Ekipa Nasz Dakar - 100 dni przed rajdem
Od redakcji: Znacie już chłopaków z "Nasz Dakar". Ta trójka motocyklowych pasjonatów postanowiłą nie czekać na spełnienie swoich marzeń, ale po prostu spełnić je samemu. O przygodach ekipy Nasz Dakar mogliście czytać już na naszym portalu (sprawdźcie część pierwszą oraz drugą). Postanowiliśmy zapytać ich o co tak naprawdę chodzi w ich pasji i ile trudu wymaga wszystko, co ma "Dakar" w nazwie. Zapraszamy do wywiadu!
Jaki jest Wasz plan minimum na Dakar 2015
Do Dakaru przygotowywaliśmy się 2 lata. Nie wiemy jednak co czeka nas podczas tego rajdu. Trudno jest to ocenić, bo naszym punktem odniesienia są rajdy Maroko i Abu Dhabi. Zakładamy, że celem dla amatorów jest przejechanie tego rajdu i ukończenie na dowolnej pozycji. To będzie nasz sukces.
Jak wyglądały Wasze przygotowania kondycyjne i jeździeckie?
W ciągu 2 lat nasza kondycja zdecydowanie się poprawiła. Wyszliśmy zza biurek, pozbyliśmy się niepotrzebnych tkanek i zdobyliśmy wytrzymałość. Pracujemy z naszym trenerem personalnym nad siłą, wytrzymałością i ruchomością. Ćwiczymy 2-3 razy w tygodniu siłowo i kiedy tylko nasze amatorskie warunki pozwalają jeździmy motocyklami. W zasadzie najważniejsze w tym co robimy to mieć optymalną technikę. Żadna siła nie pomoże przy braku techniki, co powtarzają jak mantrę
nasi mentorzy – Jacek Czachor i Marek Dąbrowski. W 2013 roku uczestniczyliśmy w kilku edycjach krajowych rund cross country, a zakończyliśmy go startem w rajdzie Maroko, który ukończyliśmy w okolicach środka stawki. Rok 2014 to treningi w Hiszpanii na torach w okolicach Malagi i wspaniały piaskowy rajd Abu Dhabi Desert Challenge, który stał się przepustką do Dakaru w naszych motocyklowych CV. W ciągu roku staraliśmy się jeździć jak najwięcej. Wygraliśmy rumuńską Enduromanię i trenowaliśmy na bliskich nam torach terenowych, a także u Dzikiego w Szczyrku. Rajd Maroko jest naszym ostatnim startem przed Dakarem. Koniec roku to odpoczynek, sen i nawadnianie organizmów.
Dajcie naszym czytelnikom wyobrażenie skali przygotowań logistycznych i organizacyjnych do Dakaru.
Według nas nieodzownym elementem w organizacji naszego Dakaru jest pomoc i doświadczenie Filipa Dąbrowskiego oraz wskazówki Jacka i Marka. To dzięki nim nasze marzenia można było przekuć na konkretne kroki. Zaczęliśmy od wyrobienia licencji B, a następnie A w krajowych cross
country. Na ich podstawie można było wystąpić o międzynarodową licencję zawodniczą. Potrzebne były motocykle. Tu szukaliśmy wsparcia w Yamaha, ale finalnie stanęło na KTM, gdy trafiliśmy do Jacka i Marka. Kupno motocykla KTM Rally Replica to początek kosztów. Docelowo doszły jeszcze fabryczne zawieszenia bez, których teraz nie wyobrażamy sobie już jazdy. Każdy kto chce wystartować w Dakarze oprócz kilkuset tysięcznego budżetu musi przedstawić swoje osiągnięcia w tzw. CV motocyklowym. Jednym z podstawowych warunków jest ukończenie długodystansowego rajdu w klasyfikacji FIM. Stąd nasze starty w Maroku i Abu Dhabi. Dzięki tym osiągnięciom dakarowe ASO, czyli organizator Dakaru ma większą pewność, że zawodnik amator da sobie radę. Na Dakarze liczy się rozsądek i doświadczenie motocyklowe. Jednym z elementów, które są bardzo ważne jest umiejętność obsługi nawigacji opartej o roadbook. Uważamy, że około 30% wyniku zależne jest od tego elementu, a gdy pomyśli się o tym, że trzeba ją obsługiwać w terenie przy dużej prędkości to może nawet więcej...
Jak po krótce zdefiniowalibyście różnice pomiędzy zespołami profesjonalnymi i amatorskimi takimi jak Wasz?
Dakar w ciągu swojej historii zaczął się od amatorki. Teraz to wielka rywalizacja fabrycznych teamów, dlatego różnice są ogromne. Różnią nas budżety, przygotowania maszyn oraz ekipy, które dbają o zawodników. W profesjonalnych teamach zawodnicy jadą w parach i wspierają się nawzajem oddając sobie czasami części. Profesjonaliści spędzają większość swojego czasu na treningach i przygotowaniach, dla nich starty to całe życie. My jak przystało na amatorów łączymy pasję z życiem. My wspieramy się naszą przyjaźnią i wzajemnym motywowaniem się do często nadludzkiego wysiłku. Mimo wszystko wierzymy mocno, że da się dotrzymywać tempa najlepszym. Niech dowodem na to będzie nasze 15 miejsce w rajdzie Abu Dhabi zaraz za zawodnikami, którzy w swojej karierze mają po 5 i więceh Dakarów na koncie.
Czym różnią się Wasze motocykle od motocykli takich zawodników jak np. Przygoński czy Coma?
Nasze motocykle to tzw. mamuty, czyli starsze modele KTM Rally Replica 450ccm. W stosunku do motocykla Kuby różnice są niewielkie m.in. w przednim zawieszeniu no i naklejkach sponsora. Poza tym to praktycznie analogiczne maszyny. Motocykl Marca Comy to nowa maszyna KTM na silniku z wtryskiem w dużej mierze karbonowych elementach nadwozia. Tu różnica jest zasadnicza.
Na ile imprezy takie jak Rallye du Maroc oddają to, co czeka Was na Dakarze?
Rajd Maroko jest bardzo podobny do Dakaru pod względem terenowym. Różnica jest taka, że 6 dni w Maroko to tylko 3 dni dakarowe patrząc na długości dojazdówek i odcinków specjalnych. Sądzimy, że nie ma takiej imprezy, która dałaby obraz tego co dzieje się na Dakarze. Dlatego tak bardzo nas tam ciągnie.
Jaki jest element przygotowań, który uważacie za swój najmocniejszy i najsłabszy punkt?
Najmocniejsza jest nasza przyjaźń i wzajemne wspieranie się w trudnych momentach po ciężkich dniach. To dzięki wspólnej sile prowadzącej nas do marzeń jest to możliwe. Najsłabsze? Sądzimy, że opanowanie emocji i stresu w trakcie zawodów jest dla nas najtrudniejsze.
Kto będzie się opiekował Waszymi motocyklami?
Nasze motocykle są w rękach świetnych ludzi – mechaników z Orlen Teamu.
Bardzo dziękujemy za rozmowę!
Również dziękujemy i korzystając z okazji pozdrawiamy wszystkich motocyklistów, licząc na zaciśnięte na manetkach kciuki.
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzePanowie, będę trzymał za Was kciuki. Moim marzeniem jest pójść w Wasze ślady w ciągu 6-7 lat więc z wypiekami na twarzy będę śledził Wasze wszystkie poczynania.
Odpowiedz