Przedstawiciele branży motocyklowej apelują do polityków, by nie wciągali motocykli w wojnę celną
Branża motocyklowa stała się jednym z zakładników wojny celnej prowadzonej przez przedstawicieli Unii Europejskiej i rządu Stanów Zjednoczonych. Wszystko zaczęło się jeszcze za kadencji Donalda Trumpa, który w ramach swojego hasła wyborczego chciał ograniczyć europejskim firmom dostęp do amerykańskiego rynku.
Cała historia zaczęła się w marcu 2018 roku, kiedy to Donald Trump ogłosił opłaty celne w wysokości 25% na stal i 10% na aluminium importowane z terenu Unii Europejskiej. Mówił wtedy, że wojny handlowe są dobre i łatwe do wygrania. Jak się okazuje, był w błędzie, a za jego działania zapłacą między innymi producenci motocykli i klienci. Przy wprowadzaniu nowych taryf przewidywano, że podwyższenie stawek celnych zadziała dwutorowo - oprócz wzrostu cen importowanych materiałów, mogły także wzrosnąć ceny materiałów produkowanych lokalnie, ponieważ amerykańscy producenci aluminium i stali mogli podwyższyć ceny za surowce do tych, które trzeba by było zapłacić za produkty importowane.
Skutkiem decyzji Trumpa było podwyższenie opłat celnych na motocykle sprowadzane ze Stanów z 6 do 31 procent. Harley rozważał otwarcie montowni, a nawet fabryki w Europie i ostatecznie zorganizował się w Tajlandii, a Trump grzmiał wtedy, że to amerykańska firma i motocykle te powinny powstawać w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście poszkodowany w tym wszystkim był także Indian i koncern Polaris, choć w tym wypadku jedynie częściowo, gdyż linia Scout i FTR1200 wyjeżdżają z fabryki w Opolu, a tylko duże motocykle przypływają z USA. Wreszcie Donalda Trumpa zastąpił Joe Biden, który cieszy się większą sympatią wśród europejskich przywódców, ale urzędnicy pozostają nieugięci i od 1 czerwca stawka celna za motocykle importowane ze Stanów Zjednoczonych będzie wynosiła aż 56 procent.
Do całej sytuacji odniosły się organizacje zrzeszające europejskich i amerykańskich producentów motocykli - czyli ACEM i USMMA. Koalicja należących do nich 88 związków i federacji napisała do przewodniczącego Komisji Europejskiej oraz prezydenta USA list, w którym wyjaśnia, że niezgodności w poglądach polityków odbijają się rykoszetem na branży motocyklowej. Czy ten głos zostanie wysłuchany? Tego dowiemy się za niecały miesiąc.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze