US GP - Amerykańska, gumowa loteria! - strona 8
Stoner wygrywa z klątwą! Nic nie robiąc sobie z zamieszania na drugim zakręcie, Casey Stoner wyprzedził prowadzącego, Daniela Pedrosę, na kolejnym łuku i systematycznie powiększając swoją przewagę, dotarł do mety liczącego trzydzieści dwa okrążenia wyścigu, z dziesięciosekundową przewagą nad drugim - Chrisem Vermeulenem. „To zdecydowanie najlepszy weekend wyścigowy w mojej karierze." - mówił na mecie Australijczyk. „Tydzień temu zaliczyłem także świetny weekend na Sachsenringu ale mieliśmy wówczas problemy z oponami i nie mogłem zakończyć go zwycięstwem. Dzisiaj było inaczej i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Dziś rano, podczas rozgrzewki, byłem w stanie kręcić niskie 1:22 a nawet wysokie 1:21 na oponach już dość mocno zużytych więc wiedziałem, że czeka mnie dobry wyścig. Chris w pewnym momencie zaczął mnie nieco naciskać, ale wtedy po prostu przyspieszyłem i byłem w stanie kontrolować sytuację. Dał z siebie wszystko ale miałem dzisiaj lepszą tylną oponę. Wybraliśmy najtwardszą mieszankę, która pokazała pazur dopiero w końcówce wyścigu." „Jestem w siódmym niebie." - powiedział drugi na mecie, Chris Vermeulen. „Rok temu także poszło nam tu świetnie ale w wyścigu mieliśmy pecha. Dzisiaj udało się nam zaliczyć bezproblemowy wyścigi od razu widać tego efekty. Ogumienie Bridgestone spisało się wyśmienicie i choć nie byłem w stanie dotrzymać kroku Casey'emu, to jestem bardzo zadowolony." Podium uzupełnił - wyjątkowo sensacyjnie - Marco Melandri, który w wyścigu wystartował ze złamaną dzień wcześniej kostką. Włoch dokładnie w połowie US GP wyprzedził jadącego na trzeciej pozycji Daniela Pedrosę i dowiózł do mety trzecią pozycję. Kilka okrążeń później Hiszpana wyprzedził także Valentino Rossi, który na moment zbliżył się nawet niebezpiecznie blisko do Melandriego. Niestety, tak jak Bridgestone w Niemczech, tym razem to Micheli miał ogromny problem ze swoimi oponami podczas wyścigu. Rossi i Pedrosa nie byli w końcówce Grand Prix w stanie dotrzymać kroku trójce zawodników Bridgestone i musieli pogodzić się z odpowiednio czwartą i piątą pozycją - 30 i 35 sekund za plecami Stonera. „To był dla mnie wspaniały wyścig." - komentował Melandri, który na podium musiał zostać wniesiony przez jednego z członków zespołu i zamiast świętować na stojąco, po prostu siedział na najniższym stopniu pudła, wykręcając twarz z powodu silnego bólu kostki. „Dziś rano nie wziąłem udziału w rozgrzewce, ponieważ nie byłem w stanie wytrzymać bólu, a środki przeciwbólowe postanowiłem wziąć dopiero przed wyścigiem. Po starcie starałem się utrzymać dobre tempo ale z okrążenia na okrążenie ból był co raz większy. Ostatnich pięć kółek było naprawdę ciężkich. Nie mogłem ruszać nogą w kostce i prawidłowo zmieniać biegów ale bardzo się cieszę, że dałem radę dojechać do mety na czwartej pozycji." „Jestem niesamowicie zawiedziony ponieważ z powodu różnicy w ogumieniu, czułem się jakby zawodnicy firmy Michelin brali udział w zupełnie innym wyścigu." - żalił się Rossi. „Cały nasz zespół pracował bardzo ciężko i zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy aby doprowadzić motocykl do możliwie jak najlepszych ustawień. Niestety brakowało nam przyczepności nie byłem w stanie walczyć z liderami. Cieszę się jednak, że wyprzedziłem Pedrosą ale i tak jestem zawiedziony. Dzisiejszy wyścig - podobnie jak Grand Prix Niemiec - pokazał że tegoroczny przepis ograniczający ilość opon używanych podczas weekendu, okrada fanów z ciekawego widowiska. Nie podajemy się jeszcze jednak. Przed nami siedem wyścigów i choć