tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Motocyklem w Alpy - w krainie agrafek
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
motul belka podroze 950
NAS Analytics TAG
motul belka podroze 420
NAS Analytics TAG

Motocyklem w Alpy - w krainie agrafek

Autor: Wojtek Gapiński 2012.02.13, 12:01 11 Drukuj

strony: 1 2

Od redakcji: Kiedy po raz pierwszy zobaczyliśmy zdjęcia Wojtka z wypadu w Alpy nasze szczęki opadły na podłogę i tam zostały. Siedząc przy nudnych laptopach i niedowierzając we wskazania termometrów podziwialiśmy spektakularnie cudowne widoki Alpejskich przełęczy, błękitnego nieba i zielonych łąk. Gorąco zachęcamy was do przeczytania relacji Wojtka. Gwarantujemy, że zrobi się wam cieplej, przyjemniej i jeszcze bardziej znienawidzicie zimę.

Alpejska wycieczka, dzień zero

Sezon motocyklowy roku Pańskiego 2011 zaowocował wyprawą w Alpy. Początkowo w planie były tylko rowery. Motocykle miały być tylko dodatkiem, który miał urozmaicić naszą podróż do celu i z powrotem. Oddawszy dwukołowce bez silników zaprzyjaźnionym podróżnikom jako część bagażu, spakowaliśmy motocykle i ustaliliśmy termin wyjazdu. Skrzętnie planowaną trasę zmieniliśmy w przeddzień wyjazdu. Jazda motocyklem mimo poczucia wolności jest niestety uzależniona od matki natury i jej wiernej poddanej: pogody. Ponieważ w całej Europie lało jak z cebra, a nasze rowery były już w drodze do Szwajcarii, postanowiliśmy zamiast na zachód udać się na południe. Według prognoz deszcz miał dosłownie dreptać nam po piętach… Wyruszyliśmy 22 czerwca. Plan obejmował udanie się do pracy w trybie gorączkowo-wakacyjnym i opuszczenie Krakowa około 17tej. Naszym pierwszym celem było Graz, gdzie ku uprzejmości mojego kuzyna Pawła (pozdrowienia) mieliśmy zapewniony nocleg. 

Po opuszczeniu granicy naszego kraju, przyszedł czas na słowacką autostradę, czyli nudy na pudy. Szczególnie, że poruszaliśmy się zgodnie z przepisami. Jakieś 100 kilometrów przed Bratysławą dopadła nas zorganizowana banda muszek, która skutecznie ograniczyła nasze pole widzenia i zmusiła do postoju na stacji. Podczas procesu czyszczenia kasków, na stację zawitali motocykliści z Polski. Słysząc o naszym ambitnym planie dotarcia do Graz mimo później już godziny 21: 30, nasi nowo poznani koledzy ochrzcili nas mianem "hardcorów, co się nocą po autostradzie nie boją jeździć". W totalnym niezrozumieniu, nie widząc zbyt wielkich zagrożeń na tego typu trasie, oddaliliśmy się na zachód.

Drugie spotkanie z rodakami było nam dane na granicy austriackiej. Koczująca tam rodzina wyczekiwała północy, jakoż o 22:40 kupiliby winietę obowiązującą jeden dzień krócej! Nam nie robiło to różnicy, więc szybko oddaliliśmy się w czeluść nocy. Dalej był już tylko okropnie silny wiatr, okropnie duże ceny na stacjach autostradowych i burza, która grzmiała nam za plecami. Co do cen, mała rada, wystarczy zboczyć do pierwszej lepszej miejscowości z autostrady i to samo paliwo kupujemy za 80% ceny autostradowej! Summa summarum, dotarliśmy do celu o jakieś drugiej w nocy, a Austria okazała się wcale nie tak przepisowym krajem jeżeli mowa o ograniczeniach prędkości. Niestety, naglący czas pierwszego dnia wyprawy pozbawił nas jakichkolwiek pamiątek w postaci zdjęć poza jednym jedynym: "zamiana na sprzęty w garażu". Zgadnijcie, który to pojazd mojego kuzyna Pawła.

Dzień słoweńsko-włoski

Dzień zaczęliśmy od jajecznicy i spoglądania w niebo pełne źle wróżących chmur. Paweł uparł się, że nas odprowadzi do bram miasta na swojej 50tce. W trojkę ustawiliśmy się przed drzwiami garażu rozgrzewając silniki. Pawła niebieski bolid z numerem startowym 46 wymalowanym na owiewce, jako pierwszy wystartował i... już po pierwszych trzydziestu metrach (dosłownie!) zaczął padać deszcz. Nasz plan pt. "sucha nogą aż do Morza Śródziemnego" legł w gruzach. Postanowiliśmy poszukać schronienia i przeczekać ulewę. Po 5 minutach jazdy i przejechaniu jakichś 600 metrów, stoimy sobie pod dachem jakiejś lokalnej stacji benzynowej i poimy nasze rumaki.

