każdego zawodnika. To naprawdę duży koszt. Z pewnością dla mniejszych drużyn jest to naprawdę trudne. Mówiąc o kalendarzu, myślę, że znowu będzie trzeba go zmieniać, ponieważ jest tak wiele wyścigów zamorskich (Rosję również można w to wliczyć). To w sumie osiem rund, w których wezmą udział tylko zespoły fabryczne. Prawdopodobnie nie będzie zbyt wielu zawodników na bramce, a wszyscy inni będą lokalnymi zawodnikami z dzikimi kartami. Cóż, myślę, że nie tak powinny wyglądać mistrzostwa świata, ponieważ dla mniejszych drużyn będzie to trudne. Większość zespołów oferuje swoim zawodnikom bonusy tylko wtedy, gdy zajmują miejsca w pierwszej trójce. Organizator nie zapewnia żadnych nagród pieniężnych, więc jeśli ukończysz na czwartym miejscu, co jest świetnym wynikiem w MXGP, wracasz do domu z niczym - dodał Nagl.

Jeśli chodzi o przyszłość, Nagl będzie kontynuował udział w wyścigach w 2021 roku, koncentrując się na ADAC MX Masters i Mistrzostwach Czech. Dodatkowo zajmie się trenowaniem młodych zawodników. Do MXGP, na ten moment, nie planuje wracać.

To tyle jeśli chodzi o wypowiedzi zawodników, którzy zakończyli swoje starty w Mistrzostwach Świata MXGP. Zawodnicy, którzy nadal startują, są dość oszczędni w słowach. I trudno im się dziwić, wielu z nich ma jeszcze sporo lat ścigania przed sobą. Portalowi Gatedrop udało się podczas wywiadu zapytać o to Stephena Rubini, zawodnika Hondy.

- Myślę, że Gautier powiedział to, ponieważ nie ma już nic do stracenia. Na pewno zawodnikom coraz trudniej jest zarobić. Zespołom coraz trudniej jest brać udział w pełni w mistrzostwach świata, gdy jest tak wiele zamorskich Grand Prix. Pod koniec roku robi się jeszcze trudniej dla zespołów. Nie wiem, co Infront Moto Racing może zrobić, ale na pewno powinien  bardziej pomagać zespołom, ponieważ widzimy, że niektóre zespoły się zamykają. Na pewno niektórzy z nich wrócą, ale jest ciężko. W tym roku team prawie nie mógł mnie zaangażować ze względu na budżet, więc jest naprawdę ciężko. Zwłaszcza w tym czasie z COVID-19.

Zapytany, Stephen odniósł się także do nagród pieniężnych.

- Gdyby porównać to do dawnych czasów, zawodnicy po zakwalifikowaniu się dostaliby premię za samo ściganie się. Po wyścigu, gdyby zrobili dobry wynik, dostaliby jakąś nagrodę pieniężną, więc porównując do dawnych czasów, aktualny stan rzeczy nas zabija. Teraz zespół musi zapłacić, aby startować, dodatkowo zespoły muszą dużo zapłacić, aby umieścić swojego zawodnika na torze. Na pewno, gdyby to się zmieniło, może pomogłoby to zespołom. Wiem, że jest to również trudne dla Infront i robią wszystko, co w ich mocy.

Na pewno teraz jest to trudne dla promotora serii, ale wypracowane lata temu mechanizmy, nie modyfikowane w stosunku do zmieniającej się rzeczywistości, sprawiają, że stał się on stroną, której działania wzbudzają kontrowersje. Można odnieść wrażenie, że wyłączny promotor MXGP narzucił system, który każe płacić każdej ze stron - zarówno organizatorom w poszczególnych krajach, jak i teamom za udział w MŚ i możliwość wystawiania zawodników. Pandemia i wprowadzone organiczenia tylko podkreśliły utopijność tej sytuacji, kiedy tylko jedna strona zarabia i zyskuje, a inne muszą dokładać do interesu lub pracować na krawędzi opłacalności. Obecna sytuacja pokazała, że w takiej formie to po prostu nie może przetrwać. Nie ma prawa. Właśnie o tym również mówili Alain i Bastien Blanchard, byli promotorzy EnduroGP w obszernym wywiadzie, który możecie przeczytać TUTAJ.