Dla Sądu życie motocyklisty warte jest tylko tyle

Pisaliśmy kiedyś o sprawie Maćka Zawiszy, motocyklisty, który zginął przez ludzką głupotę. W drodze do pracy, jadąc swoim motocyklem ulicą Gen. Maczka w Warszawie, Maciek został „pouczony" przez kierowcę samochodu. Chciał on tylko nastraszyć motocyklistę zjeżdżając w jego stronę. Manewr wykonał na tyle ostro, że dwukrotnie uderzył go lusterkiem. Maciek stracił panowanie nad maszyną. Uderzył w krawężnik, a następnie w latarnię. Zginął na miejscu. Zdarzenie miało miejsce 22. maja 2007 roku.

Kilka dni temu, 20. listopada odbyła się rozprawa, w której zapadł wyrok w sprawie oskarżonego. Obrońca kierowcy wnosił o uniewinnienie, a rodzina Maćka o 8 lat pozbawienia wolności, odebranie prawa jazdy na 10 lat oraz proponowała zmianę kwalifikacji czynu na zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Sąd wyznaczył... 180 złotych grzywny oraz rok więzienia, w zawieszeniu na 3 lata! Czy dla polskiego wymiaru sprawiedliwości życie motocyklisty jest warte tak mało?

Rodzina Maćka żądała dużo surowszej kary, aby wyrok był sprawiedliwy, a inni kierowcy wiedzieli, że motocykl to nie samochód i obowiązują go surowsze zasady bezpieczeństwa. Oczywiście to nie koniec sprawy, rodzina motocyklisty złoży apelację.