Projekt Nasz Dakar - zdobyć pustynię
Od redakcji: Jeśli jeszcze nie wiecie co to jest "Projekt Nasz Dakar" to gorąco polecamy Wam zapoznanie się z historią trzech niesamowitych gości, którzy nie tylko postanowili gonić swoje marzenia, ale dogonili je. Cały czas obowiązywała ich zasada, że nie ma rzeczy niemożliwych. Po tym, jak w garażach stanęły trzy rasowe rajdówki, przyszedł czas na zdobycie pustyni. Zapraszamy na relację ludzi z "Projektu Nasz Dakar" z Abu Dhabi Desert Challenge. Mamy nadzieję, że ta relacje rozwieje Wasze wątpliwości co do tego, czy warto podążać za swoimi celami.
Czując powagę rajdu, którego rozpoczęcie zbliżało się wielkimi krokami, przygotowywaliśmy się intensywnie poświęcając każdą wolną chwilę na treningi siłowe i jazdę motocyklem. Na szczęście zima była łaskawa, co pozwoliło nam prawie nieprzerwanie jeździć na motocyklach. W ramach przygotowań pojechaliśmy w lutym do Hiszpanii na treningi motocrossowe, pod okiem prawdziwego trenera - nasze pierwsze mototreningi w życiu. Byliśmy tak zdeterminowani w swoich dążeniach do motodoskonałości, że w dniu wylotu na rajd do Emiratów Arabskich dysponowaliśmy szeregiem kontuzji, z których wymienię tylko te najważniejsze: uszkodzone lewe kolano - raz, odłamany kawałek kości w prawym nadgarstku - raz, niezidentyfikowana przyczyna uniemożliwiająca trzymanie kierownicy lewą ręką - raz, naderwane ścięgna, stłuczone pojedyncze głowy mięśni wielogłowych to już była lekka posypka na torcie dolegliwości.
Na lotnisku w Dubaju poczuliśmy przepych tego kraju. Powitał nas gadający hologram rdzennego mieszkańca Emiratów, droga z samolotu do wyjścia na miasto przypominała półmaraton szpiegowski, użyliśmy po drodze kilku wind jadących raz do góry raz na dół, nieoczekiwane zmiany kierunku trasy pieszej, skanowanie tęczówek itp.
Na szczęście okazało się, że wszystko co warto zobaczyć jest położone wzdłuż naszej drogi z Dubaju do Abu Dhabi. Architektonicznie miasto robiło wrażenie, obiecywaliśmy sobie, że jeszcze przed rajdem pójdziemy na jakiś mały krajoznawczy spacerek. Odłożyliśmy spacer na kolejną wizytę w trakcie której być może poszukamy własnych złóż ropy, może w przyszłym roku jak przyjedziemy tutaj w poszukiwaniu nafty i gazu, żeby odkuć się po dakarowych wydatkach. Pierwszy dzień treningu rozpoczęliśmy w miejscu wyznaczonym przez organizatorów rajdu, pojechaliśmy około 60km za miasto Abu Dhabi skąd mieliśmy do pokonania 30 kilometrową pętle po pustyni. Nie używaliśmy nawigacji, ponieważ jechaliśmy po śladach pozostawionych przez obie załogi samochodowe Orlen Teamu, które tamtędy sprawdzały możliwości swoich Toyot przygotowanych przez zespół Overdrive'a. Była to nasza pierwsza styczność z pustynią i wysokimi temperaturami od czasu rajdu w Maroku. Południowe, gorące słońce spowodowało, że piasek był miękki i sypki. Z każdą kolejną pętlą jeździło nam się coraz lepiej, na szczęście przywiezione z kraju kontuzje nie przeszkadzały nam zbyt mocno w pokonywaniu wydm.
