Trasa motocyklowa Mazowsze - Lubelszczyzna: Ostrówek, Stoczek Łukowski, Żelechów, Okrzeja, Dęblin (TPM #2)
Korzystając z "okna pogodowego" (ach, ta tegoroczna wiosna!), które zrobiło się w ostatni weekend, udało mi się w niedzielę skrzyknąć 4 kumpli i pojechaliśmy na wschód i południe od Warszawy. Spotkaliśmy się na stacji benzynowej za "Górą Kawalerią" i zatankowawszy do pełna przecięliśmy most na Wiśle, aby po chwili zatrzymać się w Ostrówku. Tutaj między dwoma stareńkimi topolami, stojącymi obok bramy z dzwonami, wiodącej do kościoła, leży potężny granitowy głaz ozdobiony czakiem 6 pułku fizylierów (doborowych strzelców pieszych) Księstwa Warszawskiego. W 1809 roku armia austriacka zaatakowała Księstwo i po bitwie pod Raszynem weszła do Warszawy. Na prawym brzegu, na wysokości Góry Kalwarii zaczęli Austriacy budować przedmoście, z którego zamierzali do reszty rozbić siły polskie. Dowodzący polskimi siłami w tym rejonie gen. Michał Sokolnicki zaatakował Austriaków i w nocnej bitwie rozbił do szczętu ich zamiary zbudowania przedmościa a tym samym dalszej ofensywy. Potem Polacy powędrowali na południe, w stronę Sandomierza, aby odciąć siły austriackie od swoich baz i wojna skończyła się naszą wiktorią. Było to nasze ostatnie, samodzielne zwycięstwo (w wojnie), przed "cudem nad Wisłą" w 1920 r.
"PanMarek" Pasjonat opery, gór i motocykli + dobra czysta wódeczka (na zgłuszenie). |
Z Ostrówka jadąc wśród spokojnych, pomału zieleniejących, pól i łąk poprzecinanych strumykami docieramy do Osiecka. Znajduje się tu neogotycki kościół zaprojektowany przez wybitnego architekta czyli Stefana Szyllera, twórcy m.in. gmachów Politechniki W-wskiej i Zachęty. Był to bardzo płodny i pracowity architekt, wyznawca tzw. historycyzmu w architekturze. Czyli mówiąc po ludzku czerpał pełnymi garściami z tradycji architektonicznej naszego europejskiego budownictwa i nie udziwniając bezpotrzebnie projektował budynki do dziś zachwycające swoim kształtem i formą. W kościele znajduje się również neogotycki ołtarz i przy wejściu, w kruchcie, dwie wspaniałe w swej formie chrzcielnice. Po zwiedzeniu tego zabytku czeka nas znowu spory kawałek jazdy wśród pól, łąk, lasków czy to jeszcze Mazowsza czy już Podlasia.
Tak dojeżdżamy do Stoczka Łukowskiego. Tutaj na naszą piątkę oczekuje już inna czwórka motocyklistów. Spotykamy się na rynku ozdobionym popiersiem gen. Józefa Dwernickiego zwycięzcy w bitwie z Moskalami w lutym 1831 r. Obok popiersia stoi (chyba) replika ówczesnego działa polowego. To takie "armaty pod Stoczkiem, zdobywała wiara, rękami czarnymi od pługa". Jak głoszą słowa stosownej piosenki. Obok Stoczka, jadąc w kierunku na Siedlce i przecinając malowniczy Świder, na wzgórzu (stąd okolice zwane są Szwajcarią Podlaską) znajduje się pomnik tej bitwy. Ufundowany został w setną jej rocznicę. W Stoczku jest również neogotycki kościół i cmentarz z mogiłami powstańców styczniowych z 1863r. My jednak mając przed sobą jeszcze wiele ciekawych rzeczy do obejrzenia wyruszamy w stronę Żelechowa.
