Suzuki GSX-S1000A - spóźnialski
Europejscy i amerykańscy dealerzy motocykli z Hamamatsu wyczekują nowych modeli Suzuki niczym kania dżdżu. Ten charyzmatyczny producent kojarzony był jeszcze nie tak dawno z tym co najlepsze w świecie motocykli, mając w swojej ofercie długą listę bestsellerów. Najszybszym motocyklem na świecie była Hayabusa, na torach wyścigowych Gixxery zawsze były w czubie, miasta zapełniały Bandity, przez centra przeciskały się Burgmany, a gdy przychodził czas na wakacyjny wyjazd – Vstrom okazywał się jednym z najlepszych wyborów. Dziś Suzuki wypchnięte zostało z każdego pola, na którym kiedyś dominowało. Dlaczego? To zupełnie oczywiste. Światowy kryzys, załamanie koniunktury na motocykle sportowe oraz marginalizacja europejskiego i amerykańskiego rynku sprawiły, że Suzuki skupiło się na produkcji samochodów i małych motocykli na potrzeby Azji.
O ile taka polityka sprawia, że wszystko zgadza się w tabelkach panów z zarządu korporacji, o tyle całe grono miłośników marki, a także firm i ludzi związanych z nią biznesowo nie może być w pełni zadowolone. Jako swego czasu właściciel czterech GSX-Rów (!) i jednego Bandita wiem o czym mówię. Fani Suzuki czekają na nowe modele, podążające za duchem czasu, a dealerzy marki potrzebują kompletnej oferty, aby mieć czym handlować. To naprawdę proste.
I tutaj pojawia się GSX-S1000A. Z jednej strony jest to absolutnie współczesna maszyna, napakowana mocą, nowoczesnymi rozwiązaniami i elektroniką. Z drugiej strony tylko częściowo rozwiązuje ona problemy dealerów i spełnia oczekiwania klientów. O co chodzi? Już wyjaśniamy.
Oto nowe Suzuki GSX-S1000A. Motocykl ten jest blisko spokrewniony z linią GSX-R1000, ale stwierdzenie, że to motocykl torowy bez owiewek byłoby rażącym błędem. Jednostka napędowa zastosowana w GSX-S pochodzi z poprzedniego modelu GSX-R1000 z lat 2005-2008. Poznacie to chociażby po sposobie przeniesienia napędu z rozrusznika. Nie jest to jednak problem, bo wcześniejszy model ceniony był za jakość, trwałość i osiągi. Tym co rzuca się w oczy to stylizacja. We mnie osobiście budzi ona ambiwalentne uczucia. Z jednej strony motocykl na żywo wygląda dynamicznie i zgrabnie, z drugiej nie ma w jego linii i detalach czegoś specjalnego. Brakuje mi tutaj trochę zamysłu, takiego jak np. w serii Z od Kawasaki, czy w ostatniej linii MT Yamahy, gdzie maszyny mają swoje wyraźnie określone tożsamości. Nie ma się jednak czego przyczepić. Jakość wykonania stoi na najwyższym poziomie.
Po zajęciu miejsca za sterami kierowcy mojego wzrostu (185-190cm) jest wygodnie, dokładnie tak jak oczekiwalibyście od maszyny typu naked, chociaż kierowcy niższego wzrostu mogą poczuć się nieco za mocno wyciągnięci do przodu. Kierownica Renthala dobrze leży w dłoniach, w lusterkach jest dobra widoczność, wszystkie przełączniki są tam gdzie się ich spodziewamy. Bogaty zestaw wskaźników przekazuje wszystkie potrzebne informacje, w tym załączone przełożenie i wybrany tryb pracy kontroli trakcji. Sposób selekcji ustawień jest również logiczny i funkcjonalny.
Z chwilą odpalenia silnika do uszu zaczyna dobiegać charakterystyczne dla Gixxerów twarde, ale przyjemne warczenie. Na potrzeby jazdy poza torem czterocylindrowiec został rzecz jasna istotnie przestrojony. Poprawiono i wygładzono przebieg momentu obrotowego. 106 Nm przy 9500 obr/min robi wrażenie, ale co bardziej ciekawe już przy 3500 obr/min silnik generuje blisko 90% tej wartości. Chyba nie trzeba wyjaśniać co to oznacza. Przyrost pełnej mocy 145 KM przy 10 000 obr/min jest liniowy i przewidywalny. Praca skrzyni biegów jest typowa dla dużych GSX-Rów. Trochę twarda, ale precyzyjna, sprzęgło sterowane linką wymaga męskiej dłoni.
