Od kulturysty po stuntera - rozmawiamy z Wojtasem Freestyle
Rozmawiamy z Wojtasem Freestyle, ex-kulturystą, który postanowił, że weźmie się za stunt. Pierwszy profesjonalny motocykl do treningu dla 94-kilogramowego kulturysty? Pitbike o pojemność 125 ccm.
Przy okazji akcji Castrol #BeThe1, o której pisaliśmy już wielokrotnie, poznaliśmy ogrom ciekawych sportowców. Jednym z nich był Wojtek Styczyrz, ex-kulturysta, który postanowił, że weźmie się za motocyklowy stunt. Jego historia jest na tyle ciekawa, że postanowiliśmy przepytać go skąd wziął się pomysł na stunt i jak przechodzi się drogę z kulturystyki do jeżdżenia motocyklem na jednym kole.
Ścigacz.pl: Nie bez powodu znalazłeś się w czołowej 10-ce akcji Castrol #BeThe1, ale - trochę ku mojemu zaskoczeniu - nie przeszedłeś do czołowej trójki.
Wojtas Freestyle: Niestety nie udało mi się wbić do szczęśliwej trójki. Ale takie jest życie! Nie zawsze wychodzi nam to co planujemy. I w tym przypadku zdażyło się, że byli lepsi ode mnie. Zresztą, w konkursie #BeThe1 wygrałem bardzo dużo nagród, które do dziś mi się przydają i sporo się nauczyłem. Dodatkowo to była fajna zabawa podkręcona nutką rywalizacji, więc jak dla mnie same plusy.
Czyli nie zniechęcasz się i działasz dalej?
Oczywiście! Nigdy się nie poddaję. Jak sobie coś zaplanuje to dążę do perfekcji i realizacji planu. Wcześniej zajmowałem się kulturystyką i osiągnięcie założonego przeze mnie celu zajęło mi 10 lat.
Czy istnieje jakiś wspólny mianownik pomiędzy stuntem, a kulturystyką?
Obydwie dyscypliny, jak każda dyscyplina sportu zresztą, wymagają poświęcenia i motywacji by osiągnąć sukces. Żeby były efekty trzeba dać z siebie 100%.
Ok, ale jak to się stało, że gość, który uprawiał kulturystykę przerzucił się na stunt?
I motocykle i kulturystyka podobały mi się od najmłodszych lat. Może wtedy to nie była jeszcze kulturystyka, tylko ciśnienie żeby „wyglądać groźnie”. Dopiero jak wyjechałem za pracą do Holandii poznałem odpowiednich ludzi, którzy pokazali mi co to tak naprawdę jest kulturystyka. Zresztą dopiero tam miałem pieniądze i czas na przerzucanie żelastwa. W 2008 roku wystartowałem w moich pierwszych zawodach kulturystycznych federacji YBF i wygrałem w swojej kategorii wagowej. Miesiąc później były zawody federacji NAC, te też wygrałem. Wtedy udowodniłem sobie, że jak chcę to mogę osiągnąć cele, które sobie wyznaczę, to było niesamowite uczucie.
Niestety, w 2010 roku pojawiły się problemy z kręgosłupem i żołądkiem. Dieta to większa połowa sukcesu kulturysty, więc musiałem zrezygnować. I wtedy zaraziłem się stuntem. Postanowiłem zmienić dyscyplinę i wziąłem się na poważnie za stunt.
Ale to nie było Twoje pierwsze spotkanie z motocyklami?
Już jako nastolatek wpadły mi w ręce zagraniczne magazyny motocyklowe, ze zdjęciami sprzętów o których wtedy mogłem tylko marzyć. Postanowiłem jednak, że kiedyś będę miał któryś z nich. Kilka lat później, dalej jako nastolatek, odłożyłem trochę pieniędzy i kupiłem mój pierwszy motocykl - Jawę 175. Nie miała papierów, była chyba z połowy lat ’70. Nie nacieszyłem się nią zbyt długo. Nie miałem prawa jazdy i gdy ojciec się dowiedział o moim zakupie, musiałem oddać motocykl do właściciela. Później jednak były WSK-i, MZ TS 150, a pierwszym oczkiem w głowie była Honda CBR954.
Samym stuntem zaraziłem się od kolegi Grzegorza. Poznałem go w Szopienicach, jest tam stara zamknięta fabryka gdzie trenował. Spodobało mi się to, więc postanowiłem kupić przerobiony sprzęt do treningów. Byłą to Honda CBR600 F3. Tak zaczęła się moja przygoda ze stuntem!
Czy Twoje wcześniejsze doświadczenie treningowe przydało / przydaje się w stuncie?
Na pewno na pierwszym etapie przydała mi się siła, głównie żeby utrzymać motocykl w niektórych trikach - czasami, na początku moich treningów, wyrywał się i opadał w inną stronę niż założyłem. W drifcie także przydaje się kondycja. Do tego oczywiście dochodzi systematyczność treningów i ich rozplanowanie, które wyciągnąłem z kulturystyki. Na pewno to wszystko sporo mi pomaga.
Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale nie jesteś szalonym 18-latkiem tylko dojrzałym facetem. Nie sprawia Ci trudności rywalizowanie z młodszymi od siebie zawodnikami?
Haha! No nie jestem młody, ale nadal ciągle ćwiczę i staram się dorównać kondycyjnie młodziakom. Zresztą, muszę powiedzieć, że widząc młode pokolenie na siłowni nie muszę się też przesadnie bać konkurencji. Jedyne czego im zazdroszczę to tego, że nie znają strachu. Jak złamią nogę czy rękę to w najgorszym wypadku nie pójdą do szkoły. Ja nie mogę sobie na to pozwolić, mam rodzinę na utrzymaniu.
Wiele czasu spędzasz w warsztacie, zresztą na stronach naszego portalu udostępniamy Twoje filmy. Jak dużą częścią stuntu jest praca nad motocyklem?
Motocykle używane w stuncie motocyklowym to oczywiście odpowiednio przerobione, standardowe sprzęty, które każdy może kupić. Mają jednak swoją określoną żywotność i żeby jeździć nimi w stuncie trzeba je odpowiednio przerobić, zabezpieczyć niektóre wrażliwe elementy przed zniszczeniem. Przykładem może być silnik w którym trzeba znaleźć rozwiązanie by jednostka napędowa była smarowana przez cały czas (np. podczas długiej jazdy na jednym kole). Przy takich obciążeniach i przy takim użytkowaniu trzeba liczyć się z tym, żę części zużywają się dużo szybciej. Nie wspominając o mechanicznych uszkodzeniach podzespołów, które ciężko zabezpieczyć - np. klamek. Ciężko określić jak dużą część stuntu zajmuje naprawa i przygotowanie maszyny. Wszystko zależy od tego co się w danym tygodniu trenuje. Czasami zdarza się, że przez kilka tygodni nie trzeba nic robić, czasami trzeba przeprowadzać naprawy tego samego dnia.
Czy jest to kierunek na którym w przyszłości chciałbyś się skoncentrować?
Na pewno chcę jeździć! Jeżeli mógłbym połączyć to co lubię z zarabianiem na życie, to oczywiście chciałbym się skoncentrować na stuncie w 100%. Ale to nie taka prosta sprawa, tutaj potrzebny jest też sponsor, który da mi możliwość koncentrowania się wyłącznie na treningach i zawodach. Do tego bardzo lubię mechanikować, ostatnio zresztą kupiłem sobie tokarkę. Sprawia mi to sporo przyjemności.
Co było lub nadal jest największą przeszkodą dla Ciebie w uprawianiu stuntu?
W sumie największy problem wszystkich stunterów to brak miejsc, w których można spokojnie i legalnie trenować. Zaraz znajdzie się jakiś anonimowy „życzliwy”, któremu będzie przeszkadzać, że trenuje na zupełnym odludziu. Wtedy pojawia się policja i są niepotrzebne problemy. Oczywiście, zawsze jest temat wydatków na opony, część itp., ale to uniwersalna przeszkoda we wszystkich sportach motorowych.
Opowiadałeś mi kiedyś historię o Twoich treningach na pitbike’ach, co zresztą ciężko mi sobie wyobrazić.
Ha! Dokładnie - swoje pierwsze poważne kroki w stuncie stawiałem na pitbike’u o pojemność 125cc. Uczyłem się w ten sposób utrzymywania równowagi i wychodzenia poza balans. Taki mały motorek waży zaledwie 60 kg, a do tego zakres jego balansu jest bardzo mały, co jest dobre do nauki. Nieraz lądowałem na plecach. Na początku byłem zdziwiony ile pary ma taki mały sprzęt - radził sobie bez problemów z 94-kilogramowym facetem, a i potrafił pociągnąć mnie jak „szmatę”. Ostatecznie treningi na pitbike’u bardzo dużo mi dały i przełożyły się na progres na dużym motocyklu.
Czyli spokojnie można polecić na początek?
Tak, jak najbardziej - bez względu na budowę ciała i wiek. Zresztą, cały stunt to świetna dyscyplina dla wszystkich, więc jeżeli ktokolwiek ma w głowie, że chciałby spróbować to nie ma na co czekać. Ważne by dużo trenować i przede wszystkim dobrze się przy tym bawić!
Zobacz inne nasze wywiady z uczestnikami Castrol #BeThe1:
- Ewelina Szkudlarek: „Brak mi słów, żeby to opisać…”
- Marcin Wrzesiński: „Bez regularnych treningów nie ma szans”
Foto: archiwum zawodnika
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarze"Wcześniej zajmowałem się kulturystyką i osiągnięcie założonego przeze mnie celu zajęło mi 10 lat." A pod artykułem link: "Rzeźba kulturysty w 1 miesiąc. Bez diety i bez codziennego ...
Odpowiedzma gość pasje i zacięcie mimo że 20-latkiem już nie jest - szacun
Odpowiedz