Po dotarciu do niego na próżno usiłujemy z bliska zobaczyć pałac i ogród, które są zamknięte na "cztery spusty". Ponieważ jest niedziela i właśnie odbywa się nabożeństwo, więc nie możemy zajrzeć również do pięknego kościoła z końca XVII w. Kościół potem ulegał dodatkowym przebudowom i właściwie można go teraz określić jako neobarokowy. Natomiast chwilkę zatrzymujemy się na przestrzennym rynku mającym ponad 100 metrowe boki (jeden z największych rynków w Europie) i ciekawy ratusz pośrodku. Teraz kierujemy się do miejsc związanych z laureatem nagrody Nobla w dziedzinie literatury. Chodzi o Wolę Okrzejską (muzeum w miejscu urodzenia) i Okrzeję (tu był ochrzczony i gdzie jest poświęcony mu kopiec). Oczywiście mowa o Henryku Sienkiewiczu. Do muzeum, w którym byłem już co najmniej trzy razy tym razem nie pojechaliśmy. Natomiast obejrzałem cmentarz z grobami matki i wuja pisarza, położony w pobliżu kopca,zwieńczonego kamiennym popiersiem twórcy "Quo vadis" i "Trylogii". Muszę przyznać (mea culpa), że w drodze z Żelechowa do Okrzei tęgo pobłądziłem i wpędziłem siebie i kolegów w jakieś piaszczyste drożyny podlaskie. Jakoś z tego się wykaraskaliśmy, ale co się umęczyłem na swojej Ognistej Kobyle. Koledzy też jakoś mnie nie przeklęli.
Z Okrzei pojechaliśmy na Wolę Gułowską, w której jest muzeum bitwy pod Kockiem. Po drodze minęliśmy pomniczek, który wspomina jak to w pobliskim dworku gen. Kleeberg i jego podkomendni musieli w dniu 5.10. 1939 r podjąć tragiczną decyzję o kapitulacji, gdyż skończyła się już oddziałom SGO (Samodzielnej Grupy Operacyjnej) przede wszystkim amunicja, choć wojsko mogło jeszcze walczyć i było niepokonane. Z Woli Gułowskiej dotarliśmy do leżącego nad Wieprzem mostu w Jeziorzanach. Roztoczyły się przed nami sielskie widoki na stawy i rozlewiska tej wijącej się jak zaskroniec rzeki. A na tych rozlewiskach bieliły się stada łabędzi. Tutaj pożegnała nas grupa, która dołączyła do nas w Stoczku (wrócili do domów, w okolice Międzyrzeca Podlaskiego) a nasza piątka wzdłuż Wieprza, poprzez Sobieszyn, Ułęż dotarła do Dęblin, aby zajrzeć do Muzeum Sił Powietrznych czyli "Szkoły Orląt". Jak i w uprzednich miejscach "pocałowaliśmy klamkę". "Orły", poprzez zabarykadowane wrota, broniły się przed "Covidem" (to chyba jakaś tajemna powietrzna broń). Całe szczęście że siatka okalająca teren muzeum pozwalała obejrzeć zgromadzone tam eksponaty.
Zrobiło się już na tyle późno, że postanowiliśmy darować sobie inne przewidziane atrakcje (prom na Wiśle koło Maciejowic, Studzianki Pancerne, Magnuszew, Mniszew) i poprzez Maciejowice, Skurcze (jest tu pomnik saperów budujących przeprawę na Wiśle w lipcu 1944 r) dotarliśmy znowu do "Góry Kawalerii" i tutaj każdy pojechał w swoją stronę czyli w domowe pielesze.
Pogoda znakomicie dopisała. Po drodze widzieliśmy stada kolorowego ptactwa (motocyklowego) szukającego, tak jak i my, świeżego powietrza na drogach naszego "zawirusowanego" kraju. Ponieważ w okolicach wszystkich naszych, dużych, miejskich skupisk, można znaleźć takie urokliwe tereny, więc może nie musimy aż tak bardzo żałować że de facto nigdzie poza granice, na razie nie możemy się wybrać. A zatem do zobaczenia na naszych "Polskich Drogach".