W praktyce silnik bardzo kusi i zachęca do szybszej jazdy. GSX wyskakuje spod świateł niczym wystrzelony z katapulty. Przyspieszanie na pierwszych trzech biegach wywiera piorunujące wrażenie. Przy wyłączonej kontroli trakcji motocykl cały czas próbuje wstać na koło, na pośrednim poziomie ustawień przednie koło co chwilą odrywa się na chwilę od asfaltu, dopiero przy najbardziej opresyjnie ustawionej elektronice maszyna w miarę spokojnie idzie do przodu. Dolny i średni zakres tej czterocylindrowej siłowni po prostu miażdży. I doprowadza do rozpaczy tylną oponę. Taka charakterystyka fajnie sprawdza się w mieście, co jednak oznaczać może bardzo szybkie rozstanie się z prawem jazdy. Suzuki kusi do ciśnięcia i czuć wyraźnie, że motocykl ten nie ma żadnego problemu z szybszą jazdą.
Poza miastem prędkości większe niż 140 km/h zaczynają być mało komfortowe. Co prawda maszyna mogłaby się dalej z radością rozpędzać, ale pęd powietrza studzi zapał kierowcy. To fajny motocykl na kręte górskie drogi, przy założeniu, że będą to drogi dobrej jakości. Idealne okoliczności przyrody, aby zrobić użytek z dużej mocy, dobrej zwrotności i mocnych hebli.
Solidnym punktem maszyny jest także podwozie. Aluminiowa rama (inna niż w Gixxerach) spina wahacz (zapożyczony z litrowego GSX-Ra) oraz widelec USD z przodu. Użytkownik ma możliwość pełnej regulacji zawieszeń (napięcie wstępny sprężyn raz tłumienia), przy czym fabryczne nastawy dla mnie osobiście były zbyt twarde. Możliwe, że sprawdzają się one na równych jak stół drogach zachodniej Europy, ale w naszych realiach prowadzą do wytrząsania kierowcy. Motocykl jest przy tym bardzo „sztywny”, co na podłużnych nierównościach prowadzi do nerwowego zachowania. Precyzja sterowania? Dobra, ale nie idealna. Motocykl wcale nie jest taki lekki (209 kg masy własnej), co wymaga dosyć zdecydowanego sterowania, aby zmienić kierunek jazdy. Czuć, że to nie jest zwinna 600-tka. Lekka podsterowność co prawda nie utrudnia specjalnie życia kierowcy, ale jednocześnie należy odnotować, że duże i mocne maszyny konkurencji potrafią prowadzić się lżej.
Zero zastrzeżeń do hamulców. Zaciski Brembo, choć nie są topowym modelem z włoskiej kuźni, razem z 310 milimetrowymi tarczami robią świetną robotę. Bardzo dobrze działa również ABS. Radę dają również fabrycznie montowane Dunlopy D214, choć aby wykazać się swoim potencjałem wymagają porządnego rozgrzania.
Jak ocenić GSXa? Cóż, to absolutnie współczesny, nowoczesny i fajny w obejściu motocykl. Jednocześnie jest trochę spóźniony jeśli chodzi o pojawienie się na rynku. Jeszcze nie tak dawno to właśnie Suzuki dominowało w temacie motocykli sportowych. To GSX-Ry jako pierwsze albo jako jedne z pierwszych miały aluminiowe ramy, układy wtryskowe, sprzęgła antyhoppingowe, radialnie mocowane zaciski hamulcowe i temu podobne rozwiązania. To Suzuki narzucało kierunki rozwoju i mówiło co będzie modne, a co nie. GSX-S1000A tymczasem jedynie wyrównuje do poziomu narzuconego przez konkurencję… Poza tym pozostaje kwestia subiektywnych odczuć. Gdy przekręcam kluczyk w moim torowym GSX-R1000 z roku 2003, mam wrażenie ze snu budzi się żywa istota. Ja z tym motocyklem rozmawiam, za każdym razem uśmiecham się, gdy go widzę po otwarciu drzwi garażu. Tak samo miałem z 600-tką i 750-tką. Tymczasem GSX-S jest jakby… nijaki i niczym specjalnym mnie do siebie nie przekonał.
W Polsce GSX1000S nie będzie miał lekko. Głównie dlatego, że konkurenci od dłuższego czasu mają już w swojej ofercie tego typu wozy i kto chciał mocarnego golasa, to zapewne już takowego posiada. Tym co jednak przemawia na korzyść Suzuki jest cena. 45500 zł to w zostawaniu z europejską konkurencją prawdziwa taniocha. Kawasaki Z1000 jest droższe, a w wersji z ABS jest sporo droższe. Podobne pieniądze kosztuje Honda CB1000R, która jednak jest o wiele starsza i nie dysponuje kontrolą trakcji. Czy pakiet zaawansowanego motocykla i rozbudowanej elektroniki okaże się wystarczający? Przekonamy się o tym już wkrótce.