wiem, że Stoner będzie bardzo szybki, dam z siebie wszystko i będę walczył do samego końca." - powiedział Włoch, który traci teraz do Australijczyka aż czterdzieści jeden punktów w klasyfikacji generalnej. Na ostatnich okrążeniach wyjątkowo zaciętą walkę o szóstą pozycję stoczył duet zawodników Kawasaki - Randy de Puniet i Anthony West oraz zawodnik ekipy Yamaha Tech 3 - Japończyk Makoto Tamada. Ostatecznie z pojedynku górą wyszedł Francuz, który na mecie zdradził mały sekret: „Jestem bardzo zadowolony." - powiedział de Puniet. „Dziś rano przetestowaliśmy zupełnie inne ustawienia zawieszenia i nagle byłem znacznie szybszy. Świetnie spisały się one podczas wyścigu mogłem stoczyć zacięty pojedynek. Jestem bardzo zadowolony i z ulgą udaję się na wakacyjny odpoczynek." „Z wyścigu na wyścig jest co raz łatwiej chociaż wciąż nie mogę powiedzieć, że jest łatwo." - żartował West. „Było całkiem gorąco i strasznie się zmęczyłem, ale podobał mi się ten wyścig. Walka była tak zacięta, że kompletnie pogubiłem się i nie wiedziałem ile okrążeń zostało nam do mety. Po wyścigu musiałem zapytać się szefa moich mechaników które zająłem miejsce, bo nie miałem zielonego pojęcia kto jechał za mną a kto przed." „W końcu udało mi się zaliczyć udany wyścig." - cieszył się Tamada, korzystający z ogumienia Dunlop. Co ciekawe firma ta jako jedyna dysponowała przed wyścigiem mnóstwem danych dotyczących toru Laguna Seca, gdyż to właśnie Dunlop dominuje w amerykańskiej serii AMA. „Już podczas treningów zdaliśmy sobie sprawę, że możemy tu zaliczyć najlepszy wyścig w tym sezonie i tak też się stało. Walka była zacięta, a rywali sporo. Tasowałem się z Edwardsem, Westem, Barrosem i de Puniet, ale udało mi się pokonać większość z nich. Jestem teraz o wiele bardziej pewny siebie i zadowolony udaję się na wakacyjną przerwę." Za plecami tej trójki o dziewiątą pozycję walczyli Alex Barros i Roger Lee Hayden. Ostatecznie zaprocentowało doświadczenie Brazylijczyka, który swojego amerykańskiego rywala wyprzedził na ostatnim okrążeniu. „To był ciężki wyścig ale jestem usatysfakcjonowany swoim wynikiem." - wyjaśniał Barros. „Niestety daleka pozycja startowa od razu skazywała mnie na walkę o dalsze miejsca na mecie. Wygrałem walkę z Rogerem ale chciałbym mu mocno pogratulować ponieważ pojechał bardzo dobrze i był wyjątkowo trudnym rywalem." „Ja również jestem zadowolony." - wtórował Hayden, który dzień wcześniej wygrał wyścig AMA Supersport, wyprzedzając swojego rywala na ostatnim zakręcie! „Kompletnie zawaliłem start ponieważ minęło kilka sekund zanim dotarło do mnie co się dzieje gdy zgasły czerwone światła. Żałuje, że Barros wyprzedził mnie na ostatnim łuku wyścigu, ale ja zrobiłem wczoraj to samo w wyścigu AMA Supersport więc nie mam powodów do narzekań. Cieszy mnie to, że zakończyłem wyścig w pierwszej dziesiątce i bardzo dziękuję Kawasaki, za szansę, którą otrzymałem w ten weekend." O ogromnym pechu może mówić inny Amerykanin, Colin Edwards. Teksańczyk walczył na początku wyścigu na czele stawki jednak z powodu problemów z oponami w samej końcówce spadł z szóstej na jedenastą pozycję. „Myślę, że to oczywiste - mieliśmy dzisiaj ogromny problem z oponami." - wyjaśniał Colin. „Przez cały weekend robiliśmy z motocyklem co się da, ale to i tak nie miało sensu, ponieważ po prostu nie mieliśmy przyczepności. Jestem bardzo zawiedziony, że stało się to podczas mojego domowego wyścigu ale nic nie mogę na to poradzić. Mój zespół spisał się świetnie i zasłużył na lepszy wynik ale w ten weekend problem był niezależny od nas." | |
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze