Łukasz Kurowski - śnieg zamiast błota?
Gdy w Hiszpanii czy we Włoszech motocrossowcy wciąż ścigają się na piachu czy po błocie, w zasypanej śniegiem Polsce nasi zawodnicy starają się radzić sobie na swój sposób. W minioną niedzielę swoją YZtę odkurzył po raz drugi tej zimy Łukasz Kurowski i po założeniu 320 kolców na przód i 280 na tył, wyruszył potarzać się… w śniegu.
Zapytany o to, czy zima nie przysparza mu żadnych problemów i jak w zasadzie jeździć po śniegu, Kurak odpowiedział:
„Przy dużym mrozie najlepiej jest dojechać na miejsce treningu samochodem. Wtedy zazwyczaj zostawiam ogrzewanie na chodzie i pomiędzy poszczególnymi treningami wskakuję, żeby się ogrzać. Jeżeli chodzi o samą jazdę, to bez zbędnych przystanków, czy bardzo długich prostych, jest w zasadzie tak samo ciepło jak na każdym innym treningu. Spokojnie można latać bez kurtki. Jedynym miejscem, które dostaje w kość od zimna, są palce u rąk. W przypadku jazdy w terenie, w zwykłych motocrossowych rękawicach ma się o wiele lepsze wyczucie bryki aniżeli w tych zimowych. Oczywiście jeśli temperatura spadnie poniżej -15 st. Celsjusza, to bez rękawiczek zimowych ciężko by było mówić o jeździe.
Wiadomo, że najlepszy trening jest w cywilizowanych warunkach. Jak to jednak mądre przysłowie mówi „jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma”. Na razie nie mogę sobie pozwolić na dwumiesięczne treningi w Hiszpanii, więc staram się trenować w takich warunkach, w jakich mogę. Wbrew pozorom jazdę po śniegu można porównać do jazdy po błocie. Może nie ma dużo wody, ale pod względem układania się motocykla i rzucania się nim na boki, wszystko dzieje się podobnie. Trzeba z pewnością pilnować się, żeby jeździć w śladzie. Każda wycieczka poza ślad w połowie zakrętu, czy na prostej, może zakończyć się niezłą aferą. Jazda po śniegu wymusza dużo precyzji i obieranie jak najbardziej optymalnego toru jazdy. Gdy na torze jeździ kilka osób, to trzeba także bardzo się pilnować, żeby po upadku jadącego przed nami kierowcy nie ściągnąć z niego przy okazji skóry. Nie należy również naciskać sprzęgła i strzelać z gazu, bo wtedy może nas konkretnie zebrać. Kolce, jak to kolce. Są hartowane więc nieźle się wgryzają w ziemię. Z pewnością z jazdy po śniegu mam nie mniejszą radochę aniżeli z jazdy po błocie.”
Tych, którzy nie mają co ze sobą zrobić zimą, a na ich oponach już znajdują się kolce, Łukasz Kurowski zaprasza na wspólny trening w śniegu. Więcej informacji dotyczących zimowych szkoleń można znaleźć na stronie Łukasza.
|
Komentarze 5
Pokaż wszystkie komentarzeCudo!!!! Talent jak MŚ!
OdpowiedzTrochę ci brakuje do Tadka zmień numer
OdpowiedzKuraK lata z tym numerem w MX1 od 2005 roku... Jeszcze jak miał SXFa i leciał w Strykowie.
OdpowiedzJaką fantazję? po prostu normalna ,ciężka solidna praca na nasze warunki. I niepotrzebnie się bajeruje z tą Hiszpanią,Włochami i innym kiczem.To tylko pompowanie portfela organizatorom baranich ...
OdpowiedzFajne fotki , a Łukasz to zawsze miał fantazję , gratuluję :-)
OdpowiedzGrubo!
Odpowiedz