Dane techniczne
Długość całkowita | 2115 mm |
Szerokość całkowita | 795 mm |
Wysokość całkowita | 1180 mm |
Rozstaw osi | 1460 mm |
Prześwit | 140 mm |
Wysokość siedzenia | 810 mm |
Masa własna | 209kg |
Typ silnika | Czterosuwowy, czterocylindrowy, rzędowy, chłodzony cieczą, rozrząd DOHC |
Średnica cylindra x skok tłoka | 73,4 mm x 59,0 mm |
Pojemność skokowa | 999 cm3 |
Moc maksymalna | 107kW (145 KM) / 10,000 obr./ min |
Maksymalny moment obrotowy | 106Nm / 9,500 obr./min |
Stopień sprężania | 12,2 : 1 |
Zasilanie w paliwo | Wtrysk paliwa |
Rozrusznik | Elektryczny |
System smarowania | Z mokrą miską |
Przekładnia | 6-biegowa z zazębieniem stałym |
Zawieszenie | |
Przód | Odwrócony widelec, sprężyny walcowe, tłumienie olejowe |
Tył | Dźwigniowe, sprężyny walcowe, tłumienie olejowe |
Kąt pochylenia główki ramy / wyprzedzenie | 25° / 100mm |
Hamulce | |
Przód | Tarczowe, podwójne |
Tył | Tarczowe |
Opony | |
Przód | 120/70ZR17M/C (58W) bezdętkowa |
Tył | 190/50ZR17M/C (73W) bezdętkowa |
System zapłonu | Elektroniczny |
Pojemność zbiornika paliwa | 17 l |
Cena | 45 500 zł |
|
Komentarze 8
Pokaż wszystkie komentarzeFakt, cena dobra. Ale za to można dostać jeszcze mocniejszą FZ1. Z drugiej strony litrowy golas bez sensu. W trasę się to nie nadaje, a po mieście taka moc to do czego?? Ale lans to lans. Później ...
OdpowiedzPo mega udanym golasie GSR 600, potem 750, nadszedł czas na litra i to jest najważniejsze !
OdpowiedzJezdze SV1000. 120KM, 189kg suche, 180 tylny kapec i tez 17l zbiornik, ktory styka na 150-250km w zaleznosci od klimatu jazdy. Znow wsadzili 17l, ale do 150-konnego sprzetu, ktory wazy wiecej o ...
OdpowiedzW ostatnim motocyklu jest porównanie nakedów, i wyszlo ze moto nie ma 145KM ale prawie 160 i jest szybsze nawet od KTM 1290 (0-200km/h). Przy tym ma najniższe spalanie z całej stawki. Jeśli to ...
Odpowiedzto przejedz się cały dzień KTM 1290 a następnie Suzuki i powiedz czy potwierdzisz swoje słowa. KTM to dynamik o dużo większej poręczności od Suzuki. Trudno nawet porównywać oba motocykle to inna liga.
OdpowiedzPo całym dniu - rehabilitacja. Suzi ma lepsze przyspieszenie i elastyczność.
OdpowiedzNie jeździłem ani jednym ani drugim. Ale jeśli chodzi o moc/przyspieszenie to wygląda na to że Suzuki jest dorównuje KTMowi. A KTM jest o 50% droższy. Oczywiście gdyby ktoś oferował mi w prezencie wybrałbym KTMa ale jeśli miałbym wyłożyć własną kasę to wybór jest dość oczywisty.
Odpowiedzto może warto przejść się na testy do delera marki i wypróbować -- bo dyskusja jest na poziomie folderów reklamowych. Bo chyba mówimy o innych moto. Porównywanie KTM SD 1290 z suzuki GSX S1000A to tak jak byś porównywał blender elektryczny z siekaczem ręcznym. Co do budżetu dla mnie królem w pojemności 1000 cm3 i mocy do 130-140 KM jest Triumph Speed. W takich motocyklach moc to nie wszystko jest jeszcze ważny sposób oddawanie tej mocy i prowadzenie. Gdzie w przypadku Suzuki powtórzę jeszcze raz to co powiedziałem nuda jest od początku do końca.
OdpowiedzGSX-S1000A czy nawet opisywana w komentarzach Y Fz1 są nudne. Po godzinie czy dwóch godzinach jazdy chcemy jak najszybciej skończyć przygodę z tym moto. Ani zawieszenia nie zachwyca, ani silnik ...
OdpowiedzFz1 jest nudne? Te moto do 200 zapierdala lepiej jak R1, przy czym nie problem jest zrobić moc na kole, jak w rn12, przy znacznie silniejszych obrotach niskich i średnich. Te włoskie słabizny co tam wypisałeś to po prostu włoskie motocykle i nic więcej. Średnio o 30-50 koni słabsze od fz1, przy okazji brzydsze i o niebo bardziej awaryjne. :D
OdpowiedzYamaha oddbiła się od dna bankructwa?! Nie chcę cię obrażać ale nie pisz takich bzdur o największym producencie japońskich motocykli bo naprawdę nie wiesz o czym piszesz!!! Japońskie motocykle kupje się nie tylko ze względu na osiągi ale również ze względu na ich solidność i niezawodność, w szczególności Yamahę. Żaden KTM, BMW czy Triumph nie ma tu nic do gadania. Japońca kupujesz i jeździsz i niczym się nie martwisz
OdpowiedzKtóre z dużych golców prowadzą się lżej?
Odpowiedz