Apel do Czytelników"Każda sroczka swój ogonek chwali" mówi przysłowie. Ale co to ma wspólnego z nami, motocyklistami? Zaraz wytłumaczę! Otóż czytelnicy tego forum, czyli scigacza.pl, mieszkają w najrozmaitszych miejscach w Polsce. Ba, są oni również poza granicami naszego kraju. Ale skupmy się tylko na naszych polskich krajanach. Jeśli przede wszystkim używają swoich motocykli jako pojazdów turystycznych, to do nich skierowany jest mój apel. Reaktywacja Tras Pana Marka (tras zachwalających rozmaite piękności naszego kraju) na tym forum wynikła m.in. z tego powodu, że niektórzy czytelnicy pamiętają te jeszcze gazetowe podróże po ciekawych rejonach Polski. Ale przez te lata przybyło mnóstwo nowych miłośników zwiedzania bliższych i dalszych okolic swego zamieszkania. I do tych lokalnych patriotów zamieszczam moją prośbę o pomoc w redagowaniu tych wznowionych TPM. Jak to sobie wyobrażam? Oczywiście mam zjeżdżoną całą Polskę. Zrobiłem tysiące zdjęć. Mógłbym sam jakoś te trasy projektować, ilustrować i opisywać. Ale wiem znakomicie, również dzięki temu, że tacy właśnie "lokalesi" w swoim czasie pokazywali mi cymelia w swoich pieleszach, ile jest ciekawostek nie znanych szerszemu ogółowi społeczeństwa, a doprawdy wartych pokazania, jak ta "sroczka swój ogonek". Dzięki m.in. TPM dochrapałem się wielu kolegów w rozmaitych rejonach Polski i to oni jako pierwsi (w liczbie ok. 25) zobowiązali się pomagać mi w redagowaniu tych tras. A zatem na czym polega ta pomoc i czego oczekuję od nowych "pomagierów"? Wymyśliłem to w sposób następujący. Ktoś mieszkający w jakimś ciekawym rejonie (a nie ma nieciekawych rejonów) przysyła mi na mojego maila - panmarek44@o2.pl - (uprzednio skontaktowawszy się ze mną telefonicznie 507 089 434) szkic, projekt trasy, mającej długość ok. 200 km (jeden dzień jeżdżenia). Trasa zaczyna i kończy się w tym samym punkcie. Do tych punktów dorzuca rozmaite ciekawostki, które mieszczą się tuż przy tej trasie. Jakieś zabytkowe głazy, skałki, drzewa, groty, dobrą knajpę itp. itd. Oczywiście również jakieś obiekty architektoniczne. Do tego zamieszcza zrobione przez siebie zdjęcia (najchętniej z motocyklowym motywem). Przesyła mi też swoje namiary oraz zdjęcie (najlepiej) na motocyklu. Te namiary (imię, nazwisko, nick, ksywa - co kto chce) oraz zdjęcie na motocyklu są po to, aby je przy autorze tego szkicu i na łamach forum umieścić. Zamierzam bowiem za każdym razem poinformować że dana trasa jest przeze mnie firmowana, ale oczywiście projektu... i tutaj te wspomniane dane. Na czym zatem będzie polegało moje działanie? Otóż ja "posklejam" w stosowny tekst te ciekawostki i nadam im finalny kształt przed umiejscowieniem na forum. Natomiast redakcja ułoży już z tego (dołączywszy fotki z podpisami gdzie to jest i co) stosowną trasę na forum scigacza.pl tak, aby inni motocykliści-podróżnicy mogli ją też wykorzystać, niekoniecznie mieszkając w rejonie w którym była opisywana.A zatem "nie stiesniajtieś" czyli nie krępujcie się. Niektórzy będą potem mogli pochwalić się przed znajomymi: "popatrz w scigaczu.pl jest moja trasa i na dodatek moja fotka na motocyklu. A co myślałeś, że ja tylko udaję, że jeżdżę motocyklem?" Mój mail to: panmarek44(at)tlen.pl, a telelefon 507 089 434 Pozdrawiam zatem przyszłych "kolaborantów"Marek Harasimiuk "PanMarek" (pisane razem) |
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzeMój szkolny kolega (kiedy to było!?) który był mistrzem Polski w pływaniu mawiał: "to nie sztuka wygrać z rekordowym wynikiem"! Aleś kol. Wozaku pohańbił innych ludzi piszących o turystyce!
OdpowiedzJak zawsze : lichutki tekst, Panie Marku. Masz Pan szczęście, że konkurencja do pięt Ci nie dorasta bo inaczej batogami by Cię wygnano!
Odpowiedz