Po jakieś godzinie pojawiło się przejaśnienie i postanowiliśmy wyruszyć. Pożegnaliśmy Pawła i już po chwili jazdy całkiem malowniczą górską drogą, znaleźliśmy się na granicy ze Słowenią. Zaspokoiwszy głód i pragnienie, zaczęliśmy pokonywać kolejne kilometry po pięknej Słowenii. Planowaliśmy omijać autostrady i chłonąć lokalne widoki z każdym mijanym zakrętem. Słowenia jest tak cudownym krajem, że traktując go jako tranzytowe połączenie na naszej trasie, zaczęliśmy żałować, że nasze urlopy są tak krótkie i nie możemy tu dłużej zostać. Jednakowoż, na koniec dnia natrafiliśmy na dziwne lokalne zwyczaje. Byliśmy już dość blisko granicy z Włochami, a okolica była przesycona atmosferą ścigających się motocykli na niesamowicie gładkich i krętych wstążkach asfaltu. Każdy najmniejszy parking i kawiarenka były oblepione stygnącymi motocyklami, a wokół jak grzyby po deszczy wyrastały reklamy noclegów "bikers friendly". Nagle zobaczyliśmy znaki, które były dla nas całkowicie obce. Po dłuższym zastanowieniu rozszyfrowaliśmy ich znaczenie! Dumni z naszej nowej zdolności czytania po słoweńsku, rozpoczęliśmy ćwiczenia rozgrzewające. Co za piękny kraj, tak bardzo dba się tutaj o motocyklistów! Obowiązkowe ćwiczenia przed krętą drogą dla każdego kierowcy jednośladu!

Słoneczna Italia

Dzisiejszy dzień rozpoczęliśmy od pysznego śniadanka, które chyba nigdzie nie mogło smakować lepiej niż pod dachem stacji benzynowej nad wybrzeżem Adriatyku zalewanym deszczem. Jakby na zamówienie zaraz po wypełnieniu brzuchów włoskimi pomidorkami, serem i bagietką, słońce wyszło na chwilę zza chmur. Wyczekiwaliśmy tego momentu niczym Kubica zielonego światła na torze Monza, więc ruszyliśmy natychmiast. Nasz cel na dzisiaj to jezioro Garda i miasto Verona. Mieliśmy do przejechania trochę ponad 300 kilometrów. Zapowiadał się spokojny dzień, uwieńczeniem miała być kąpiel w cieplutkiej wodzie jeziora z widokiem na góry. Powoli przedzieraliśmy się przez bardzo nudne drogi prowadzące z Triestu do Wenecji. Słońce stało się naszym nieodzownym towarzyszem, podobnie jak mapa, z której korzystaliśmy w każdej wolnej chwili.

Z każdym kilometrem, który zbliżał nas do Wenecji ruch robił się coraz gęstszy, a jazda wymagała większej koncentracji. Minąwszy bramki miasta kierowaliśmy się dalej na zachód przecinając dzielnicę przemysłowo - portową. Szczerze mówiąc niezbyt ładną. Korzystając ze znaków udało nam się bezproblemowo przemknąć przez miasto, zostało tylko jedno duże rondo i mieliśmy być znowu wolni. Alejki cyprysów i pola kukurydzy już majaczyły w oddali... nagle... mój motocykl zgasł. Tak po prostu. 

Stałem akurat w małym korku, używając naszej komunikacji radiowej oznajmiłem Pawłowi, że chyba zgasiłem moto podczas ruszania i nie chce zapalić. Problem był jednak większy. Motocykl kompletnie nie reagował na próby uruchomienia, po pewnym czasie zgasły wszystkie kontrolki, więc pewnie akumulator. Na dodatek tamowałem rondo łączące autostradę, wjazd do Wenecji i drogę ekspresową. Postanowiłem przepchać sprzęt do najbliższej stacji, jakieś 600 metrów dalej. Mały szkopuł polegał na tym że rondo miało lekko ponad kilometr w obwodzie, a ja potrzebowałem udać się w najbliższe lewo. Postanowiłem przez chwilę iść pod prąd. Nie polecam nikomu takich emocji, choć Włosi okazali się bardzo wyrozumiali... Wyglądało to mniej więcej tak:

widok na gory
waskie uliczki
Verbier drogowskaz

strony: 1 2

NAS Analytics TAG

NAS Analytics TAG
Zdjęcia
Alpy sa OK
gory w tle sprawdzanie mapy
blekitne niebo jazda
byc jak GS
BMW postoj
kapiel w jeziorze
Jezus w Swiebodzinie
odpoczynejk kosciol
kaplica w tle
prawie jak Stig
na polanie
Ferrari na ulicy
palac w gorach
parking Ducati
Pomaranczowe Audi
Uwaga lezacy motocyklista
widok na gore
Komentarze 10
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

motul belka podroze 420
NAS Analytics TAG
Zobacz również

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    motul belka podroze 950
    NAS Analytics TAG
    na górę