Na skutek splotu wielu wydarzeń na świecie ceny paliw notują obecnie ogromne spadki. Najbardziej interesująca nas benzyna PB95 przekroczyła już w dół granicę 4 zł za litr, a na niektórych najtańszych stacjach obok marketów można zatankować w cenie nawet poniżej 3,50 zł. Jest jednak jeden, za to bardzo poważny szkopuł…

Choć ceny paliw spadały już od wielu dni, to jeden z pierwszych impulsów do większych obniżek dał 16 marca Daniel Obajtek, prezes Orlenu, który wezwał właścicieli stacji do maksymalnych wysiłków w tym kierunku:

Jako firma odpowiedzialna zachęcamy wszystkich do pozostania w domach, jednak zdajemy sobie sprawę, że wiele osób w całej Polsce, w tym służby mundurowe i medyczne, muszą zachować teraz najwyższą mobilność.

Na znaczne spadki cen paliw, oprócz zmniejszonego popytu wśród zwykłych kierowców, spowodowanego pandemią koronawirusa, wpłynęła również sytuacja międzynarodowa. Brak porozumienia pomiędzy Rosją i Arabią Saudyjską doprowadził do znacznego spadku cen surowca bazowego. 

Nie wiadomo, jak długo utrzymają się obecne ceny paliw na polskich stacjach. Niewykluczone, że wkrótce pójdą z powrotem do góry z powodu osłabienia złotówki względem innych walut. 

Przy wyraźnych plusach te sytuacji jest jednak jeden ogromny minus. W najbliższym czasie raczej nie skorzystamy z niskich cen paliwa z powodu ograniczenia w poruszaniu się, wprowadzonego właśnie przez rząd.