Śmierć idei transportu zbiorowego. Polacy chcą jeździć własnymi pojazdami!
Lansowane przez miejskich aktywistów idee redukcji prywatnego transportu na rzecz tego publicznego wydają się umierać na naszych oczach. Powód? Oczywiście pandemia koronawirusa, która brutalnie obnażyła wszystkie wady zbiorowego transportu.
Na portalu zmianyspoleczne.pl ukazał się ciekawy raport Jaka będzie Polska po epidemii? Badacze pytali Polaków o ich decyzje związane z pięcioma kluczowymi obszarami życia: nieruchomościami, ochroną zdrowia, transportem, turystyką i usługami bankowymi.
Ogólne wnioski są łatwe do odgadnięcia - po epidemii zamierzamy więcej oszczędzać (83% respondentów), rzadziej wyjeżdżać na wypoczynek, poważnie rozważymy także zasadność zakupu nieruchomości i łaskawszym okiem spojrzymy na prywatną opiekę medyczną.
Najciekawsze jednak z naszego, motoryzacyjnego punktu widzenia jest to, jakie decyzje będziemy podejmować w kwestiach związanych z transportem. Jak wynika z raportu, czterech na pięciu kierowców wybierze samochód jako główny środek transportu. A 60 procent zamierza ograniczyć korzystanie z transportu zbiorowego na rzecz własnego samochodu. Większość osób, które deklarują taką zmianę, mieszka w dużych ośrodkach miejskich.
Chęć rezygnacji z transportu publicznego deklarują w 90 procentach osoby w wieku produkcyjnym, czyli takie, które przemieszczają się najczęściej - między 30-49 rokiem życia.
Dla dużych miast może być to spory problem. Aktywiści miejscy od lat prowadzą bezkompromisowe kampanie, których celem jest zmuszenie kierowców do porzucenia własnych pojazdów na rzecz autobusów czy tramwajów. Na drogach wytycza się buspasy, drogi zwęża się, by wygospodarować ścieżki rowerowe, a część ulic zamyka się dla ruchu. Opłaty parkingowe rosną w zastraszającym tempie, a straż miejska wali mandatami na prawo i lewo.
Wystarczyła jedna, naprawdę kryzysowa sytuacja, by obnażyć słabość i bezsens wprowadzanych od lat ograniczeń. Owszem, liczba osób korzystających z rowerów, czy transportu publicznego wzrosła, ale popularność samochodu jako podstawowego środka transportu wcale nie spadła. Efektem działań miejskich aktywistów są zatem tylko stale powiększające się korki.
Reasumując - po pandemii czeka nas radykalny wzrost liczby samochodów na ulicach. Tramwaje będą jeździć puste, podobnie jak autobusy, które bezsensownie zajmować będą także buspasy. W nadchodzącej rzeczywistości najrozsądniejszym środkiem transportu w mieście będzie zatem... jednoślad, który pozwoli bez większego problemu dojechać do pracy czy na spotkanie. Biorąc pod uwagę jakość ostatnich zim, będzie to świetny środek transportu także poza zwyczajowym sezonem motocyklowym.
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzeZa „komuny” jak droga się korkowała to się dobudowywało pasy a teraz się likwiduje. Wot tiechnika!
OdpowiedzWow, jaki beton.
Odpowiedz