6.04.2014 - przed nami pierwszy dzień rajdu - dwukilometrowy prolog po pętli zbudowanej zaraz obok toru wyścigowego F1 - Yas Marina. Zastosowaliśmy się do rad naszych doświadczonych kolegów, mieliśmy jechać najwolniej jak się da albo pojechać tak, żeby być w pierwszej 10-ce, pierwsza dziesiątka ma możliwość wyboru numeru startowego w kolejnym odcinku. Z tych dwóch opcji, tylko jedna nas tak naprawdę dotyczyła, nie chcieliśmy i nie potrafiliśmy jechać tak, żeby być w pierwszej dziesiątce. Taka strategia ma też na celu wyeliminowanie konieczności zakładania "śladu" na pierwszym etapie, ponieważ bardzo często ten pierwszy jest szybko doganiany przez kolejnych. Przechodząc do realiów prologu, nasza trójka zajęła końcowe miejsca w stawce startujących co utwierdziło naszych "mentorów" w tym, że słuchamy ich rad. W czasie pierwszego etapu, który liczył ok. 300km samego odcinka specjalnego przejechaliśmy po wszystkich możliwych nawierzchniach, jakie było nam dane spotkać w czasie całego rajdu w Emiratach Arabskich. Możemy stwierdzić, że występują tam trzy rodzaje terenu: wyschnięte słone jeziora 10%, piaskowe trasy 30%, wydmy 59.9%, asfalt 0.1% - napotkaliśmy fragmentarycznie na dwóch odcinkach specjalnych. Rajd traktowaliśmy jako kolejne doświadczenie i trening przed naszym największym wyzwaniem jakim jest Dakar w styczniu 2015 roku w Ameryce Południowej. Zaczęliśmy rozumieć jak czytać topografię wydm, co umożliwiało nam wybieranie optymalnej drogi przez niezliczone pasma wydm. Z każdym odcinkiem, z coraz większą łatwością pokonywaliśmy trudniejsze wydmy, coraz mniej zastanawiając się czy uda nam się dojechać na ich szczyt. Bardziej skupialiśmy się przede wszystkim na wybraniu takiego toru jazdy, aby nie spaść z ich wierzchołków, dobierając odpowiednią prędkość i wykonując poprawny zakręt na szczycie, co w efekcie pozwalało nam spokojnie zmierzyć sie z kolejną i kolejną wydmą. Startując wcześnie rano, piasek po nocy był na powierzchni lekko wilgotny a zarazem twardy i trochę śliski, co pozwalało rozwijać większe prędkości. Przy braku ostrożności i niewystarczających umiejętnościach o upadek było nie trudno. Na szczęście uniknęliśmy większych kontuzji, cały czas mając w głowie maksymę, którą nam wielokrotnie przypominali Paweł i Zbylo - "na mecie w komplecie". Bardzo istotnym elementem jazdy na trasie rajdu jest utrzymywanie stałego, bezpiecznego tempa. W naszej ekipie liderem takiego "trendu" był Michał, który umiejętnie wprowadzał w czyn zasłyszane na wieczornych pogawędkach rady i sugestie naszych bardzo doświadczonych kolegów, Jacka Czachora i Marka Dąbrowskiego. Dokładając do tego elementu zabawę z jazdy i poprawę swoich umiejętności, której prekursorem był Paweł, mogliśmy z większym spokojem myśleć o bezpiecznym ukończeniu rajdu. Rajd zaczął sie nieszczęśliwie, ponieważ w czasie pierwszego odcinka specjalnego zginął doświadczony angielski zawodnik, który na stałe mieszkał w Emiratach. Podczas drugiego odcinka, sześciu zawodnikom udzielono pomocy medycznej z powodu urazów ortopedycznych. Na czasie trwania całego rajdu, około 30% uczestników wycofało sie z rywalizacji właśnie z powodu odniesionych kontuzji. Ukończenie tego jedynego w swoim rodzaju „piaskowego“ rajdu uważamy za duży sukces. Tak wielka piaskownica jest tylko tam, na naszym docelowym rajdzie Dakar, piaskowo-wydmowe odcinki mają zaledwie po 50-60km, w porównaniu do 200-300km odcinków jak to miało miejsce w Emiratach Arabskich. Jedyne zaniepokojenie budzi w nas fakt, że w Ameryce Południowej, temperatura na pustyni jest sporo wyższa od 40 stopni, jakiej doświadczyliśmy tutaj i waha się w zakresie 45-50 stopni. Podobno jest tak wysoka, że gotuje się paliwo i trzeba jechać na „jedynce“, żeby utrzymywać jak najwyższe obroty, które schłodzą silnik i zarazem paliwo. Po okresie rekonwalescencji i zasłużonego odpoczynku po tym rajdzie, pozytywnie patrzymy na nasz start w Dakarze w 2015 roku. Uczestnicząc w konferencji przed rajdem zorganizowanej przez ASO (organizację przygotowującą Dakar) przechodziły nas dreszcze emocji.
Foto: Marcin Kin - marcinkin.com
|
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzePanowie, gratuluję wytrwałości i życzę powodzenia w Dakarze. Liczę, że po zakończeniu leczenia poważnej kontuzji nadgarstka pójdę Waszym tropem w przygotowaniach. Ich zwieńczeniem jest również ...
OdpowiedzPotrafi ktoś sensownie wyjaśnić co mają skrajnie wysokie obroty silnika do chłodzenia silnika i paliwa...?
OdpowiedzSzybciej pracuje pompa wody.
OdpowiedzTo by wyjaśniało lepsze chłodzenie silnika...a paliwa?
Odpowiedz